#18. angst

4.2K 206 20
                                    

Zdecydowanie byłam przyzwyczajona do ruchów chwiejących łódki. Mogłam już powiedzieć ,że wyleczyłam głowę z choroby morskiej. Jednak nic nie jest wiecznie ,dlatego co jakiś czas miałam przed sobą upiory ,które uwalnia ciemność. 

Wyraźnie nie mogłam przestać śnić. Natomiast sama nie wiedziałam czy lepiej zostać ,czy wrócić tam. Tutaj cierpiał moja psychika ,lecz tam pomocy potrzebowało moje ciało. Pręgi ,siniaki i krew - to była codzienność do czasu. Od czasu gdy śnie.

Nagle jakby wszystko ustało. Świat zaczął wirować ,razem z upiorami. Widziałam ich rozmazane krzywe twarze ,które domagają się pomocy. Wyciągały do mnie dłonie ,co jakiś czas zahaczając o moją gołą skórę. Z każdy nawet lekkim dotykiem odsuwałam się natychmiastowo ,gdy temperatura opadała na minusy. Lecz za każdym razem czułam ,że coś trzyma mnie za dłoń i ciągnie bym mnie uciekła.

Zmrużyłam oczy ,by przyzwyczaić się do rażącego światła. Ruszyłam dłonią ,by unieść ją do oczu ,jednak coś było nie tak. Zerknęłam w tamtą stronę i momentalnie zamarłam. Moja blada dłoń tylko prześwitywała pomiędzy ciemnymi palcami Dreka. Natomiast on sam oddychał na mim brzuchu ,czasami chrapiąc. Próbowałam wyplątać się z pod jego ciała ,lecz tylko rozbudziłam go ze snu.

Spojrzał na mnie przez chwile zdezorientowany ,jednak gdy zorientował się o co chodzi w jego oczach zawitała skrucha i troska.

- Jak się czujesz ? - spytał puszczając moją dłoń ,by po chwili powędrować nią wprost a mnie. Skuliłam się ,natomiast on szybko cofną swą kończynę. - Jak się czujesz ? - zmarszczył brwi ponawiając pytanie.

- W-wszystko d-dobrze. - jąkałam się.

- Przepraszam ,poniosło mnie. 

- Zostaw mnie. - powiedziałam szybko.

Nie mogłam znieść jego wzroku na mnie. Nie po tym jak znowu o mało mnie nie zabił. Brzydziłam się go. Każdego dnia jeszcze bardziej. Nachodziły mnie mdłości ,gdy nawet pomyśle ,że miał mnie w głowie. Myślał o mnie.

- Co ? 

- Zostaw mnie i nigdy nie wracaj. - zacisnęłam usta i odwróciłam głowę ,mając nadzieje na spokój.

- Za chwile przyjdzie lekarz. - oznajmił trzaskając drzwiami.

Opadłam ciężko na poduszki. Wgapiałam się w sufit ,który tylko on odzwierciedlał moją duszę. Cały biały i nic innego ,bez uczuć. Sam na tej ziemi. Jak ja.

Odwróciłam się wraz z otwieranymi drzwiami. Zdziwiłam się widząc mężczyznę w kitlu. Jednak po chwili nastąpił niepokój ,co jeśli mi coś zrobi ? 

- Witam ,jestem doktor Lucas Williams i od dziś będę prowadził pani leczenie. - powiedział nadal wgapiając się w karty trzymane w ręku.

Lucas był postawnym brunetem. No oko miał dwadzieścia pięć lat. Linia szczęki była ostra powodując tym bardziej męską urodę. 

- Panienka Marylin Ward ,jak mniemam ? 

Dopiero teraz mogłam mu się przyjrzeć. Błękitne oczy doskonale kontrastowały z całą jego szatą graficzną. Jednak nie mogłam powiedzieć ,że przewyższa Damona urodą. Na samą jego myśl posmutniałam i opuściłam wzrok. Lecz wiedziałam ,że Lucas się uśmiechną.

- Tak. - odpowiedziałam.

- Dobrze , w takim razie opowiedz czy coś cię boli ?

- Nie. 

- Doskonale. - uśmiechną się pokazując rząd białych zębów. Zamyślił się grzebiąc w kitlu ,by po chwili wyjąc srebrne małe podłużne urządzenie. Podszedł do mnie ,tak blisko ,że czułam jego miętowy oddech. Odsunęłam się ,nie chcąc stwarzać dwuznacznej sytuacji. - Patrz ciągle w światło. 

Wszystko dla ciebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz