Miłość w Hogwarcie V

222 13 0
                                    

Obudziłam się w skrzydle szpitalnym. Koło mnie siedział Blaise i Ginny. Uśmiechnęłam się kiedy ich zobaczyłam.
-Hej Ruda! Jak się czujesz- spytał mulat
- Bywało lepiej- zaśmiałam się- ile spałam?
- Dwa dni- szybko odpowiedziała Ginny.
- Dwa dni?!- powiedziałam z niedowierzaniem- tyle zaległości do nadrobienia.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- Spokojnie, specjalnie dla ciebie prowadziłem staranne notatki- powiedział Zabini
- Ojej, to miłe z twojej strony- uśmiechnęłam się- Tak w ogóle, jak się tu znalazłam, ostatnie co pamiętam to twarde kafelki w łazience chłopców.
- Malfoy cię tu przyniósł- powiedziała Ginny
- Niemożliwe, Malfoy by mnie tam zostawił- zaśmiałam się.
- Draco naprawdę się przejął tym co sie stało, ale nie chce mi nic powiedzieć- powiedział z żalem Blaise- może ty nam opowiesz.
- Chciałabym, ale obiecałam Malfoyowi, że nikt się nie dowie co tam zaszło. Po prostu zrobiłam dobry uczynek. A tak w ogóle jak on się czuje?
- Zdrów jak ryba- uśmiechnęła się Ginny
- Chociaż tyle dobrego.
Niespodziewanie przed moim łóżkiem pojawiła się profesor Mcgonagall.
- Dzień dobry pani profesor- powiedzieliśmy chórem
- Dzień dobry- odpowiedziała uprzejmie- moglibyście mnie na chwilę zostawić z Kate sam na sam?- spytała
- Oczywiście- powiedzieli
- Pa Kate, trzymaj się- Ginny pocałowała mnie w policzek
- Na razie Rudzielcu- powiedział Blaise, złapał Ginny za rękę i wyszli.
- Kate- zaczęła profesor- Czy zdajesz sobie sprawę z tego jakie zaklęcie rzuciłaś na Malfoya?
- Oczywiście, że tak. Chciałam żeby wyzdrowiał. Nie mogłam już patrzeć, jak się męczy.
- Rzuciłaś bardzo niebezpieczne i potężne zaklęcie. Często nawet najlepszym czarodziejom ono nie wychodzi. Musiałaś włożyc w to całe serce i energię. Miałaś dużo szczęścia, że skończyło się na dwudniowej śpiączce. Wiesz w ogóle jak działa to zaklęcie, rzucałaś je już kiedyś?
- Tak, nauczyła mnie go mama. Rzucałam je zawsze kiedy była przeziębiona i nigdy nie przytrafiło mi się coś takiego.
- A czy mama mówiła jak niebezpieczne jest to zaklęcie?
- Mówiła tylko, że ma swoją cenę- powiedziałam trochę zmieszana
- Otóż, to zaklęcie omal cię nie zabiło. Draco był bardzo chory. Nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Miał urojenia, widział różne, niestworzone rzeczy. Tej choroby nie moża było wyleczyć od tak dlatego musiałaś zużyc bardzo dużej swojej energii żeby ją z niego wypędzić. Jestem dumna, że byłaś gotowa poświęcić się dla kogoś kto tak źle cię potraktował. Dlatego też postanowiłam przyznać Slytherinowi 40 dodatkowych punktów.
- Dziękuję pani profesor- powiedziałam uradowana.
- Dziwi mnie tylko, że sam Malfoy nie pofatygował się żeby ci podziękować.
- Pani profesor, to jest Draco Malfoy, on nie dziękuję i nie przeprasza.- powiedziałam bez emocji.
- Zostawię cię teraz samą, musisz odpoczywać jeszcze dwa dni- uśmiechnęła się
- Do widzenia- powiedziałam
- Do widzenia Kate- rzuciła na odchodne.

***

Minęły dwa dni od czasu wizyty profesor Mcgonagll czyli dzisiaj wychodzę. Smutno było mi trochę z powodu Malfoya, a raczej braku jego odwiedzin. Spodziewałam się, że do mnie nie przyjdzie, w końcu to Draco.
Był piątek godzina 16:00 więc dawno po lekcjach. Postanowiłam pożyczyć od Blaisa notatki z poprzednich dni żeby sobotę i niedzielę mieć wolną. Szłam wolnym krokiem do pokoju wspólnego Slyterinu mając nadzieję, że tam go znajdę. Po 15 minutach byłam już na miejscu. Rozczarowałam się, ponieważ nigdzie nie widziałam Zabiniego.
Stwierdziłam więc, że pójdę do sypialni, żeby się przebrać i odświeżyć. Idąc po schodach na górę minęłam moje współlokatorki, które naprawdę cieszyły się z tego, że w końcu wróciłam. Chciałam jak najszybciej wziąc prysznic. Podeszłam na kufra i wyjęłam ubrania na zmianę. Kiedy już miałam wchodzić do łazięki usłyszłam miauczenie.
No tak- pomyślałam- przecież ja mam kota. Lemmy leżał na moim łóżku jak gdyby nigdy nic. Podeszłam do niego i wzięłam go na ręce żeby go przytulic. Kiedy odkładałam go
z powrotem na łóżku zobaczyłam brązowego misia. Do jego łapki była przywiązana wstążka z karteczką. Szybko ją otworzyłam było tam napisane tylko jedno słowo:
"Dziękuję
D.M"

Na początku bardzo się ucieszyłam bo pomyślałam, że Draco jednak umie podziękować drugiej osobie, ale im dłużej patrzyłam na tę kartkę tym bardziej w to nie wierzyłam.
Stworzyłam zupełnie inną teorię. Myślałam, że to Blaise wszytko zorganizował, ponieważ było mu wstyd za Malfoya. Może to głupia teoria, ale był tylko jeden sposób żeby się o tym przekonać.

***

Wyszłam spod prysznica, ubrałam się w czarne leginsy i czarną koszulkę z ulubioną kapelą. Zrobiłam lekki makijaż, wzięłam kartkę do ręki i wyszłam w kierunku pokoju wspólnego. Od razu zauważyłam Zabiniego. Jak gdyby nigdy nic podeszłam do niego i zapytałam:
- Hejo, pożyczysz mi te notatki z całego tygodnia?
- Ruda nie załamuj mnie, naprawdę w piątek wieczorem chcesz przepisywać notatki? Chodź z nami na imprezę!
- Nie chyba jeszcze nie czuję się na siłach- skłamałam
- Ehh no dobra, ale jutro się nie wywiniesz- zaśmiał się
- Jasne- uśmiechnęłam się- to leć już po te bazgroły.
- Poczekaj chwilę- powiedział i poszedł w kierunku sypialni.
Nie minęło 5 minut a Blaise już był z powrotem
- Trzymaj- powiedział- i baw się dobrze.
- Ty również- uśmiechnęłam się i poszłam do sypialni.
Chciałam jak najszybciej zobaczyć, czy to Blaise napisał tę karteczkę. Otworzyłam jego notatki i sprawdzałam każdą literę z wyrazu "dziękuję".
To co odkryłam było do przewidzenia.
********************************
Wiecie już o co chodzi?

Miłość w HogwarcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz