Nic nie jest warte

119 16 8
                                    

Jesteś tu tak? Siedzisz, patrzysz, oddychasz, mrugasz, robisz wszystko to co zawsze. Jednak jaki ma to sens patrząc jak nad twoją przyjaciółka z której wylatuje dusza, klęczy jej załamany, bez niczego świat. Widzi to, patrzy jak cierpi i mimo tego, że chciałaby zostać, wie o tym, że już nie ma szans. Oboje płaczą. Mówią sobie słowa, których zawsze bali się usłyszeć lub wypowiedzieć. Wszyscy boją się podejść i zniszczyć ich ostatnią chwilę. Niestety nie potrwało to długo. Zamiast ciszy, słyszymy przeraźliwy, przesiąknięty bólem krzyk.

Patrzę po wszystkich, nikt nie ma odwagi podejść, sprawdzić, upewnić się. Idę najciszej jak się da. Nie chce wystraszyć Masona. A może jednak siebie? Dotykam karku chłopaka i kucam przy nim. Staram się nie patrzeć na bladą twarz Edy. Jednak przyciągnęły mnie jej oczy. Nie ma zamkniętych. Do ostatniej chwili widziała swoją miłość.

- Ona nie umarła, prawda? - płakał w dłonie.

- Mason, nie każ mi tego mówić. - nie przeszłoby mi przez gardło gdybym miała powiedzieć o śmierci bliskiej osoby.

- Więc ja to powiem. - spojrzałam na jego delikatnie napuchniętą twarz od płaczu. - Ona nie żyje. Nie ma jej. Odeszła do jebanej kurwy! - wstał gwałtownie delikatnie mnie popychając. Złapał się za włosy i chodził w kółko. Nie chciałam widzieć jego cierpienia, spojrzałam w już pozbawione emocji oczy i z lekkim zawahaniem je zamknęłam, nie chce by też na to patrzyła. Jedyne co usłyszałam później to jak ktoś wstaję i z impetem wychodzi z tego okropnego pomieszczenia. Kątem oka zauważyłam kolorowe dredy. Bez wahania powtórzyłam ruch i poszłam za nim. Szedł naprawdę szybko, dogoniłam go dopiero na zewnątrz.

- Możesz poczekać? - chyba dopiero zorientował, że ktoś za nim idzie. Stanął w miejscu i zaczął delikatnie się odwracać.

- Co chcesz jeszcze usłyszeć? Teraz mam wyjebane, powiem ci wszystko. - wyobrażałam sobie wybuch złości z jego strony, ale był wyjątkowo spokojny.

- Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej? Dlaczego to ukrywałeś, mimo tego co się stało. - zrobiłam małą przerwę, nie byłam pewna czy mam to powiedzieć, ale teraz jest chyba ten moment na wyrzygiwanie sobie wszystkiego. - Między nami. Wiem, że to było prawdziwe, nie wmówisz mi, że było inaczej.

- Chciałem, ale zawsze było coś co mi przeszkadzało, a teraz to już nie ma znaczenia. - powiedział wyciągając z kieszeni kluczyki od samochodu, a ja stałam i czułam się jakbym też dostała kulkę w serce.

- Jak to nie ma znaczenia? Nie żyje Eda! Może jakbyś mi powiedział nie doszłoby do tego! - nie przemyślałam. Zdaję sobie teraz sprawę, że pogorszyłam sytuację o sto procent.

- Masz rację, to moja wina, dlatego najlepiej jest to zakończyć zanim jeszcze kogoś zabiję. - widziałam w jego ozach ból, ale z całych sił starał się pokazać, że na niczym mu nie zależy.

- Lil, przepraszam, nie miałam tego na myśli. -chciałam podejść, złapać go za rękę, mieć z nim jakikolwiek kontakt. Jednak on się odsunął. Nic nigdy w całym moim życiu nie zabolało prócz śmierci brata.

- To nie przejdzie Clare.

- Co nie wyjdzie? - nie chciałam nawet myśleć co on ma na myśli. Jednak jak do moich uszu doszło jedno słowo ''my'' wiedziałam już co zaraz nadejdzie.

- Żartujesz chyba. - powiedziałam.

- Jak nigdy jestem całkowicie poważny. Nie zniszczę cie jeszcze bardziej. Na początku chciałem żebyś go zabiła. Chciałem zobaczyć jak to robisz i na wszelki wypadek. - też zrobił przerwę jakby bał się konsekwencji. - Na wszelki wypadek jakby znaleźli Cartera. Ty byś była winna jego śmierci. No kurwa mać, teraz nie pozwolę na to żebyś siedziała za kratami za coś na co zasługiwał. Dlatego ty nie masz z tą akcją nic wspólnego, przyjadą do mnie, wezmą mnie. Proste. - opuścił głowę i znów zaczął się kierować do samochodu.

Po prostu zapomnijOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz