Miłość w Hogwarcie VI

235 13 0
                                    

- Blaise ty głupku!- wykrzyczałam
- Ej Ruda, co się stało?- zapytał zdziwiony.
- Co się stało?!- pokazałam mu kartkę- To się stało- syknęłam.
- O! Malfoy napisał ci podziękowania, to miłe- powiedział udając, że niczym nie wie.
- Blaise- powiedziałam już spokojnym głosem- nie traktuj mnie jak idiotki. Wiem, że ty to napisałeś.
- Ruda...- zaczął chłopak niepewnym głosem- przepraszam. Uratowałaś temu debilowi życie o mało nie przypłacając tego swoim własnym, a on nawet nie powiedział głupiego "dziękuję". Było mi za niego strasznie wstyd...dalej jest. Dlatego postanowiłem to napisać, żeby w twoich oczach nie wyszedł na totalnego dupka.
- To miłe z twojej strony, ale nie spodziewałam się od niego podziękowań, przecież to DRACO MALFOY- zaakcentowałam mocno dwa ostanie słowa.
- To go nie usprawiedliwia, mimo, że jest jaki jest, powinien ten jeden raz schować dumę do kieszeni i podziękować. To nie kosztuje wiele.
- Najwyraźniej on ma inną skali wartości- powiedziałam i odeszłam.
- Kate!- krzyknął za mną Zabini
Odwróciłam się i podeszłam do niego.
- Nie chciałabyś może pójść na tę imprezę? Organizuje ją Malfoy i powiedział, że tym razem żadnych Gryffonów więc nie mam z kim pójść.
- Myślę, że bardziej od Gryffonów nie chce widziec tam mnie.-wykrzywiłam usta w coś na kształt uśmiechu- ale dziękuję za zaproszenie. Lecę przepisywać notatki, paaa.
- Na razie Rudzielcu- powiedział Blaise i się uśmiechnął.

***

Obudziłam się bardzo wypoczęta, nic dziwnego, dochodziła 11:00. Tak, jestem śpiochem. Wstałam z łóżka uprzednio się rozciągając. Moje współlokatorki spały jak zabite, zapewne za sprawą wczorajszej imprezy. Podeszłam do szafy i wyjęłam legginsy i ciepłą bluzę. Poszłam do łazięki wziąc szybki prysznic i po 15 minutach byłam już prawie gotowa żeby zejść na śniadanie. Jeszcze tylko lekka kreska na powiece, tusz na rzęsy i gotowe.
Kiedy wchodziłam do Wielkiej Sali stół Slytherinu był prawie pusty. Siedziało przy nim może z 20 osób, które też nie wyglądały najlepiej. Podtrzymywane głowy na rękach, ogromne kubki z kawą lub wodą, podkrążone oczy. Na każdym kroku było widac skutki uboczne wczorajszych wariacji w moim domu.
Usiadłam mniej więcej w połowie długości stołu i nałożyłam sobie na talerz dwa tosty z dżemem truskawkowym. Mmmmmmm, pychota, prawie tak dobry jak mojej babci- pomyślałam.
Dzisiaj sobota. Nie chcę całego wolnego czasu poświecić na przepisywanie notatek. Postanowiłam spróbować czegoś nowego. Latania na miotle.

***

Byłam już na stadionie od Quidditcha. Nie mam pojęcia czy jestem odpowiednio ubrana bo nigdy wcześniej nie latałam na miotle. Oczywiście w teorii wiem jak to wygląda i co powinnam robić, ale wiadomo, że teoria z praktyką nie zawsze idzie w parze.
Usiadłam na miotle. No dobra i co teraz- pomyślałam- chyba nie zadziała jak powiem "lec". Skupiłam się więc na tym żeby miotła oderwała się od ziemi. Nagle poczułam jak lekko unoszę się nad boiskiem. UDAŁO SIĘ- krzyknęłam radośnie. No okej, teraz powoli do góry. Nic trudnego- wmawiałam sobie. W rzeczywistości utrzymanie równowagi było bardzo ciężkie. Byłam coraz wyżej, zaczęłam się bac. Chcę na dół! Chcę na dół- krzyczyałam w myślach. Nagle poczułam szarpnięcie. Miotła wyrwała do przodu. Leciałam bardzo szybko na dodatek nie wiedząc gdzie. Nosiło mnie po całym boisku do Quidditcha a ja nie wiedziałam jak nad tym zapanować. Starałam sobie przypomniec wszystko co czytałam na temat latania, ale bez skutku.
Nagle straciłam równowagę i puściłam miotłę. Zaczęłam spadac. Krzyczałam. Miałam przed oczami całe moje życie streszczone w krótkim filmie. Przyjaciele, rodzice, dziadkowie, Hogwart, Ginny, Blaise, Malfoy...
Zderzenie. Nie bolało tak bardzo jak myślałam. Czy tak wygląda śmierc? Otworzyłam oczy. Na brodę Merlina! To gorsze niż śmierc!
- Jesteśmy kwita- powiedział blondyn gdy zobaczył, że otworzyłam oczy.
- Malfoy w tej chwili postaw mnie na ziemię!- krzyknęłam
- Właśnie usiłuję to zrobic jakbyś nie widziała- stwierdził obojętnym głosem.
Wylądowaliśmy. Draco postawił mnie na ziemię a ja od razu upadłam. Nie wiedziałam gdzie jest góra a gdzie dół. Nogi same się pode mną uginały.
- Co tu robisz Draco- zapytałam próbując wstać
- To chyba pytanie do ciebie.
- Przyszłam poćwiczyć latanie- odpowiedziałam z pewnością w głosie
- No popatrz, tak się składa, że jestem kapitanem drużyny Slytherinu w Quidditcha i za chwilę mamy trening.
Zrobiłam oczy jak pięc złotych. Malfoy kapitanem? Niemożliwe.
- To ja już pójdę- powiedziałam próbując się podnieśc z ziemi
- Poczekaj, odprowadzę cię do skrzydła szpitalnego- powiedział Smok.
- Przepraszam pana, widział pan Dracona Malfoya?- zapytałam żartobliwie
- Oj cicho już bądź Kate- powiedział i się usmiechnął
Nie wierzyłam własnym uszom. Czy on właśnie powiedział do mnie po imieniu? Czy on właśnie zaoferował się, że zaniesie mnie do skrzydła szpitalnego? Niemożliwie.
To tylko sen, albo Blaise wypił eliksir wielosokowy i zmienił się w Malfoya. Nie ma innego wytłumacznia.
Z tą myślą straciłam przytomnośc.

***

Obudziałam się. Znowu zemdlałam. Znowu jestem w skrzydle szpitalnym. Znowu przyniósł mnie Malfoy. Historia lubi się powtarzac- pomyślałam.
- Dzień dobry Słonko- powiedziała pielęgniarka.
- Dzień dobry. Jak długo byłam nieprzytomna?
- Spokojnie, nic cię nie ominęło, jakieś 20 minut.- odpowiedziała pani Pomfrey.
- Jeszcze trochę i będę miała kartę stałego klienta- zaśmiałam się
- Postaraj się, żebym nie musiała ci jej zakładac, a teraz zmykaj- powiedziała i poszła.
Wstałam więc z łóżka i poszłam do Wielkiej Sali, ponieważ była akurat pora obiadu. Szłam korytarzami jak zwykle podziwiając mijane obrazy gdy nagle usłyszałam czyjąś rozmowę. Podeszłam bliżej i zaczęłam nasłuchiwac.
- Chciałabym mu powiedziec, ale nie mam odwagi- głos pierwszej dziewczyny
- To napisz list- głos drugiej
- Niee, to głupie, Draco pewnie go nawet nie przeczyta...a tak bardzo chciałabym, żeby wiedział jak bardzo podobała mi się wczorajsza noc...
Nie wierzyłam w to co słyszę. To było obrzydliwe! Postanowiłam jednak, że podejdę do tych dziewczyn i zaoferuję się, że przekażę jej słowa Smokowi przy okazji dziękując mu za uratowanie mnie dzisiaj.
Wyszłam zza rogu i pewnym krokiem podeszłam do dziewczyn. Okazało się, że owymi dziewczynami były Hanna Abbott- jedna z najbrzydszych Puchonek i jej przyjaciółka Susan Bone.
- Hej dziewczyny, nazywam się Kate.
- Hej, ja jestem Hanna, a to moja przyjaciółka Susan- wskazała na rudowłosą.
- Słyszałam, że usiedliłaś Malfoya- powiedziała ruda
- A z tego co ja przed chwilą słyszałam to ktoś inny- spojrzałam znacząco na blondynkę, która się zarumieniła
- Nic ci do tego- broniła jej Susan
- Ej, spoko, chciałam zoferowac pomoc. Jeżeli chcesz- zwróciłam się tu do Hanny- mogę przekazac Draconowi to co chciałabyś mu powiedziec.
- Skąd mam wiedziec, że mogę ci ufac, przecież jestes ze Slytherinu- powiedziała z przekąsem blondynka
- Jestem, ale to skomplikowane. Tiara przydzieliłaby mnie do Gryffindoru gdyby nie mój...jak to ujęła...dar. Więc bądźcie spokojne. Nie zrobię nic głupiego.
- No dobrze.- zaczęła Hanna- chciałabym żebyś powiedziała Smokowi, że to była najlepsza i najbardziej upojna noc w moim życiu. Dodaj też, że chciałabym się z nim jeszcze niedługo spotkac i mam nadzięję, że wyjdzie z tego coś więcej.
- Nie ma sprawy- powiedziałam- tylko jeszcze jedno pytanko. Jeżeli powiem to głośno, wiecie, tak żeby usłyszało to parę osób to coś się stanie?
- TO MA WIEDZIEC TYLKO MALFOY- powiedziała ruda
- Nie Susan, niech wiedzą- powiedziała Hanna- nie, nic się nie stanie jeżeli to zrobisz- powiedziała tym razem zwracając się do mnie.
- Okej, znaczy nie przewiduję tego, ale Draco czasem nie chce mnie w ogóle słuchac przy publice, więc mogę nie miec wyjścia. Do zobaczenia na obiedzie!- powiedziałam i odeszłam.

***

Nareszcie dotarłam do Wielkiej Sali, byłam głodna, ale wiedziałam, że mam misje do wykonania. Idąc wzdłuż stołu Slytherinu szukałam Malfoya, niestety nigdzie go nie było.
Kiedy już chciałam siadać do stołu zobaczyłam tlenioną blond czuprynę wśród tłumu dziewczyn. Smok jak gdyby nigdy nic siedział przy stole nie zwracając uwagi na swoje adoratorki. Postanowiłam podejść do niego i poprosić o rozmowę.
- Hej Draco, możemy porozmawiac?- zapytałam
- Nie mam o czym rozmawiac z taką szlamą jak ty- powiedział, a dziewczyny które go otaczały zaczęły śmiac sie jak idiotki.
- Okej w takim razie powiem to przy wszystkich- zaczęłam- Hanna Abbott poprosiła mnie żebym przekaza...
- Dobra chodźmy stąd- powiedział Malfoy wstając od stołu
- Ależ siadaj, nie fatyguj się do takiej SZLAMY jak ja- powiedziałam a chłopak usiadł i spuścił głowę.- Jak już mówiłam Hanna Abbott poprosiła mnie żebym ci przekazała, że to była najcudowniejsza i najbardziej upojna noc w jej życiu. Chciałaby również się z tobą niedługo spotkac i ma nadzieję, że wyjdzie z tego coś więcej. Swoją drogą, myślałam, że masz lepszy gust- powiedziałam, obróciłam się na pięcie i odeszłam.
- SZEPKS!!- krzyknął Malfoy a na sali zrobiło się cicho...zbyt cicho.
Odwróciłam się a Draco stał z różdżką nakierowaną w moją stronę.

Miłość w HogwarcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz