Rozdział szósty

1.3K 162 58
                                    


– Długo cię nie było – powitał go nad wodą strapiony George Miller.

– Po wyjściu ze szpitala poszedłem do Tomlinsona. Chciałem mu dać nauczkę.

– To nie była jego wina – odparł George z ponurą miną.

– Nie omieszkał tego podkreślić – odpowiedział Harry – Ale przynajmniej wyrzuciłem to z siebie.

Kłopot polegał na tym, że nie poczuł się ani trochę lepiej.

– Jak myślisz, czy powinienem iść i zobaczyć, co się dzieje z Lady?

George wyjął fajkę z ust i pokręcił głową.

– Lepiej zostaw ją w spokoju. Na pewno dostała środki znieczulające.

– Wobec tego zadzwonię. Zaraz wrócę.

Weterynarz uspokoił go, że mimo pokaźnej liczby szwów suka powinna szybko dojść do siebie. Po lunchu Harry wziął Skye'a na długi spacer. Przystanął nad kanałem, przyglądając się łodzi, która właśnie przedostawała się przez śluzę. Przy śluzie stał biały domek należący do dozorcy. Zaskoczony, zobaczył na nim tabliczkę z napisem „Na sprzedaż". W głowie zaświtał mu pomysł. Wracając postanowił, że na razie nic nie powie George'owi, najpierw dowie się o cenę. George miał piękną łódź, łatwo mógł za nią uzyskać pieniądze potrzebne na zakup domku. Sam też mógłby przy śluzie przycumować! Po powrocie zamknął Skye'a na łodzi. Idąc zauważył, że drut kolczasty został już rozciągnięty na murze. Gdyby ludzie Tomlinsona zrobili to jak należy o dzień wcześniej, Lady nie leżałaby teraz w klinice.


***


W agencji pośrednictwa nadzieje Harry'ego się rozwiały. Ucieszył się, że nie powiedział George'owi o domku. Cena była obłędnie wysoka.

Wieczorem przyszedł w odwiedziny Liam.

– Co się stało? – spytał z troską, widząc zabandażowaną rękę chłopaka.

Harry opowiedział mu wszystko.

– O Boże. Widziałem to ogrodzenie.

– Podobno postawiono je, żeby chronić teren przed wandalami – rzekł rozgoryczony Styles.

– Albo po prostu dlatego, że rozpoczęto tam prace. Paru ludzi już kopie jakieś rowy.

– Jesteś tego pewien?

– Absolutnie.

– Przecież Tomlinsonowi nie wolno zaczynać budowy. Jeszcze nie minął nasz trzymiesięczny okres na przeprowadzkę.

– Nie sądzę, żeby taki drobiazg go powstrzymał. Na pewno chce wykonać większą część pracy przed zimą.

– Rano nic mi nie powiedział – złościł się Harry.

– Widziałeś go?

– Pewnie. Poszedłem mu powiedzieć o wypadku z drutami.

– Mam wrażenie, że im szybciej się stąd wyniesiesz, tym lepiej.

– Nie ma mowy. Nie pozwolę, żeby Tomlinson mnie zastraszył. Bez wątpienia przysłał tutaj kopaczy, chcąc mnie spłoszyć.

– Posłuchaj, Haz, stoisz na straconej pozycji.

– Może – wzruszył ramionami – Ale akurat ta sprawa ma dla mnie ogromne znaczenie. Mimo, że dziadek nie jest już właścicielem ziemi, czuję, że ta sprawa dotyczy mnie osobiście. Nie wycofam się na pewno.

W pułapce [LARRY STYLINSON]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz