Prolog

5.5K 177 85
                                    

Taco Hemingway

W mojej skrzynce znalazłem oczywistą rzecz - ten list. Spodziewałem się go. Wiedziałem, że to przyjdzie, tylko że akurat w tym momencie w moim życiu. To był koniec tej całej warszawskiej sielanki. Zrezygnowanie z dziewczyny, rodziny, pasji, pracy, kumpli oraz oczywiście imprez i wszystkiego co z tym związane.

Nie chciałem wracać do domu, było mi ogromnie wstyd. Moja dziewczyna nie wiem jakby zareagowała na tą wieść. Na pewno by ze mną zerwała, jak nic.

Podjąłem najgorszą decyzję w tym dniu, zamiast poinformowania jej, wytłumaczenie no i rozstania, właśnie stałem przed barem z obcymi ludźmi, którzy wydzierali się w niebogłosy. Alkohol powodował, że słyszałem ich o wiele razy mocniej, co bardziej irytowało moją już zmęczoną psychikę.

– Chłopaki – złapałem oddech by kontynuować. – Uspokójcie się i moglibyście się tak nie wydzierać? – starałem się zabrzmieć jak najbardziej kulturalnie w razie czego.

– A masz jakiś problem, dzieciaczku?  – pomimo posiadania od dosyć dawna lat osiemnastu nadal ludzie widzieli we mnie niedojrzałego nastolatka, wygląd o tym nie mówił, bo wyglądałem raczej dobrze i dojrzale ale możliwe, że lekki brak pewności w tej chwili zadziałał na takie traktowanie.

Wolałem uniknąć bójki i po prostu odpuściłem, kolejny raz dziś.

Nie byłem ani przez chwilę dumny, ciągle uciekałem od odpowiedzialności. Zamiast porozmawiać z moją ukochaną, rozstać się w spokoju wolałem się upić, chodząc samotnie po mieście. Wydzwaniała do mnie, pisała sms-y, martwiła się. Nie potrafiłem tego sobie wybaczyć, że tak ją krzywdzę.

W tej chwili ważniejsze dla mnie było to żeby wyładować negatywną energię po prostu krzycząc. Jako, że w sumie czułem się gorzej przez to, że wypiłem - wróciły moje zmartwienia, lęki, więc musiałem jakoś sobie poradzić.

Wszedłem do kwiaciarni, kupiłem różę, już nie będę się z nią widział a zależy mi na niej. Patrząc na ten kwiat, robiło mi się automatycznie smutno, że muszę to robić to w taki sposób. Wracając do mojego domu, wiedziałem, że jej w domu nie będzie, taka dzienna rutyna akurat w tych godzinach. Zacząłem się pakować, gdy skończyłem zostawiłem krótki list wraz z rośliną o kolorze płatków intensywnej czerwieni, zabrałem też trochę jedzenia, pieniędzy w kopercie i kilka tego typu spraw ale zabrałem klucze, gdyż jak wrócę to potrzebuję mieszkania.

Niby miałem mieć obowiązek wstawienia się za tydzień. Lecz ja nie wiem jakbym mógł udawać normalnego przy wszystkich.

Wolałem teraz uciec, niż przedłużać, bo wyroku nie dam rady odwołać.

Przybyłem pociągiem w inne miasto, chciałem zaznać spokoju ducha, ciszy i tylko ciszy.

Zatrzymałem się w dziwnym hotelu na ten czas. Chociaż mogłem biec w nature, w jakiś dziki las. Cały budynek był z marmuru, wyglądał ładnie, zadbanie. Podchodząc do recepcji załatwiam pokój, noclegi, koszty i inne pierdoły. Przy okazji pytam o ładowarkę do telefonu, bo mój ledwo co żył. Recepcjonistka odpowiada, że zachęcają klientów do niekorzystania z technologii, wiedziałem, że to niezły reklamowy trik był.

Wydawało mi się ciągle, że ten pociągowy współpasażer mnie obserwuje. Dotarł do tego hotelu co ja, może przypadkiem, może nie.

***

Minęło kilka dni, faktycznie tutaj ludzie żyli jak kiedyś, jedni pisali ręcznie, drudzy bawili się a jeszcze inni czyli większość po prostu podziwiała wszystko wokół nie patrząc przez aparat telefonu komórkowego wysyłając zdjęcie na snapchata czy instastory.

Ona przestała się odzywać, pozwoliła bym zniknął z jej życia. Zrozumiała moje zdanie, lecz tęskniłem za jej dotykiem, uśmiechem, miłością. Długie rzęsy, długie nogi oraz długie włosy - za tym najbardziej ubolewałem.

Dałem sobie radę bez świecącego prostokątu, gdy tylko widziałem osobę trzymającą to urządzenie od razu uznałem, że traci czas. Wszędzie teraz one są, można wszystko sprawdzić w każdej chwili.

Świecące prostokąty, kiedyś tańczyliśmy.

Leciutko nudząc się, zacząłem pisać teksty. Czasami lecz gryzły się jak wściekłe psy. Spisywałem wszystko co się tu działo, w lirykę. Chciałem zostawić jakiś ślad po sobie.

***

W Marmurze czuję jakby duży kawał ego mi pękł,

zero technologii, niby zwierz w niewoli,

lecz ból niesie wenę, sądzę że mam więc niedoli chęć.

Dni mijały, coraz szybciej, coraz częściej obmyślałem swój żywot. Jak będzie po tych paru latach w celi, czy w ogóle przeżyje to. Nic nie wiedziałem, co tym bardziej mnie zaniepokoiło, lecz jednocześnie motywowało.

Czas mijał, a ja w końcu musiałem przyjść się wstawić.

***

Witam w nowym opowiadaniu, jak każdy widzi dotyczy ono taconafide, mam nadzieję, że Wam się spodoba i ktokolwiek będzie to czytał.
Buziole

Miłosne ecstasy ||TaconafideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz