Quebonafide
Postanowiłem dokończyć rozmowę z Filipem. Wiedziałem, że takie sprawy trzeba wyjaśniać by nie powstawały większe konflikty. Może myślałem lekko dziecinnie ale przecież miałem prawo.
Jeszcze będziemy mieć czas by myśleć jak dorośli.
– Dlaczego płakałeś, Fifi?
Cisza.
Odpowiedziałem ciszą na ciszę.
– Co jest? Filip... – dotknąłem jego ramienia, ale on odsunął się.
Zawstydziłem się swoim czynem, a raczej tego, że tak na niego zareagował.
Wczoraj płakał w moich ramionach, dziś próbując go wesprzeć - naruszam jego strefę komfortu.
– Ja... – jego głos się jąkał, lecz niedokończył swoich myśli.
Nie wiedziałem co mam myśleć o tym, to wszystko działo się za szybko. Z tą osobą czas momentami zwalniał a raz przyśpieszał.
Minęło sporo od jego przyjazdu, lecz ja czułem jakby to było tylko kilka przelotnych godzin. Jednak jak ostatnio zaczął on płakać i mieć lekki stan depresyjny to ja go pocieszałem i go przytulałem - wtedy trwało to nadzwyczaj długo.
– Przyszłość jest niepewna... – zaczął, choć jego głos był lekko inny. – Na wszelki wypadek nie mam żadnych planów.
Wytrącił mnie tym tekstem z myśli. Nie wiedziałem o co mu chodzi, co to miało na celu. Jednak chwilę myśląc zrozumiałem przekaz o jaki mu najprawdopodobniej chodziło.
– Tutaj nie wiadomo czego się spodziewać – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
Zacząłem rozmawiać o problemach Fifiego, a głównie o jego obawach, lękach. Zaufał mi i zaczął się wyżalać z tego co mu na sercu leżało ostatnio. Między innymi o tym, że zostawił swoją dziewczynę. Słuchając go jak o tym mówi poczułem lekki ból w klatce piersiowej. Naprawdę współczułem mu. Ja pogodziłem się ze stratą, przyzwyczajałem się długo ale udało się. Często sobie o tym przypominam, ale walczę z myślami.
Wznieśmy nowy toast za czyjeś życie bez stresu
Stres to moja zmora, gniew to moja zbroja
Butla w moich dłoniach działa tak jak Smith & Wesson
On mówił dalej, ja cierpliwie słuchałem. Jak zaczął mówić to praktycznie nie potrafił skończyć. Pomimo wszystkiego - mi to nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie, marzyłem by mi coś o sobie powiedział, tak z głębi siebie.
Dowiedziałem się o jego rodzinie; urodził się w Kairze (stolicy Egiptu), od taty ma zamiłowanie do rapu, jego rodzice się rozstali i dużo innych rzeczy o jego przeszłości.
Pewnie chciał abym ja się otworzył po nim, lecz jestem trochę zamknięty w sobie. Zbyt by powiedzieć wszystko w jednej chwili.
Chciałem mu dużo rzeczy ujawnić. Ale nie mogłem, myślałem, że z biegiem czasu będę powoli wykładał swoje karty; swoje mocniejsze i słabsze strony. Ja zgubiłem się w myślach, popatrzyłem na niego i on też. Otworzył on usta, lecz po chwili je zamknął. Zastanawiałem się co takiego chciał mi powiedzieć.
Jesteś moją Hennessy
Truję ciebie, opowiadam o problemach, których nie wie nikt
Proch w proch, niby Medellín, oh
I nikomu już nie ufam, chyba zmienię PIN
***
Minął jakoś spokojnie ten dzień. Był trochę nostalgiczny, lecz i takie momenty bywają w życiu.
Moje myśli brzmiały w pewien rytm, tworząc dziwne zdania.
W Tobie się gubię na moment, ej
W Tobie się gubię na miesiąc, kwartał, wieczność
***
Tak wiem, że rozdział miał być wcześniej.
Ogólnie opowiadanie jest na #9 z ponad 4 tysięcy opowiadań "yaoi" (dane z 15 maja 2018 roku [choć wynik utrzymuje się od około tygodnia wow]), dziękuję Wam.
Miejcie dobry dzień!
CZYTASZ
Miłosne ecstasy ||Taconafide
Fanfiction,,Mogę napisać ten tekst, bo najpiękniejsze jest to, Że nie chciałbyś takiego mnie." ~Quebonafide ,,Zastanawiam się, co robisz i czy nie chcesz uciec stąd, ciągle czekam, aż ktoś wreszcie temu miastu utnie prąd, chcę powodzi, zanim uschnie ląd, krz...