Quebonafide
Pamiętam ten czas, pamiętam ten czas
Jak biegliśmy razem za rękę
Patrzyłeś się tak, patrzyłeś się tak
Jakby ktoś tam rzucił zaklęcie
To nie lepszy świat, to nie lepszy świat
Chociaż chyba jest mi w nim lepiej
Zmieniłem beztroskę na hajs, beztroskę na hajs
Mówisz że to szczęście
***
Nie wiem jak to się wydarzyło. Zobaczyliśmy niebo, niebieskie z białymi chmurami. W końcu był środek wiosny. Przy tym wszystkim towarzyszył mi Filip, który również patrzył ze mną na pogodę panującą poza celą. Postanowiliśmy aktualnie udać się w jakiś las, nie wiedzieliśmy gdzie jesteśmy. Ale wiedzieliśmy jedno, musimy zmienić ubranie. Niebezpiecznym posunięciem było wychodzenie na miasto, w końcu to widać, że mieliśmy na sobie strój z pobliskiego więzienia.
– Ile będziemy tu jeszcze siedzieć? – powiedział zniecierpliwiony chłopak.
– Dobre pytanie. Raczej do momentu aż się zciemni albo nas złapią – odparłem a ten tylko westchnął. – Masz jakieś osoby zaufane, które powiedzmy, zrozumieją nasz aktualny problem, przywiozły by twoje ciuchy czy jakiekolwiek inne pasujące na nas?
– Hm... Dobre pytanie, bo nawet jeśli to przypominam ci, że nie mamy przecież telefonu.
Rozejrzałem się po okolicy lecz nie widziałem żadnych rzeczy, które byłyby przydatne, jednakże przypomniałem sobie o czymś.
– Muszę cię na chwilę zostawić, poczekasz na mnie? – on mi tylko przytaknął i poszedłem w znajome miejsce.
Zauważyłem te znajome drzewo. Miało ono ledwo widoczną dziurę gdzie schowałem kilka najpotrzebniejszych rzeczy, w tym telefon. Wszystko było owinięte folią, papierem i taśmą. Przyznam, że strasznie ciężko to zakleiłem bo nie umiałem tego odkleić, lecz w końcu po walce z tym dałem radę. Znalazłem tu co chciałem, baterię, kartę SIM i telefon, nie najnowocześniejszy tylko jakiś stary z możliwością dzwonienia a nawet z funkcją wi-fi i do tego były tam jeszcze moje klucze.
Wróciłem do mojego partnera w zbrodni i wytłumaczyłem mu sytuację.
No może nie do końca bo pominąłem ważne rzeczy ale nie musiał o tym wiedzieć.
***
Przyjechał mój kumpel, dał nam ciuchy i startowe pieniądze (które zresztą był mi winnien od bardzo dawna) i wsiedliśmy razem z nim do auta i pojechaliśmy na inne zadupie. Przynajmniej było to o wiele dalej od tamtejszego więzienia. Chłopcy przebrali się razem na tylnich siedzeniach w jakieś młodzieżowe ubrania, zupełnie inny styl niż wcześniej dotychczas oboje mieli. Następnie pojechaliśmy osobno do naszych domów a o ustalonej godzinie mieliśmy się spotkać. Mieliśmy sporo czasu dla siebie na ogarnięcie spraw.
– Jak ja się stęskniłam! Dlaczego wróciłeś tak szybko? Opowiedz mi wszystko! – rzuciła się na mnie moja dziewczyna po wstępie na moje mieszkanie.
– Moja Candy... – uśmiechnęła się na to co powiedziałem, przytuliłem ją i zacząłem głaskać po włosach.
– Ostatnio nie przyszłam w odwiedziny... Przepraszam, byłam zawalona – powiedziała z przygnębieniem w głosie, ale jej potrafiłem wybaczyć wszystko.
– Powiem tylko tyle, że sprawa jest skomplikowa, muszę się natychmiast spakować – westchnęłem jednak ona nie chciała mnie puścić.
Gdy w końcu się od niej uwolniłem, zacząłem się pakować, a ona patrzyła tylko z łzami w oczach.
Gdy wszystko zapakowałem w plecak, byłem gotowy na podróż, właściwie podróż życia.
Miałem właśnie wychodzić, gdy usłyszałem od niej pytanie:
– Kiedy wrócisz?
Nie wiedziałem co odpowiedzieć.
To było ciężkie pytanie, pomimo zawahania i lekkiego ukucia w sercu, zbliżyłem się do niej, złapałem za podbródek i pocałowałem. Łzy zaczęły jej lecieć po policzkach, wiedząc, że sam nie znam odpowiedzi na to pytanie.
– Będę tęsknić... – szlochała.
– Ja też, kochana. Jak będzie tu policja, powiedz, że nie widziałaś mnie od czasu ostatniej wizyty, dobrze? – kiwnęła głową, a ja opuściłem nasze wspólne mieszkanie.
***
– Jesteś pewny, że dasz radę przetrwać w ukryciu? Nie boisz się konsekwencji i w najgorszym wypadku wymiaru sprawiedliwości?
– Jestem na to gotowy – odpowiedział również spakowany chłopak, więc zaczęliśmy oficjalnie swoją podróż od dojechania z Warszawy do Ciechanowa.
Powitajmy nowy, wspaniały świat.
Zatrzymaliśmy się na stacji w tym mieście. Właściwie w miejscu gdzie się wychowywałem, a miałem tu pewną sprawę do wyjaśnienia. Postanowiłem zabrać se sobą swojego towarzysza - Fifiego.
Wybaczasz błędy, rozumiesz moje sprawy
I koisz nerwy, odbijam ten zepsuty świat
Gdy idę tędy z tobą.
***
Ktokolwiek to czyta niech napisze jakiś komentarz, bo potrzebuję motywacji do pisania dalszych przygód chłopców haha
CZYTASZ
Miłosne ecstasy ||Taconafide
Fanfiction,,Mogę napisać ten tekst, bo najpiękniejsze jest to, Że nie chciałbyś takiego mnie." ~Quebonafide ,,Zastanawiam się, co robisz i czy nie chcesz uciec stąd, ciągle czekam, aż ktoś wreszcie temu miastu utnie prąd, chcę powodzi, zanim uschnie ląd, krz...