Dziwnie się czuję

160 15 2
                                    

Od spotkania Lila minęły dwa dni. Przez ten czas o niczym innym nie myślałam jak o jego słowach ''zabijesz go''. Czy to nie on powiedział, że jestem z tych co by muchy nie skrzywiła? A dwie godziny później mówi, żebym zabiła człowieka. Przecież ja go chciałam tylko skrzywdzić, delikatnie naruszyć, upokorzyć, ale żeby od razu pozbywać się jego życia? To jest grubsza sprawa.

Przemierzając między regałami sklepu mój telefon zadzwonił.

- Tak słucham. - powiedziałam widząc, że dzwoni nieznany.

-Witaj. - to jedno słowo, a pudełko ryżu upadło mi na podłogę. Tak się stęskniłam za tym głosem.

- Mamo? - zapytałam z nadzieją. Od trzech miesięcy z nimi nie rozmawiałam.

- Chciałam tylko przypomnieć, że zostały cztery miesiące do twoich urodzin. Więc lepiej znajdź sobie pracę. Mimo wszystko nie chce żebyś wylądowała na ulicy - czuję tak mocny chłód w jej głosie, że ciarki przeszyły mnie na wylot.

- Mamo, proszę, porozmawiaj ze mną. - błagałam jednak wiem, że szanse są zerowe na to by naprawić nasze relacje. Jedyne co słyszałam w słuchawce to cisza. Wiedziałam, że dalej jest po drugiej stronie przez przyśpieszony oddech.

- Moja córka nie żyje. - kawałki mojego serca rozpadły się na jeszcze mniejsze. Wiem, że już nikt ich nie poskłada. Aktualnie stałam ciałem na środku sklepu, moja dusza jest zupełnie gdzie indziej. Postanowiłam wziąć się w garść i nie popadać w histerię nigdy więcej. Muszę mieć odwagę by żyć.

- Już z nim nie jestem. - spojrzałam w przestrzeń przed sobą i z kamiennym wyrazem twarzy rozłączyłam się, ale przed tym usłyszałam głębokie westchnienie mojej mamy i krótki szloch. Wyszłam ze sklepu nawet nie wiedząc gdzie zostawiłam koszyk z zakupami. Zostałam sama. Bez rodziców, chłopaka, przyjaciół. Będę silna, ale wiem, że pewnego dnia wybuchnę. Wybuchnę jak tykająca bomba. Nie patrząc gdzie idę wpadłam na dość wysokiego, dobrze zbudowanego i łysego faceta. Jego twarz wyrażała wkurwienie. Nie na mnie, a na samego siebie?

- Sorry. - powiedział przez zaciśnięte zęby i odszedł. Widziałam tylko, że zaczął wyciągać telefon. Poszłam za nim i schowałam się za kontenerem na śmieci. Jedyne co usłyszałam to ''nie mogę już tego robić'', ''sam sobie za nią łaź'' i mężczyzna wsiadł do samochodu. Co robić?! Ja pierdole, już nawet prywatności nie mam. Tylko kto? Kto się mną interesuje na tyle żeby mnie śledzić, komu na tym zależy?

Już sama nie wiem co czuję. Raz jestem szczęśliwa, że to koniec. Koniec tego toksycznego czasu, w którym staczałam się z każdym dniem coraz bardziej. Niszczyłam samą siebie. Dawałam się poniżać. Pozwalałam na wykorzystywanie mnie, dlaczego? Bo myślałam, że byłam zakochana. I to szczęście zmienia się w złość, że nic z tym nie zrobiłam kiedy jeszcze nie było za późno. Że w porę nie zareagowałam kiedy powinnam. Z nienawiści przechodzę w rozpacz. Wszystko przez moją nieuwagę. Moi rodzice nienawidzą mnie tylko dlatego, że byłam tak nieodpowiedzialna, że zniszczyłam ich życie. Chciałabym teraz krzyczeć, wyć, uderzyć coś. Ale nie. Od dziś przeżywać to będę w środku.

- Clare! - usłyszałam wołanie i tylko przyśpieszyłam kroku. Nie, nie, nie, nie i jeszcze raz nie! Nie w tym momencie. - Skarbie no poczekaj na mnie. - poczułam uścisk na brzuchu i w jednej chwili zostałam przyciągnięta plecami do torsu Cartera.

- Zostaw mnie. - znów ten strach, który paraliżuje mnie od stóp do głów.

- No nie zgrywaj się. Przecież za mną tęsknisz. - zamknęłam oczy chcąc się stąd jakoś teleportować. Jednak jego ostanie zdanie wzbudziło we mnie demony.

- Ja za tobą?! Za tym wszystkim co mi robiłeś!? Wiesz co? Szczerze powiem ci, że tak faktycznie na początku tęskniłam, ale czy ty kurwa w ogóle coś do mnie czułeś jebany śmieciu? Kiedy siedziałam w pierdolonej zimnej, obrośniętej grzybem piwnicy i byłam torturowana? Bo z tego co wiem nie ruszyłeś palcem żeby mnie poszukać. - stuknęłam palcem w miejsce gdzie powinno znajdować się jego serce.

Po prostu zapomnijOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz