Rozdział VIII

872 128 39
                                    

Dwóch czternastoletnich Gryfonów przemieszczało się po szkolnych korytarzach najciszej jak umieli. Ubrani w płaszcze i szale wyszli z zamku, a chłód jaki panował na zewnątrz uderzył w ich twarze. Policzki i nosy dostały rumieńców, ale to nie spowodowało, że ich zapał zmalał. 

Szybkim krokiem szli ścieżką idącą od dziedzińca szkoły, aż nie znaleźli się w hangarze na łodzie. Podeszli do zakurzonej skrzyni, którą otworzyli.

- Engorgio. - mruknął Taehyung, a skrzynia wypełniła się różnego typu fajerwerkami. - Widzisz? Mówiłem, że je załatwię. 

- Tae, myślisz, że to dobry pomysł? - Jungkook spojrzał niepewnie na przyjaciela. 

- Oczywiście, że tak. Ja mam same dobre pomysły. - chłopak uśmiechnął się i mruknął - Reducio*.

- Ile za to dostaniemy minusowych punktów?

- Więcej niż zazwyczaj, ale warto rozruszać ten zamek. Niektórzy tu są bardziej skamieniali niż gargulce. - uśmiechnął się i zamknął skrzynię. 

~*~

W Dziurawym Kotle było mniej ludzi niż zwykle, a to dlatego, że większość uczniów Hogwartu nadal była w swoich rodzinnych domach, a wrócić mieli po Nowym Roku. Co jakiś czas do pubu przychodził dorosły czarodziej lub czarownica, jednak nadal więcej przewijało się tu dzieciaków, którym nudziło się w zamku. Jednymi z takich właśnie dzieciaków byli Hoseok, Seokjin i Yoongi, którzy popijali kremowe piwo. Jin siedział wpatrując się w napój jakby ten zrobił mu jakąś krzywdę i teraz chłopak czeka na przeprosiny. Za to pozostała dwójka dyskutowała zawzięcie o drużynach Quidditcha. Co robił z nimi Yoongi? Otóż, średnio widziało mu się siedzieć cały czas samemu w dormitorium, dlatego też przyjął zaproszenie od młodszego Puchona, by spędził z nimi przerwę świąteczną.

- Mówię ci, Toyohashi Tengu** wygrają. Z roku na rok mają coraz lepszą drużynę. 

- Coś ty, nie mają szans z Sokołami z Heidelbergu. To są pewniacy. - Hoseok upił łyk piwa kremowego i kontynuował. - Pamiętasz ich grę z Harpiami z Holyhead? 

- No tak, ale przecież to szukająca Harpii złapała znicz.

- Ale to nie zmienia faktu, że nadal są jedną z najlepszych drużyn, o ile nie najlepszą.

Rozmawiali tak przez dłuższy czas, gdy w końcu Seokjin wybuchnął. Może nie zaczął krzyczeć, a raczej zaczął wygadywać coś zupełnie od czapy. Yoongi i Hoseok zamilkli wpatrując się w niego, jakby zobaczyli Jina uprawiającego jakikolwiek sport. A on po prostu mówił. Mówił coś co pierwszy raz nie miało sensu. 

- Ja nie rozumiem. Jak można tak nagle urwać kontakt. Ja rozumiem, zmienił się, okej, ale żeby tak od razu? Bez późniejszego odzywania się? Nie jest mi przykro, o nie. - zaśmiał się ironicznie. - Dlaczego miałoby być mi przykro? Że przez ostatnie kilka lat spotykałem się z nim niemal codziennie i uczyłem, a on tak po prostu ode mnie odszedł? To bezsensu. Nie jest mi wcale przykro. Bo niby czemu miałoby być mi przykro? - spojrzał nagle na Hoseoka ze wzrokiem w którym widać było jakby miał płomyki w źrenicach. - Może znalazł nowego korepetytora, co? Może znalazł kogoś lepszego? Przecież nie ma nikogo mądrzejszego, przystojniejszego i zabawniejszego ode mnie, tak? Od Kim Seokjina! - zaczął szybciej oddychać patrząc to na Hoseoka, to na Yoongiego, jakby oczekując od nich potwierdzenia swoich słów. Gdy takowego nie otrzymał, złapał za ucho od kufla i duszkiem wypił jego zawartość w postaci kremowego piwa.

Upłynęło coś około dwóch minut, gdy w końcu Hoseok i Yoongi spojrzeli na siebie, nieźle zdziwieni zachowaniem starszego Puchona. Najmłodszy z nich intensywnie myślał co też może powiedzieć lub jak zareagować wobec Seokjina, który oparł się o krzesło i zaczął wpatrywać w pusty kufel. 

You're a wizard, Hoseok | jhs · myg ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz