Quebonafide
Widziałem jak w tej chwili mój nowy lokator wchodzi do celi, w której ja byłem. Popatrzył się tylko na mnie, a widząc moje tatuaże i łysą głowę, zapewne uznał mnie za groźnego i jakiegoś typowego Sebę z osiedla. W sumie nie dziwiłem się. Znajdowaliśmy się w więzieniu, więc na pewno jego zdaniem kogoś musiałem zajebać.
– Hej – tylko odezwał się jednym słowem i usiadł. – Filip a ty?
Ciekawe, zagadał do mnie, widać, że nie chce mieć we mnie wroga. Tym lepiej.
– Ja się nazywam Kuba – podałem mu rękę na przywitanie, którą chwycił na zgodę. – Spokojnie, nie zabiłem nikogo – powiedziałem na rozluźnienie sytuacji, choć wprawiłem chłopaka w zakłopotanie.
– Nie myślałem tak... Ale dobrze wiedzieć – odezwał się próbując zapanować nad sytuacją w dosyć zabawny sposób. – Kojarzę Cię skądś...
– Może się widzieliśmy, może nie. Nie wnikam w to.
Nie myślałem co powiedzieć, niby chciałem go poznać a z drugiej strony po prostu miałem trochę wyjebane.
Chłopak tylko rozglądał się po naszej wspólnej celi. Było to dosyć biedne więzienie, ale na tyle bogate, że cele były tylko dwuosobowe, a nie z większą ilością osób. W sumie podobało mi się, że ktoś dołączył, nie będzie nudno przynajmniej.
Byłem tu już kilka miesięcy, nawet próbowałem raz stąd uciec, ale chyba wiadomo z jakim rezultatem skoro wciąż tu jestem. Czekało mnie jeszcze kilka latek i powiem, że nie za bardzo mnie to przekonywało. Zwykła strata czasu. No ale co można zrobić po fakcie? Tylko pogodzić się z karmą.
Nowy zaaklimatyzował się w swoim nowym kwadracie. Niby dom ale jednak coś słabo go imitował.
– Wytłumacz mi, dlaczego nasze ubrania w tym więzieniu są akurat koloru różowego? – spytał przyglądając się swojej koszuli.
– Tego nam nie wytłumaczyli. Możliwe, że to kolor, który dla facetów ma być poniżeniem czy coś w tym stylu – odpowiedziałem wymyślając coś na szybko, nawet nie wiedziałem czy ma to jakikolwiek sens.
– Naprawdę?... – teraz nie wiem czy chłopak miał ochotę strzelić facepalma z tego co ja powiedziałem, czy dlatego że te więzienie jest tak pojebane.
***
– Tak sobie myślę..., w sumie czuję się tu jak te zabawki Tamagotchi, kojarzysz? – kiwnąłem głową bo wiedziałem o czym mówi. – Tylko pić, jeść, spać... jak Tamagotchi.
– Dobry tekst – pochwaliłem go i zacząłem rozmawiać z nim odnośnie tekstów, muzyki i tak dalej. Chłopak okazał się niezwykle oczytany i znał dużo różnych słów i używał ich w codziennej mowie.
Dziwiło mnie dlaczego znajduje się tu i teraz, w tym miejscu. Nie chciałem być nachalny i go o to pytać. Wyglądał bardziej normalnie, nie pasował do tego miejsca pełnego przestępców.
W sumie to cieszyłem się, że znalazł się tu ze mną.
To nie tak, że od razu uważałem go za nie wiadomo kogo i ile to dla mnie nie znaczy, bo znaliśmy się od dziś.
Ale bałem się, że zacznie coś dla mnie znaczyć.
Był świetną osobą, w dodatku spędzimy dużo czasu razem, a ja obawiałem się, ponieważ...
Wiem ile można zepsuć w ułamek sekundy.
– Słuchasz mnie, Kuba? – mówił do mnie, a ja się zamyśliłem o przeszłości.
– Powtórzysz? – odetchnąłem, skupiając się tym razem co mówił chłopak.
– Obiad, melancholiku – wiedział, że myślałem się o czymś przykrym. Dobrze, że nie wiedział, że wrócił do mnie smutek. W dodatku przez jego osobę, nie chodzi dokładnie o samego Filipa tylko ogólnie o ludzi i znajomości.
Jedyne co wiem o życiu. To, że jak już się jebie to zawsze wszystko na raz.
***
– Te więzienie jest chujowe; wygląd jest paskudny, cele są nie estetyczne, łazienki to już dramat. Ale przynajmniej jedzenie jest dobre.
– No – odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Dziś mało co się odzywałem, od czasów jego przyjazdu.
– Co cię dręczy, Kubuś? – powiedział z uśmiechem na twarzy, pomimo swojego pierwszego dnia tu, wyglądał optymistycznie. Jeszcze nie wie jakie on będzie miał depresyjne dni tutaj.
– Przebywanie tu, to wystarczająca katorga.
– Spokojnie, ja zostaję tutaj na około cztery lata – wzruszył ramionami.
Co?
– Jesteś spokojny idąc na tyle lat?! – lekko uniosłem głos bo byłem zdziwiony nastawieniem Filipa.
– A co, twoim zdaniem mam siedzieć w kącie i rozpaczać?
– Nie, ale za co ty poszedłeś siedzieć ogólnie?
– Handel narkotykami, nie jestem dilerem ale kilka razy zdarzyło się, że sprzedałem.
– Zjebane państwo – odechciało mi się aż jedzenia. Za gorsze przestępstwa ludzie dostają mniejsze kary.
***
Pomimo całego tego ekscytującego dnia, próbowałem stworzyć jakiś beatbox do tekstu Filipa.
Nawet gdy nie rozmawialiśmy, myślałem o nim.
Zasnął już. Ja miałem bezsenność, a myśli biły się między sobą.
Czy zaprzyjaźnię się z nowym lokatorem?
Czy kiedyś nastąpi nowy początek mojego życia?
Czy dożyję tego czasu kiedy ja stąd wyjdę?
I chyba te myśli nie dają mi spać.
CZYTASZ
Miłosne ecstasy ||Taconafide
Fanfic,,Mogę napisać ten tekst, bo najpiękniejsze jest to, Że nie chciałbyś takiego mnie." ~Quebonafide ,,Zastanawiam się, co robisz i czy nie chcesz uciec stąd, ciągle czekam, aż ktoś wreszcie temu miastu utnie prąd, chcę powodzi, zanim uschnie ląd, krz...