Zaczyna się

112 15 4
                                    

Myślałeś kiedyś nad tym jak bardzo chcesz zniszczyć drugiego człowieka? W jaki sposób chcesz sprawić mu krzywdę, żeby chociaż w małym stopniu poczuł się jak ty? Ja właśnie tak myślę, uderzając z coraz mocniejszą siłą i złością w worek treningowy. Katuje go jak najgorszą rzecz na świecie. W mojej głowie słyszę swój głos. Krzyczy, drze się, oczekuje odpowiedzi na „dlaczego ja?" „Co ja ci takiego zrobiłam?" „Nie uwolnisz się teraz" „będziesz czuł dokładnie to samo co ja", ale nikt mi nie może odpowiedzieć na to pytanie. Tylko jeden człowiek, którego dni są policzone. Uderzam, kopie, ale to i tak nic nie pomoże. Muszę mieć przed sobą prawdziwe stworzenie. Które oddycha i czuje wszystko co z nim robię.

- Dobra mała, już go zabiłaś, pięć razy. - odeszłam dwa kroki i spojrzałam na Ethana uśmiechając się. Nigdy bym nie pomyślała, że gdy będę myśleć o krzywdzie drugiego człowieka, którą stwarzam ja, będę z tego zadowolona, a wręcz dumna. Jednak usatysfakcjonowana będę dopiero gdy to się zakończy. - Muszę ci powiedzieć, że jesteś w tym naprawdę dobra. Kto by pomyślał, że taka mała kruszynka ma diabła w sobie. - gdy przybliżał swój palec do mojego nosa, szeroko otworzyłam szczękę gryząc go na wysokość paznokcia. - Albo kurwa wiewiórkę. - zachichotałam gdy obrażony wyszedł z pomieszczenia.

Wzięłam biały ręcznik i powoli zaczęłam wycierać kropelki potu z karku i czoła. Dopiero teraz czuje skutki tego treningu. Usiadłam na ławce odkręcając butelkę z wodą gdy do pomieszczenia właśnie wchodził Mason.

- Dlaczego Ethan płacze jak dziewczynka? - powiedział delikatnie naśmiewając się z dojrzałego zachowania chłopaka.

- Ugryzłam go w palca. - wypięłam dumnie pierś powstrzymując się przed śmiechem.

- Niezłe macie tutaj zabawy. - teraz oboje zaśmialiśmy się w głos. Jednakże dało się wyczuć coś w powietrzu. I chyba wszyscy wiemy co. - Boisz sie? - zapytał siadając obok mnie i opierając się rękami o kolana.

- Boje się, że coś nie wyjdzie. Czuje, że oprócz Cartera jest coś jeszcze. Coś naprawdę ważnego co przeoczyłam tysiące razy. Myśle o tym cały czas. - zaczęłam wyrywać pojedyncze nitki z ręcznika stresując się całą tą sytuacją.

- A myślisz o tym co będzie jeśli pociągniesz za spust i go zabijesz?

- Szczerze mówiąc, nie. I chyba w ogóle powinnam się wyłączyć. Przestać się bać czegokolwiek, jak wy. - mówiąc to byłam przekonana co do swoich słów.

- Nie wiesz co mówisz. - spojrzałam na profil jego twarzy i mogłam wyczytać, że myśli nad czymś bardzo intensywnie. - Za każdym razem jak tylko wychodzę z domu boję się, że już nie wrócę i nie spojrzę w oczy Edy. Boję się ją stracić, boję się, że ona straci mnie. To nie tak, że niczego się nie boimy. Ja, Aiden, Ethan. Noah i Lil boimy się czegoś stracić. Czegoś bardzo ważnego. Lil już stracił rodzinę, ale teraz boi się o ciebie. Aiden to Aiden, nie zrozumiesz. Ethan ma rodzinę, mino wszystko i boi się o nią cholernie. Noah niestety nigdy nam nie zaufał na tyle, żeby wszystko o sobie opowiedzieć. Jest bardzo skryty. - mówiąc to wszystko patrzył mi w oczy, a ja nie zauważyłam ani iskierki kłamstwa.

- Dlaczgo Lil boi się o mnie? Przecież to ja przyszłam do niego, do was. Weszłam wam do domu z butami, przeze mnie może się wam coś stać. Dlaczego tak się mną zajmujecie? - w końcu mogłam o to zapytać. Każdy mnie zbywał z tym pytaniem.

- Myślę, że niedługo dowiesz się wszystkiego czego powinnaś. A my po prostu cię przyjęliśmy jak rodzine. Jeśli Lil ci zaufał my tym bardziej. A Eda? Dziewczyno ona cały czas mi o tobie opowiada. Jesteś już dla niej jak siostra. Teraz tak łatwo się jej nie pozbędziesz, a wierz mi, wiem co mówię. - powiedział bardzo poważnie wstając z ławki i wyciągając rękę w moja stronę. - A teraz idź się umyć bo jebiesz niesamowicie. - pokazałam mu środkowego palca pierwsza wychodząc z siłowni.

Po prostu zapomnijOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz