Miłość w Hogwarcie III

308 15 0
                                    

Po wyjściu z gabinetu profesor postanowiłam poszukać Malfoya i z nim szczerze porozmawiać. Miałam nadzieję, że na osobności będzie chociaż trochę inny.
Szłam w kierunku pokoju wspólnego Slytherinu dokładnie powtarzając sobie drogę, która kazała mi iść Mcgonagall. Mijałam wiele ciekawych obrazów, szłam wieloma schodami i korytarzami. Mniej więcej w połowie drogi zobaczyłam jakiegoś chłopaka. Podeszłam trochę bliżej, starając się żeby mnie nie zauważył. Kiedy byłam już dośc blisko nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście. Przede mną energicznym krokiem szedł nie kto inny jak Draco Malfoy. Nagle zaczęłam panikować, co ja mam mu powiedzieć, jak zacząć żeby na wstępie nie zaczął mnie obrażac. Okej, Kate, uspokój się- pomyślałam- jakoś to będzie. Kiedy byłam 3 metry za blondynem powiedziałam:
- Hej Draco
Chłopak odwrócił się. Nie wyglądał na zadowolonego.
- Czego chcesz?- zapytał
- Porozmawiać, po prostu- uśmiechnęłam się najszczerzej jak umiałam
- Nie mam o czym rozmawiac z kimś takim jak ty- warknął
- Ej, posłuchaj- zbliżyłam się o krok- chciałam cię po prostu przeprosic, nie chcę się z tobą kłócić, nawet jeżeli będziesz wyzywać mnie od szlam, mnie to nie rusza, jedyne co zrobię w takiej sytuacji to odpowiem ci sensownie jak w pociągu, a chyba nie chcesz żeby jakaś "szlama"- zrobiłam cudzysłów palcami- zniszczyła twoją
reputację, prawda?
- Dobra, jasno powiedz czego oczekujesz?
- Nie chcę kłótni, tyle.
- Dlaczego miałbym przystawać na propozycje takiej szlamy jak ty?
- A dlaczego wyszedłeś z kolacji jak tylko dowiedziałeś się, że jestem w Slitherinie? Bałeś się, że dopiekę ci przy stole?
- Zamknij się ruda szlamo!- krzyknął
- Oj no weź bo się zarumienię- powiedziałam ironicznie- po co nam takie kłótnie, nie oczekuje przyjaźni, nie oczekuje akceptacji, ale przynajmniej nie wchodźmy sobie
w drogę, co ty na to?
- Posłuchaj- Draco zrobił krok do przodu tak, że dzieliło nas tylko 30 cm- nie będę przystawać na żaden układ, mogę obrażac kogo zechcę!
- Draco- spojrzałam prosto w jego rozgniewane stalowe oczy- wiem, że tam w środku- dotknęłam jego torsu w miejscu gdzie jest serce- jesteś zupełnie inny. Dlaczego udajesz złą osobę? Po co ci ta maska? Przyjaciół nie zdobywa się poprzez zastraszanie innych. Swoim zachowaniem powodujesz, że ludzie akceptują cię bo się ciebie
boją, nie sądzisz, że to bez sensu. Wiem, że boisz się, że jeżeli staniesz się inny niż jesteś stracisz reputacje "króla Slitherinu", że zostaniesz sam z tym wszystkim że jeżli się zmienisz i nikt nie będzie się ciebie bał to zostaniesz porzucony, ale zaufaj mi prawdziwi przyjaciele cię nie opuszczą np. Blaise, zrobiłby dla ciebie wszystko i wiem, że wspierałby cię w twojej przemianie. Draco jesteś przystojny, inteligentny i zdolny, jeżeli się zmienisz, tylko na tym zyskasz. Myślę, że to o wiele ważniejsze niż sława pod tytułem "Draco, pogromca szlam", pomyśl nad tym- uśmiechnęłam się- dobranoc królu Slitheinu.
W tym momencie wyminęłam go i po prostu poszłam zostawiając Malfoya na środku wielkiego korytarza.

***

W pokoju wspólnym było naprawdę dużo Ślizgonów, czułam się nieswojo nie znając nikogo. Postanowiłam więc udawac, że interesuję się obrazami, które wisiały na ścianach.
Swoją drogą były naprawdę ładne. Szłam z głową w górze, aż nagle na kogoś wpadłam. Obróciłam się szybko:
- Przepraszam, nie zauważyłam cię- powiedziałam zdenerwowana
- Nic się nie stało Rudzielcu- odpowiedział Blaise
- No tak, jak zawsze ty- uśmiechnęłam się.
- Czemu tak długo cię nie było, zacząłem się martwic, że się zgubiłaś.
- Po drodze rozmawiałam z Malfoyem, chciałam mu powiedziec parę rzeczy, uświadomic i przeprosić za akcję w pociągu.
- Myślę, że czego byś mu nie powiedziała to i tak jak grochem o ścianę, aczkolwiek gratuluję, że w ogóle z tobą rozmawiał.
- No, powiedzmy, że rozmawiał- zaśmiałam się
Nagle do pokoju wszedł Malfoy. Rzucił na mnie dziwne spojrzenie i podszedł do Blaisa.
- Chyba nie zaprzyjaźniłeś się z tą sz... z tym kimś- powiedział gryząc się w język.
- Cieszę się, że przemyślałeś to o czym ci mówiłam, jednak masz serce- uśmiechnęłam się- dobranoc Blaise, do zobaczenia na zajęciach- powiedziałam i poszłam.
- Do zobaczenia Rudzielcu- krzyknął czarnoskóry kiedy już odchodziłam.
Kiedy już wychodziłam z pokoju wspólnego i kierowałam sie do sypialni drogę zastawiły mi trzy dziewczyny. Wszystko wyglądalo komicznie, jakby ktoś wyjął je z amerykańskiego filmu dla nastolatek. Jedna, "najważniejsza" stała na środku a jej dwie "psiapsiółki" staly trochę z tyłu po jej bokach. Dziewczyna stojąca 20 cm przede mną
miała długie blond włosy, tonę podkładu, maskary, różu, cienia do powiek i innych rzeczy. W skrócie lalka Barbie w brzydkiej wersji.
- Hej Ruda szlamo- powiedziała z pewnością w głosie
- Hej, brzydsza wersjo Barbie- uśmiechnęłam się a dziewczyna zrobiła się czerwona od złości.
- Słuchaj mała, nic nie warta, głupia szlamo!
- Slucham dziewczyno ze słoikiem Nutelli na twarzy, która nazywa to makijażem.- obejrzałam się za siebie, Draco i Blaise patrzyli na mnie i śmieli się z całej sytuacji.
- Jak śmiesz tak do mnie mówic! Ty szpetna pokrako!
- Mówię co widzę, to chyba nic złego, ponoć szczerość w tych czasach jest ceniona. A teraz, jeżeli będzie Pani dla mnie tak łaskawa i uraduje mnie powiedzeniem czym zasłużyłam sobie na panienki uwagę- powiedziałam udając służącą.
- Zamknij się! Słuchaj!- zbliżyła się i ściszyła ton- Draco jest TYLKO mój, rozumiesz?!
- Jasne- podniosłam ręcę w geście obronnym- i dodałam na tyle głosno by Malfoy usłyszał- DRACO JEST TYLKO TWÓJ. A tak na marginesie, twój krzyk i wyzwiska nie robią na nikim wrażenia. Dobranoc Panienko- ukłoniłam się teatralnie i ją wyminęłam kierując się do sypialni.
Na chwilę jeszcze tylko odwróciłam się i spojrzałam na chłopców, dalej nie mogli powstrzymac śmiechu, to był naprawdę miły widok. Nie sądziłam, że kiedykolwiek zobaczę
jak ten blondyn się śmieje dzięki mnie. Poczułam przez chwilę, że decyzja pozostania w Slythernie była słuszna.

***

Wstałam punkt 7:00. Wygrzebałam jakieś ubrania z kufra i poszłam wziąść szybki prysznic. Kiedy wyszłam ubrana i uczesana moje współlokatorki jeszcze smacznie spały.
Podeszłam do dużego lustra w naszej sypialni, nigdy nie zwracałam uwagi na to co ubieram, jak się maluję, nie było to dla mnie ważne tak jak dla innych dziewczyn.
Postanowiłam jednak, że zrobię lekki makijaż, namalowałam cienkie kreski na powiekach, nałożyłam maskarę na rzęsy, są naprawdę długie i gęste, chyba mój jedyny atut.
Po cichu wyszłam z sypialni przechodzac przez pokój wspólny, który świecił pustkmi, ciekawe czy ktokolwiek wstał, była 7:30 pierwsze zajęcia miałam o 8:45 więc stwierdziłam, że spokojnie zdążę na śniadanie.
Wchodząc do Wielkiej Sali widziałam dużo osób z Gryffindoru, ale przy stole Slytherinu prawie nikogo nie było. Podeszłam do stołu, szukałam Blaisa lecz bez skutku, na moje szczęście
a raczej nieszczęście przy stole siedział Draco. Postanowiłam, że usiąde kilka miejsc obok niego. Widziałam, że źle wyglądał, był bledszy niż zwykle i nic nie jadł.
Martwiłam się, naprawdę. Może nie jest dla mnie nikim ważnym, ale jest człowiekiem tak samo jak ja, musiałam dowiedzieć się o co chodzi, ale miałam nadzieję, że sam zacznie rozmowę czymś w stylu "nie siadaj tu", "won stąd", jakież było moje było zdziwienie kiedy dostałam karteczkę z napisem "dlaczego tu siedzisz?" odpisałam
szybko "bo jestem ze Slitherinu i chciałabym coś zjeśc", odpowiedź mnie zaskoczła "nieźle dałaś wczoraj popalić Greengrass" odpisałam "dziękuję...Draco, czy coś się stało?
Jesteś blady i nie jesz" Malfoy wstał od stołu i idąc w stronę wyjścia powiedział "nie twój interes".
Nie wiedziałam o co mu chodzi, jeszcze przed chwilą normalnie ze mną rozmawiał a nagle przypomniało mu się, że jestem "szlamą"? Od tego wszystkiego straciłam apetyt.
Postanowiłam poszukać sali, w której będę miała lekcję eliksirów. Wstałam od stołu i zaczęłam przemierzać korytarze Hogwaru. Dochodziła dopiero 8:00 więc nigdzie się nie śpieszyłam. Mijałam kolejne korytarze, schody, obrazy i uczniów. Nagle z pośród wielu twarzy wyłoniła się dziewczyna o rudych włosach- Ginny- pomyślałam.
Szybko pobiegłam do niej i się przywitałam.
- Hej Ginny, co tam u ciebie? Mam pierwszą lekcję eliksirow i nie wiem gdzie jest sala.
- Hej Kate, ja mam lekcję w sali obok zaprowadzę cię a teraz mów jak to się stało, że jesteś w Slytherinie?!
- Zaraz ci wszytko opowiem, słuchaj, normalnie Tiara przydzieliłaby mnie do Gryffindoru, ale zobaczyła, że mam dar zmiany ludzi na lepsze, nie mam pojęcia o co jej tak właściwie chodziło, ale powiedziała McMgonagal, że widziała moją rozmowę w pociągu z Malfoyem i ponoc wziął sobie moje słowa do serca, więc zważając
na to jaki mam wpływ na ludzi przydzieliła mnie do Slytherinu bo stwierdziła, że mogę dużo zmienic, i wiesz co? Chyba miała rację, Malfoyowi juz się trochę poprawilo.
- Ojej to wspaniale!- krzyknęła rudowłosa- nie mam pojęcia jak ci się to udało!
- Ja też nie- zaśmiałam się
Dotarłyśmy pod salę na długo przed rozpoczęciem lekcji więc postanowiłyśmy porozmawiac jeszcze trochę o wszystkim i o niczym. W końcu zadzwonił dzwonek na lekcje.
Profesor Snape natychmiast pojawił się przed drzwiami sali.
- Wchodźcie- powiedzial szorstkim tonem
- okej, ja uciekam, do zobaczenia- powiedziała Ginny- znajdź sobie jakiś miejsce, najlepiej nie za blisko Snapea
- Paa- powiedziałam
***
Witam na lekcji eliksirów, nie toleruje rozmów, trzymania nóg na łwace, Malfoy i dotykania czegokolwiek, zrozumiano?-prawie krzyknął- świetnie a teraz przedstawię wam waszą nową koleżankę, Kate Szepks siadaj gdziekolwiek.
Spojrzałam na klasę, wszędzie miejsca były zajęte oprócz jednego, koło Blaisa, szybko usiadłam koło niego
- Hej Blaise, dlacego nie siedzisz ze Smokiem?
- Snape nas rozsadził rok temu bo za dużo gadaliśmy- uśmiechnął się
- To może my też nie powinniśmy rozmawiać, bo nas również rozdzieli- usmiechnęliśmy sie do siebie
- Dzisiaj- zaczął mówic profesor- będziecie pracowac w parach, zaraz przejdę po klasie i wylosujecie numery napisane na karteczkach, każdy numer jest napisany dwa razy jeżeli ktoś wylosuje numer jeden idzie do osoby, która również ma numer jeden, zrozumiano, świetnie!
Snape zaczął chodzic z woreczkiem, w którym były karteczki i kazał po kolei każdemu z nas wylosowac.
-Kartki zostały rozdane, kto ma numer jeden?- zapytał Snape
Rękę podniósł Blaise i Draco.
- Usiądźcie razem, szybko!
Draco podszedł do mnie i spojrzał się znacząco.
- Że niby ja mam ci ustąpic miejsce?- spytałam udając oburzenie
- A masz problem ze słuchem? Snape kazał mi usiąśc z Zabinim, więc rusz się- warknął
- Ej, Draco, wyluzuj- wstałam- znowu udajesz przed publiką- powiedziałam szeptem i poszłam pod ścianę.
Numery leciały po kolei a ja czekałam na swoją kolej, miałam numer 16. Patrzyłam jak zaczynają tworzyc się pary, aż w końcu profesor zapytał
- Kto ma numer 16?
Podniosłam niepewnie rękę i zobaczyłam, że moją parą jest Greengrass ...

Miłość w HogwarcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz