Miłość w Hogwarcie VII

225 14 1
                                    

Bałam się, ale nie chciałam dać tego po sobie poznac. Robiłam dobrą minę do złej gry. Mnie i Malfoya dzieliła odległość dwóch kroków. Postanowiłam postawic wszystko na jedną kartę. Zbliżyłam się na tyle, że różdżka Dracona dotykała mojego mostka.
- Draco- powiedziałam cicho i położyłam dłoń na przedramieniu ręki, w której trzymał różdżkę, powoli opuszczając ją w dół- myślisz, że ci wszyscy ludzie wzniosą dla ciebie aplauz jeżeli rzucisz na mnie drentwotę? Myślisz, że umocnisz tym swoją pozycję? Myślisz, że wszystkie dziewczyny pokochają cię jeszcze bardziej? Jeżeli tak- zaczęłam się cofac wyprostowując mu rękę tak, że znowu dotykała mojego mostka, po czym cofnęłam się o dwa kroki i położyłam swoją różdżkę na ziemię.
Cała sala zamarła. Kątem oka zobaczyłam, że całej sytuacji przygląda się profesor Mcgonagall, a Blaise wstaje od stołu i wyciąga różdżkę w stronę Malfoya.
Spojrzałam na niego i przecząco kiwnęłam głową na znak, że wiem co robię. Zabini usiadł na miejsce.
- Zrób to- powiedziałam głośno.
Malfoy stał jak wryty, widziałam, że bije się z myślami. Jego oczy biegały po całej sali. W pewnym momencie opuścił różdżkę i pośpiesznie wyszedł z Wielkiej Sali.
Nie wiedziałam co robić. Stałam na środku Wielkiej Sali a setka uczniów wpatrywała się we mnie z szeroko otwartymi oczami. Pomyślałam, że najlepszym wyjściem będzie pójście do sypialni i poczekanie tam aż do kolacji.
Kiedy szłam do wyjścia zatrzymała mnie profesor Mcgonagall.
- Ja...ja naprawdę nie rozumiem waszych relacji-powiedziała lekko odębiała Minevra
- Proszę mi wierzyć, ja też nie- powiedziałam i odeszłam.

***

W drodze do pokoju mijałam jeszcze niczego nieświadomych uczniów. Zdałam sobie sprawę, że to ostatni taki widok bo przez najbliższy czas będę postrzegana jako pogromca potwora rzecznego. To będzie straszne. Nie chciałam żeby tak wyszło. Narobiłam tylko problemów sobie i Draconowi.
W sypialni czekały już na mnie moje dwie przyjaciółki Millicenta Bulstrode i Tracey Davis. Po ich minach wiedziałam, że zaraz zaczną się pytania dotyczące Smoka.
Usiadłam więc na łóżku, wzięłam Lemmiego na ręce i czekałam na lawinę pytań.
- Jak ty to zrobiłaś?!- krzyknęła Millicenta
- Jesteś z Draconem?- zapytała Tracey
- Jak całuje?
- Jaka była reakcja ludzi na sali?!
- Boże dziewczyny uspokójcie się- powiedziałam- między mną a Draconem jest tylko mur. Jakbyśmy byli razem to chyba nie celowałby we mnie.
- Ale jak udało ci się uniknąć drentwoty z jego różdżki?- zapytała podekscytowana Millicenta
- Zacznijmy od tego, że wcale nie chciałam żeby on tę różdżkę wyciągnął. Miałam mu tylko przekazać wiadomośc od Hanny Abbott i podziękować mu za to, że mnie uratował dzisiaj rano, ale wyszło jak wyszło. Zdenerwowałam się, powiedziałam na głos to, co powinnam na osobności i...się stało. Muszę go jakoś przeprosić, poprosić o rozmowę, chociaż po tej akcji wątpię żeby to było możliwe.
- Jak widać dla ciebie nie ma nic niemożliwego- uśmiechnęła się Tracey.
- Wyślę mu list. Poczekajcie chwilę.
Zeszłam z łóżka i zaczęłam w pośpiechu szukać kawałka pergaminu i pióra. Kiedy je znalazłam usiadłam na łóżku i zaczęłam pisac.

,,Spotkajmy się dzisiaj, chcę porozmawiać na osobności
K.K"

Zwinęłam list w rulonik i zawiązałam na nóżkę sowy. Usiadłam na łóżku, muszę się odstresować- pomyślałam. Wyciągnęłam e-papierosa z szuflady przy łóżku i zaciągnęłam się dymem. Był taki przyjemny. Zaczęłam się nim bawic, robic kółka i inne sztuczki. Poczułam się lepiej i na chwilę zapomniałam co się wokół mnie dzieje. Nagle coś zastukało w szybę. To była sowa. Otworzyłam okno i wzięłam do ręki zgrabny kawałek pergaminu.

,, Nie mamy o czym rozmawiać
D.M"

Odpisałam od razu:

,, Draco, proszę. 5 minut, nie potrzebuję więcej
K.S"

Wysłałam sowę, która niemal natychmiast przyfrunęła z odpowiedzią:

,,Jeżeli ci tak zależy to dzisiaj jest impreza w maskach w pokoju wspólnym. O 1:00 koło biblioteczki
D.M"

Byłam szczęśliwa, że uda mi się wyjaśnić dzisiejsze zajście. Źle się zachowałam szczególnie, że parę godzin wcześniej to właśnie Malfoy uratował mi życie kiedy spadałam z miotły na boisku. Chciałabym miec już tę rozmowę za sobą. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Pozostało mi tylko czekać...
Obudziłam się, na zewnątrz było już ciemno. Na brodę Merlina! Która godzina?! Szybko spojrzałam na zegarek. Uff dopiero 22:00. Wstałam z łóżka i postanowiłam wziąść relaksującą kąpiel. Napuściłam wody do wanny i wlałam mój ulubiony truskawkowy olejek. Kiedy dochodziła 23:00 postanowiłam, że czas skończyć pluskanie i się przygotować.
Weszłam do pokoju opatulona białym ręcznikiem i stanęłam przed szafą. W co ja mam się ubrać. Wyrzucałam kolejne ubrania na podłogę mówiąc co chwila ,,nie, nie, nie".
Po 30 minutach zastanowienia i wyrzuceniu całej garderoby z półek postawiłam na małą czarną, czarne rajstopy i czarne skórzane trampki. Poszłam wysuszyć i podkręcić odrobinę moje naturalnie kręcące się włosy. Makijaż. Czarne kreski, tusz do rzęs i bezbarwny błyszczyk. Godzina 00:30. Zostało tylko wyczarowanie maski.
Najlepsza będzie chyba czarna- pomyślałam. Wyobraziłam sobie każdy jej detal i skupiłam się żeby stworzyc ją z leżącej na łóżku poduszki. Udało się! Efekt był lepszy niż oczekiwałam. Zostało 10 minut. Czas zejśc do pokoju wspólnego.
Zabawa trwała w najlepsze. Wszyscy tańczyli, pili, palili. Nikt nie wiedział kto jest kim co pozwalało na chwilowe zapomnienie o czystości krwi. Świetny pomysł.
Kierując się do wskazanego przez Malfoya miejsca minęłam wielu Ślizgonów, którzy chcieli porwać mnie do tańca. To było nawet miłe i pewnie bym się zgodziła gdyby nie fakt, że czekał już na mnie Draco.
Stał przy oknie i patrzył na księżyc. Jego prawie białe włosy wyglądały w tym świetle niezwykle. Podeszłam do niego.
- Hej-powiedziałam cicho
- Cześc, o czym chciałaś rozmawiać?- zapytał
- Posłuchaj- zaczęłam niepewnie- to co się dzisiaj wydarzyło...to nie miało tak wyjść, naprawdę. Po prostu zdenerwowałam się, że znowu przed publiką jesteś taki...nieludzki i nie wytrzymałam. Chciałam cię za to przeprosić i podziękować, że uratowałeś mnie dzisiaj kiedy spadłam z miotły.
- Wiesz...to co mi powiedziałaś dzisiaj w Wielkiej Sali dało mi do myślenia. Rzeczywiście będąc okrutnym wobec ludzi, nie sprawię, że mnie pokochają, ale nie mogę się temu przeciwstawić, tak jestem wychowany, muszę gardzic każdym kto nie jest czystej krwi.
- Draco, twoje wychowanie nic nie zmienia. Wiem, że pod tą maską- wskazałam na jego maskę i ją podniosłam- kryje się człowiek o wielkim sercu, który chętnie pomaga innym. Musisz tylko chcieć się zmienić, nie dla Blaisa, nie dla rodziców, nie dla znajomych. Dla siebie- uśmiechnęłam się- Zasługujesz na to Draco.
- Sam nie wiem, mówię jedno, robię drugie, chyba nie potrafię się zmienić.
- Samo to, że stoję obok ciebie i ze mną rozmawiasz już jest zmianą. Nie da się człowieka zmienic w jeden dzien. Sukces to pojedyncze małe kroki.
W tym momencie mocno go przytuliłam szepcząc "Wierzę w ciebie Draco" i szybko się odsunęłam. Koniec końców przecież Malfoy mnie nie lubi. Odwróciłam się i zrobiłam trzy kroki do przodu, z zamiarem pójscia do sypialni, puścili wolną piosenkę więc odwróciłam się jeszcze by coś powiedzieć
- Draco nie stój jak słup soli tylko znajdź Greengrass i z nią zatańcz. Oboje wiemy, że by tego bardzo chciała.
- A może ty chciałabyś ze mną zatańczyc?- uśmiechnał się i złapał mnie za rękę.

Miłość w HogwarcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz