Rozdział XII

765 84 78
                                    

Młody Gryfon wystraszył się, gdy znienacka jego przyjaciel rzucił mu zawinięty pergamin na kolana. Spojrzał na Jungkooka, który usiadł po drugiej stronie łóżka chłopaka. 

- Słuchaj, dobrze wiesz, że jestem kiepski z pisania jakichkolwiek referatów czy rozprawek...

- Nie chcę żebyś pisał, Taehyung. Masz to po prostu przeczytać.

Jak na żądanie, rozwinął pergamin i zaczął czytać napisane na nim słowa mając nieco zmarszczone brwi. Jungkook domyślił się łatwo, że chłopak nic a nic z tego nie pojmuje, ale w ten sposób łatwiej będzie mu cokolwiek wytłumaczyć. 

- Dobra, fajnie, ale co to ma znaczyć? "Zły równa się czarny"? Jeśli jesteś rasistą to musimy na ten temat szczerze porozmawiać. Wiesz, nie można tak nazy...

- Taehyung. - westchnął. - To nie o to chodzi. 

- Więc o co?

- Naprawdę się nie domyślasz? Tu chodzi o Jimina i jego zachowanie. Widzisz? To są jego emocje. - wskazał palcem na wybrane słowa znajdujące się na pergaminie. - A to są kolory włosów, jakie towarzyszą tym emocjom. Teraz rozumiesz?

- Czyli... Nie jesteś rasistą, tylko Jimin ma czarne włosy, gdy jest zły? 

- Tak, dokładnie! Teraz rozumiesz?

- No nie bardzo.

- Pomyśl trochę. - Jungkook zmierzwił jego włosy, na co ten się skrzywił i od razu zaczął je poprawiać. - Zauważyłeś, żeby wcześniej, rok lub dwa lata temu, Jiminowi aż tak zmieniały się te kolory? Od tego roku jest tak, jakby jego emocje zdawały się buzować. 

- Myślisz, że jest to spowodowane czymś konkretnym?

- Nie mam pojęcia. Najłatwiej byłoby z nim o tym porozmawiać, ale nie jestem pewien czy chciałby powiedzieć cokolwiek. Jesteśmy jego przyjaciółmi, a wiemy o nim niewiele.

- Wiesz, jest w tym wieku, gdzie hormony szaleją...

- Nie sądzę, żeby to w tym leżał problem, Tae. Jestem przekonany, że tu chodzi o coś całkiem innego.

- Więc co z tym zrobimy? - Taehyung spojrzał na przyjaciela, który wziął do rąk pergamin i na nowo go zawinął. 

- Myślę, że warto byłoby odwiedzić panią Pomfrey.

Tak więc nazajutrz oboje udali się do skrzydła szpitalnego, tuż po skończonych zajęciach. Im bliżej byli celu tym mniej byli pewni tego o co konkretnie mają się poradzić. Fakt, pani Pomfrey była pielęgniarką, jednakże to nie oznaczało, że zna się na metamorfomagii. Równie dobrze będzie mogła im kazać poradzić się McGonagall, ale sami nie widzą sensu w zawracaniu głowy dyrektor szkoły. 

Przeszli przez przedsionek i główną izbę, by za chwilę zapukać w drzwi do gabinetu Poppy Pomfrey. Chwilę potem postać starszej kobiety o miłym wyrazie twarzy pojawiła się przed nimi. Spojrzała na nich z lekko zmarszczonymi brwiami.

- Coś się stało? Ktoś się zranił? - spytała wręcz prześwietlając ich wzrokiem

- Nie, nie. - Jungkook delikatnie się uśmiechnął. - My... czy możemy zająć pani chwilkę?

Bez wahania wpuściła ich do swojego gabinetu i ruchem dłoni nakazała im usiąść na krzesłach. Jungkook myślał, jak może odpowiednio ułożyć pytanie, mnąc przy tym skrawek szaty. Taehyung natomiast rozglądał się po pomieszczeniu.

- Więc? - patrzyła to na jednego to na drugiego z chłopców. - O co chodzi? 

- Chodzi o naszego przyjaciela. - zaczął Jungkook. - Jest metamorfomagiem, ale ostatnio coraz częściej... jakby to powiedzieć... zmieniają mu się kolory włosów. To znaczy... łatwo się denerwuje, to na pewno. I jakiś taki przygnębiony jest od jakiegoś czasu. 

- Oczekujecie ode mnie pomocy w takiej sprawie? - westchnęła cicho. - Zajmuję się urazami cielesnymi, chłopcy, nie znam się za bardzo na czymś takim. 

Widząc, jak obaj chłopcy zmarkotnieli, zrobiło jej się ich żal.

- Ale skoro wasz przyjaciel ma wahania nastroju i chodzi przygnębiony, to może ma to podłoże psychiczne? Może coś go trapi, ale nie ma z kim o tym porozmawiać? Dam wam radę, drogie dzieci. Spróbujcie z nim porozmawiać lub niech zrobi to ktoś, komu ufa. Może też być właśnie tak, że nie ma przed kim się otworzyć.

Jungkook zaczął analizować słowa pielęgniarki zaraz po tym, jak opuścili jej gabinet, oczywiście dziękując za jakąkolwiek pomoc, i wyszli ze skrzydła szpitalnego. Pomyślał, że pani Pomfrey może mieć rację i na ten moment najlepiej będzie porozmawiać z Jiminem, jednak nie był przekonany co do tego, że chłopak im powie wprost co się dzieje.

Dlatego wpadł na pomysł, aby wkręcić w to pewnego Puchona, któremu Jimin zdolny był zaufać.

~*~

Dzieciaki na trybunach, z domu Slytherina i Hufflepuff, kibicowali swoim kolegom podczas meczu Quidditcha. Dało się też zauważyć Krukonów kibicujących Puchonom, wyjątkiem był Namjoon wierny swojemu przyjacielowi. Ten jednak skrycie kibicował nie tyle co żółto-czarnym, a ich ścigającemu. 

Z wyrazem twarzy, nie ukazującym jakichś większych emocji, wpatrywał się w poczynania swojego przyjaciela z Hufflepuffu, który sam zdążył zdobyć już czterdzieści punktów dla swojej drużyny. Jednakże coś go ściskało od środka, gdy Camille za każdym razem podleciała przybić Hoseokowi piątkę, jako nagroda za dobry rzut. Yoongi wyobrażał sobie wtedy, że goni ją jej własną pałką do gry. 

- Jung, jak zwykle z resztą, nie zawodzi Puchonów i zdobywa kolejne punkty dla swojej drużyny! Ślizgoni, ci wstrętni, parszywi...

- Kim Taehyung! Nie zaczynaj znów tej błazenady! - profesor McGonagall uniosła głos spodziewając się kolejnych negatywnych słów w stronę drużyny Slytherina.

- ... są do tyłu dwudziestoma punktami. 

Wzrok McGonagall powoli przenosił się na boisko, jednak kątem oka obserwowała ona młodego Gryfona i gotowa była w każdym momencie na niego nawrzeszczeć, gdyby przypadkiem miał powiedzieć coś niestosownego.

Dokładnie w ten sam sposób Yoongi obserwował Camille, która mimo gry kręciła się blisko Hoseoka. Czuł coraz bardziej, jak jego żołądek robi fikołki, jednak uparcie twierdził, że to nie zazdrość, a ilość landrynek, jakie zjadł dziś po śniadaniu. 

Po wygranym przez Puchonów meczu Ślizgon chciał pogratulować swojemu przyjacielowi, jednakże trafił na kogoś innego.

- O! Cześć Yoongi. - Camille uśmiechnęła się miło do chłopaka.

- Ta, cześć. - mruknął. - Gdzie Hoseok?

- Dopiero przed chwilą przyszedł do szatni. Przekazać coś?

- Nie trzeba, sam mogę z nim porozmawiać, nie potrzebuję do tego przerośniętej sowy. 

- Ojej. - zamrugała zdziwiona. - Jesteś niemiły. 

- Tak? Przykro mi. - przewrócił oczami. 

- Wiesz co, Yoongi? Mam dla ciebie świetną radę. - jej twarz nagle spoważniała i przybrała jakby złowrogą aurę. - Nie wiem co chcesz zrobić, ale radzę trzymać się z dala od Hoseoka.

- Bo co mi zrobisz? - zmarszczył brwi widząc nietypowy obraz Puchonki.

- Powiem wszystkim, że jesteś gejem. Raczej wątpię, by Hoseokowi się to spodobało. - uśmiechnęła się cwaniacko. Yoongi nie wiedział, jak ma zareagować, więc po prostu stał i słuchał słów dziewczyny. - Odsuń się od niego, bo pożałujesz i Hoseok już nigdy się do ciebie nie odezwie, wybryku natury. - wysyczała i wyminęła chłopaka, pozostawiając go w osłupieniu. 

~*~

WESOŁYCH ŚWIĄT 

Ogłaszam, że żyję. Ledwo, ale żyję!

Przepraszam za kilka miesięcy bez publikacji!!!



You're a wizard, Hoseok | jhs · myg ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz