Rozdział dwudziesty

1.9K 186 73
                                    


Fajnie było, ale się skończyło :P

Nie wiem, kiedy napiszę coś nowego, bo mam zapiernicz w robocie i przychodzę do domu wykończona, ale może uda mi się coś wycisnąć.

Do zobaczenia zatem w następnych tekstach!



Louis wyszedł. Harry'emu nadal kręciło się w głowie. Zrobiło mu się niedobrze.

Zaczął się zastanawiać, czy nie powinien iść do łazienki.

Wciąż o tym myślał, gdy wrócił Tomlinson. Łódź zakołysała się pod jego ciężarem. Słychać było, jak w kuchni nalewa wodę do czajnika.

Louis wszedł do sypialni i spojrzał surowo na chłopaka. Nie miał już na sobie marynarki, a rękawy koszuli były podwinięte.

– Jeszcze ci nie przeszło fatalne samopoczucie?

– Nie – przyznał cicho Harry.

– Zachowałeś się nierozsądnie.

– Nie musisz mi przypominać – z trudem usiadł i oparł się o zagłówek – I nie musisz się mną zajmować. Naprawdę jestem w stanie o siebie zadbać.

– Ile razy zdarzyło ci się już coś takiego?

– Nigdy.

– A mimo to upijasz się z obcym facetem? Dziwne.

– Nie zamierzałem się upić.

– Ale z pewnością poczęstowałeś Zayna drinkiem.

– I co z tego? – w oczach bruneta pojawiły się złe błyski.

– Kusiłeś los. Cieszę się, że akurat wtedy przechodziłem. Zachowywałeś się raczej dość swobodnie.

– Lepiej idź zobaczyć, co dzieje się z czajnikiem.

Zamknął oczy. Pragnął, żeby Tomlinson już nie wrócił, żeby nie oglądał go w takim stanie. To było zbyt poniżające. Ale przecież sam do tego doprowadził. Gdyby nie wydał cholernego przyjęcia weselnego, Harry nie musiałby pić z rozpaczy.

Louis wszedł do sypialni, trzymając w dłoni kubek czarnej kawy i talerz z tostem. Styles jęknął na samą myśl o jedzeniu.

– Nie chcę tego.

– Zjedz – nalegał.

Stał nad nim, póki nie przełknął ostatniej okruszyny i ostatniego łyka kawy. Poczuł się nieco lepiej. Wyglądało na to, że Louisowi się nie spieszy.

– Czy nie powinieneś już iść? Briana nie będzie się zastanawiała, co się z tobą stało?

– Briana wie, gdzie jestem.

– Powiedziałeś jej? – spytał z niedowierzaniem.

– Nie mówiłem, że jesteś pijany – zapewnił z uśmiechem – Powiedziałem tylko, że jesteś chory i wymagasz opieki.

– I nie miała nic przeciwko temu?

– Briana umie być wyrozumiała – uśmiechnął się jeszcze szerzej.

– W to nie wierzę – rzucił złośliwie – Ale nie musisz już tutaj dłużej siedzieć. Doszedłem do siebie. Wracaj do ukochanej żonki, zanim po ciebie przyjdzie.

– Nie sądzę, żeby istniała taka obawa. Prawdopodobnie leży już z nosem wciśniętym pod kołdrę – odparł rozbawiony.

Czeka na niego! Styles zamknął oczy, żeby gość nie dostrzegł jego cierpienia. Zastanawiał się, co go tak cieszy.

W pułapce [LARRY STYLINSON]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz