Quebonafide
Szok, w milionera z kundla w rok, w milionera z kundla w rok
Żyję jakbym wygrał w Lotto, Lotto
Byliśmy ciągle w trasie. Jechałem w kierunku północy Polski, nie wiedziałem gdzie dojadę ale wolałem uciekać jak najdalej od województwa mazowieckiego. Tak na wszelki wypadek jakby nas szukali.
Oglądnąłem się w bok na mojego pasażera, trzymał głowę na szybie i miał zamknięte oczy, jak widać zasnęło mu się. Na widok jego uroczej buźki mimowolnie się uśmiechnąłem a potem skupiłem wzrok na drodze. Może pojedziemy do Trójmiasta? Może na mazury? Jechaliśmy w tamtą stronę więc pewnie zostaniemy tam na dłużej.
***
– Filip... Filipku... Taco... Tacuś... Pora wstawać – niepewnie otworzył oczy i spojrzał się na mnie dziwnie.
– O co... chodzi? – zapytał z chrypką i po chwili zaczął kaszleć.
– Mamy postój i wypadałoby zrobić jakieś zakupy zwłaszcza żywieniowe, przed nami długa droga – przytaknął, ogarnął się i poszliśmy do sklepu.
***
– Dlaczego wziąłeś farbę?
– Po prostu zawsze farbuje się na różne kolory, już miałem chyba wszystkie – zaśmiałem się – tym razem padło na ten – pomachałem farbą do włosów jak ekscytujące się dziecko z zabawki. No cóż sporo czasu tego nie robiłem.
Spoglądając na google maps zauważyłem, że w pobliżu jest kąpielisko publiczne więc postanowiłem, że się tam zatrzymamy na chwilę i w tym czasie również zmienie swój wygląd.
Kupiłem dosyć sporo rzeczy w markecie, które w tej chwili były bardzo potrzebne, kilka koszulek, kąpielówki jak i inne pierdoły.
– Pomożesz mi? – brunet był bardzo wyrozumiały i potrafił nanieść farbę na włosy, dziwiłem się, że tak się angażował i przy tym starał.
Nowy kolor to ja.
Gdy skończyliśmy postanowiliśmy popływać ze względu na okazję. Przez ten czas odkąd wyjechaliśmy Filip się mało odzywał, wydawał się być lekko nieobecny. Chciałem wiedzieć o czym tak myśli.
Nie wiem dlaczego tak się ekscytowałem, w końcu odpuściłem całą rodzinę i dodatkowo uciekłem z więzienia. Powodu do szczęścia nie miałem jakoś szczególnie. Jednak jak patrzyłem na niego, nawet jak był smutny, zdenerwowany czy w jakimkolwiek był stanie czułem ciepło w środku siebie. Zbliżyłem się do niego i wiedziałem o tym, jednak coraz bardziej czułem się z tym niezręcznie.
Cieszyłem się że wyjechaliśmy razem.
O, mi serce bije tak jak David Guetta
Czuję się teraz jak milioner z getta
Bo moje małe miasto to fawela
***
Postąpiłem jak kompletny kretyn, nawet Taco się na mnie fochnął. Siedziałem sobie na ręczniku na trawie obok kąpieliska i piłem browary. On w porównaniu do mnie pływał jednak po pewnym czasie odpuścił i dosiadł się do mnie.
– Mogę jednego? – leżały obok mnie dwa czteropaki z czego jeden się skończył, przytaknąłem mu głową – teraz to ty się nie odzywasz.
– Jestem lekko zajebany i będę gadał same głupoty, więc bezpieczniej się zamknąć.
– Przesadzasz...
Co jest ze mną? Boże co jest ze mną?
Słyszę więcej, czuję więcej, widzę więcej i to trochę ciężkie dla mnie odkąd wiem. Bo mi kurwa pęka serce i to dzieje się codziennie, jakby miało odciąć tlen.
Odetchnąłem a potem zobaczyłem Filipka zamartwiającego się, to powiedziałem co mi przyszło do głowy po alkoholu.
– Jesteśmy bogaci, a ty nadal masz taką smutną twarz – spojrzał się na mnie. – Uśmiechnij się, mając tyle pieniędzy co my, możemy zrobić wszystko.
I chyba to był jego problem.
CZYTASZ
Miłosne ecstasy ||Taconafide
Fanfiction,,Mogę napisać ten tekst, bo najpiękniejsze jest to, Że nie chciałbyś takiego mnie." ~Quebonafide ,,Zastanawiam się, co robisz i czy nie chcesz uciec stąd, ciągle czekam, aż ktoś wreszcie temu miastu utnie prąd, chcę powodzi, zanim uschnie ląd, krz...