Rozdział 3. Hennessy

1.8K 130 21
                                    

Quebonafide

Postanowiłem dokończyć rozmowę z Filipem. Wiedziałem, że takie sprawy trzeba wyjaśniać by nie powstawały większe konflikty. Może myślałem lekko dziecinnie ale przecież miałem prawo.

Jeszcze będziemy mieć czas by myśleć jak dorośli.

– Dlaczego płakałeś, Fifi?

Cisza.

Odpowiedziałem ciszą na ciszę.

– Co jest? Filip... – dotknąłem jego ramienia, ale on odsunął się.

Zawstydziłem się swoim czynem, a raczej tego, że tak na niego zareagował.

Wczoraj płakał w moich ramionach, dziś próbując go wesprzeć - naruszam jego strefę komfortu.

– Ja... – jego głos się jąkał, lecz niedokończył swoich myśli.

Nie wiedziałem co mam myśleć o tym, to wszystko działo się za szybko. Z tą osobą czas momentami zwalniał a raz przyśpieszał.

Minęło sporo od jego przyjazdu, lecz ja czułem jakby to było tylko kilka przelotnych godzin. Jednak jak ostatnio zaczął on płakać i mieć lekki stan depresyjny to ja go pocieszałem i go przytulałem - wtedy trwało to nadzwyczaj długo.

Przyszłość jest niepewna... – zaczął, choć jego głos był lekko inny. – Na wszelki wypadek nie mam żadnych planów.

Wytrącił mnie tym tekstem z myśli. Nie wiedziałem o co mu chodzi, co to miało na celu. Jednak chwilę myśląc zrozumiałem przekaz o jaki mu najprawdopodobniej chodziło.

Tutaj nie wiadomo czego się spodziewać – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

Zacząłem rozmawiać o problemach Fifiego, a głównie o jego obawach, lękach. Zaufał mi i zaczął się wyżalać z tego co mu na sercu leżało ostatnio. Między innymi o tym, że zostawił swoją dziewczynę. Słuchając go jak o tym mówi poczułem lekki ból w klatce piersiowej. Naprawdę współczułem mu. Ja pogodziłem się ze stratą, przyzwyczajałem się długo ale udało się. Często sobie o tym przypominam, ale walczę z myślami.

Wznieśmy nowy toast za czyjeś życie bez stresu

Stres to moja zmora, gniew to moja zbroja

Butla w moich dłoniach działa tak jak Smith & Wesson

On mówił dalej, ja cierpliwie słuchałem. Jak zaczął mówić to praktycznie nie potrafił skończyć. Pomimo wszystkiego - mi to nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie, marzyłem by mi coś o sobie powiedział, tak z głębi siebie.

Dowiedziałem się o jego rodzinie; urodził się w Kairze (stolicy Egiptu), od taty ma zamiłowanie do rapu, jego rodzice się rozstali i dużo innych rzeczy o jego przeszłości.

Pewnie chciał abym ja się otworzył po nim, lecz jestem trochę zamknięty w sobie. Zbyt by powiedzieć wszystko w jednej chwili.

Chciałem mu dużo rzeczy ujawnić. Ale nie mogłem, myślałem, że z biegiem czasu będę powoli wykładał swoje karty; swoje mocniejsze i słabsze strony. Ja zgubiłem się w myślach, popatrzyłem na niego i on też. Otworzył on usta, lecz po chwili je zamknął. Zastanawiałem się co takiego chciał mi powiedzieć.

Jesteś moją Hennessy

Truję ciebie, opowiadam o problemach, których nie wie nikt

Proch w proch, niby Medellín, oh

I nikomu już nie ufam, chyba zmienię PIN

***

Minął jakoś spokojnie ten dzień. Był trochę nostalgiczny, lecz i takie momenty bywają w życiu.

Moje myśli brzmiały w pewien rytm, tworząc dziwne zdania.

W Tobie się gubię na moment, ej

W Tobie się gubię na miesiąc, kwartał, wieczność

***

Tak wiem, że rozdział miał być wcześniej.
Ogólnie opowiadanie jest na #9 z ponad 4 tysięcy opowiadań "yaoi" (dane z 15 maja 2018 roku [choć wynik utrzymuje się od około tygodnia wow]), dziękuję Wam.
Miejcie dobry dzień!

Miłosne ecstasy ||TaconafideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz