Miłość w Hogwarcie VIII

222 13 0
                                    

Stałam jak wryta, przecież on mnie nawet nie lubi. Odwróciłam się za siebie żeby upewnić się czy mówi do mnie. Czułam jak się rumienię. Spuściłam głowę i powiedziałam:
- Draco...ja nie umiem tańczyc.
W tym momencie Malfoy nachylił się nade mną i szepnął mi do ucha "Wierzę w ciebie Kate". Po tych słowach nie mogłam mu odmówić bo to tak jakbym zaprzeczyła samej sobie.
- Dobry chwyt Smoku- powiedziałam i się uśmiechnęłam.
Chłopak poprowadził mnie na sam środek pokoju i objął w talii. Nie wiedząc dlaczego serce zaczęło mi szybciej bić. Wmawiałam sobie, że to dlatego, iż stresuję się, że ktoś mnie rozpozna i zobaczy jaką jestem straszną tancerką. Draco przylgnął do mnie trochę bardziej i przytknął czoło do mojego co sprawiło, że byłam jeszcze bardziej zmieszana.
Co tu się dzieje?- pomyślałam. Serce waliło mi jak oszalałe, nie wiedziałam co on chce zrobić, ani jak powinnam się zachować. Miałam w głowie milion myśli.
- Nie stresuj się tak Szepks- powiedział cicho Draco.
- Skąd pomysł, że się niby stresuję?- zapytałam ze zdziwieniem
- Przecież słyszę jak szybko bije ci serce, zaraz wyskoczy- uśmiechnął się Malfoy
- Boję się, że ktoś mnie rozpozna- skłamałam
- Oj Kate, Kate, nie umiesz kłamać- uśmiechnął się szczerze.
- Ehh, wiem. Chyba powinnam wziąść u ciebie parę lekcji- zaśmiałam się cicho
- Sugerujesz, że jestem kłamcą?!- powiedział z udawanym oburzeniem
- Sugeruję, że jesteś świetnym kłamcą- posłałam mu uśmiech.
Tańczyliśmy jeszcze jedną piosenkę przytuleni do siebie. Nagle Malfoy trochę mocniej zacisnął ręce wokół mojej talii. Zbliżył swoją twarz do mojej tak, że czułam jego perfumy. Zamknęłam oczy i upajałam się zapachem. Poczułam oddech chłopaka, dzieliło nas zaledwie kilka milimetrów. Otworzyłam oczy i widziałam, że Draco jest o krok żeby mnie pocałować. Nie wiedziałam czy tego chcę. Nie wiedziałam czy powinnam się zgodzić. Nie wiedziałam czy to właściwe. Nie wiedziałam czy nie jestem kolejna na jego liście dziewczyn do zaliczenia. Draco lekko musnął moje usta swoimi a ja jakby wyrwałam się z amoku. Zrobiłam krok do tyłu.
- Przykro mi Malfoy, ale nie chcę być kolejną dziewczyną, którą odhaczysz na swojej liście.
Odwróciłam się i pobiegłam do swojego dormitorium.
Zmyłam makijaż i usiadłam na parapecie z papierosem w jednej ręce i kubkiem zielonej herbaty w drugiej. Tak właśnie robiłam kiedy nie mogłam spać lub po prostu potrzebowałam chwili dla siebie na przemyślenia.
Co przed chwilą się zdarzyło? Co mogło się zdarzyc? Dlaczego on nie może się zdecydować?- pytałam sama siebie.
Zaczyna świtac a ja dalej siedzę na parapecie i patrzę jak niebo zaczyna robic się pomarańczowe. Pierwsze promienie słońca przyjemnie ogrzewały moją twarz. Zamknęłam oczy. Poczułam się senna. Położyłam się i zasnęłam, dwie godziny później obudził mnie budzik. Była 8:00.
Umyta, ubrana i umalowana wyszłam z dormitorium kierując się w stronę Wielkiej Sali. Jedyne o czym marzyłam to ogromny dzbanek kawy.
- TY MAŁA RUDA SZLAMO!!- usłyszałam za sobą głos Greengrass.
Odwróciłam się i zobaczyłam Astorię trzymającą różdżkę wymierzoną prosto we mnie. To chyba jakiś żart-pomyślałam. Ile osób jeszcze będzie do mnie celowac w tym tygodniu?
- Już druga osoba w ciągu 24 godzin celuje we mnie różdżką, ludzie co z wami?- powiedziałam poirytowana.
- Najwyraźniej sobie zasłużyłaś szlamo- powiedziała blondynka
- No okej, Malfoy mógł się wkurzyć, ale nie mam pojęcia o co może chodzić tobie.
- Widziałam cię wczoraj z Malfoyem! Tańczyliście, przytulaliście się! ON JEST MÓJ!- wykrzyczała ostanie zdanie.
- Astoria...-podeszłam bliżej o parę kroków- ja nie mam zamiaru ci go zabrac, zaprosił mnie do tańca na znak zakopania toporu wojennego, to wszystko- stwierdziłam spokojnie
- Kłamiesz! Prawie cię pocałował! Widziałam!-krzyczała- Dlaczego mnie nie chce całowac?- zaczęła szlochac- Dlaczego na mnie nie patrzy? Nie rozmawia? Co ty mu zrobiłaś?!
- Posłuchaj, ja tylko powiedziałam mu, co o nim myślę, że powinien się zmienić. Może tobie też by to pomogło- powiedziałam spokojnie
- Co ty masz czego ja nie mam?- zapytała przez łzy- Przecież jesteś szlamą!
- Pomogę ci się zmienić, sprawię, że Draco będzie twój, ale najpierw opuść różdżkę bo nie zrobisz krzywdy mi, ale wszystkim Ślizgonom. Jeżeli stracimy przez ciebie 50 punktów to nie będziesz dobrze postrzegana, prawda?
Astoria opuściła różdżkę a ja do niej podeszłam. Dzieliło nas pół metra.
- Ehh...-zaczęłam- Myślę, że Draco zwrócił na mnie uwagę, ponieważ jak widzisz jestem trochę inna niż reszta dziewczyn ze Slytherinu. Mam naturalny makijaż, ubrania które więcej zasłaniają niż odkrywają, włosy bez lakieru. Potrafię przemówic mu do rozsądku, ponieważ jestem spokojna i myślę trzy razy zanim coś powiem. Astoria- zrobiłam mały krok w jej stronę- zobacz na siebie. Masz piękne duże zielone oczy, długie blond włosy i piękną figurę. Nie potrzebujesz tych wszytkich dodatków- zrobiłam w powietrzu kółko wokół jej twarzy sygnalizując, że mówię o makijażu- ani tego- dotknęłam ręką jej włosów, kótre były aż twarde od ilości lakieru- a już na pewno nie potrzebujesz tego- wskazałam na zbyt krótką spódniczkę i bluzkę z głębokim dekoltem. To pierwsze rzeczy które musisz zmienic. Drugim krokiem będzie zachowanie. Przestań udawac słodką idiotkę bo Malfoyowi się to zwyczajnie...przejadło. Bądź naturalna, rozmawiaj z nim o lekcjach lub o tym co przeczytałaś w proroku codziennym. To zaciekawi go o wiele bardziej niż trajkotanie o kosmetykach i nowych trendach w modzie.
- Ja...ja...dziękuję- powiedziała Astoria ze zdumieniem w głosie- nie sądziłam, że po tym co ci zrobiłam pomożesz mi. Może i nie jesteś czystej krwi, ale jesteś wartościową osobą, która może zmienić świat- uśmiechnęła się.
- Dziękuję-powiedziałam- a teraz leć się przebrać i zmyć makijaż, muszę zobaczyć twoje wielkie wejście przy śniadaniu. Do zobaczenia- powiedziałam i pobiegłam na śniadanie.
Usiadłam przy stole i nalałam sobie naprawdę duży puchar kawy. Wypiłam ją duszkiem i zabrałam się za jedzenie. Nie minęło 10 minut a do sali weszła Greengrass. Znaczy, chyba Greengrass bo szczerze jej nie poznałam. Była taka naturalna...aż łezka kręciła się w oku.
Niespodziewanie usiadła koło mnie. Byłam mile zaskoczona.
- Hej- powiedziała Astoria
- Draco jest zaintrygowany twoim wyglądem i tym, że ze mną rozmawiasz i podejdzie tu za 3...2...1...
W tej chwili pojawił się koło nas Draco. Usiadł koło Astorii i zaczął rozmowę.
- Hej Astoria, pięknie wyglądasz- powiedział uwodzicielsko i dorzucił uśmiech w gratisie.
Blondynka nie mogła uwierzyć w to co właśnie się stało. Obróciła się do mnie cała w rumieńcach i patrzyła jakby oczekiwała ode mnie rady. Ja tylko uśmiechnęłam się do niej wstałam od stołu uprzednio łapiąc w dłoń rogalika z czekoladą i powiedziałam:
- Miłego dnia gołąbeczki- uśmiechnęłam się i jak to miałam w zwyczaju nie czekałam na odpowiedź. Po prostu odwróciłam się i wyszłam z Wielkiej Sali kierując się w stronę sali od eliksirów.
Kiedy byłam pod na miejscu zobaczyłam jakąś Gryfonkę, która zawzięcie czytała podręcznik od eliksirów. Postanowiłam do niej podejść i ją poznać. Nie często teraz spotyka się ludzi czytających książki.
- Hej nazywam się Kate, chyba mamy razem eliksiry- powiedziałam radosnym głosem
Gryffonka była zdziwiona i miała wrażenie jakbym mówiła do kogoś kto stoi za nią.
- Hej- odpowiedziała niepewnie- Nazywam się Hermiona Granger.
- Dużo o tobie słyszałam, ponoc jesteś bardzo mądra i lubisz czytać a to rzadkośc w tych czasach.
- Tak, lubię się uczyc, sprawia mi to przyjemnośc- przyznała- ja o tobie też słyszałam. Ponoc przez ciebie...a raczej dzięki tobie Malfoy się zmienił.
- Malfoy sam chciał się zmienic tylko potrzebował trochę...światła, a ja pożyczyłam mu latarkę- uśmiechnęłam się.
- Dlaczego ze mną rozmawiasz?- spytała Hermiona
- A dlaczego nie?- zapytałam zdziwiona
- Bo jesteś ze Slytherinu- powiedziała jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- No jestem, ale moim zdaniem przynależnośc do domów nie ma wiekszego znaczenia. Każdy może rozmawiac z każdym nie zależnie od domu czy krwi. Każdy ma takie same prawa. To w jakim domu jesteśmy powinno decydowac tylko i wyłącznie o tym gdzie śpimy. Nie o tym jacy jesteśmy.
- Łał. Jesteś pierwszą Ślizgonką, która tak mówi.
- Potraktuję to jako komplement- uśmiechnęłam się
Zadzwonił dzwonek i wszyscy weszliśmy na lekcję. Jak zwykle siedziałam z Blaisem i o czymś rozmawialiśmy. Drzwi sali się otworzyły a do sali wszedł Draco z Astorią cali w skowronkach. Cieszyło mnie to. Chodź głęboko, głęboko w sercu strasznie bolało...
-SZEPKS!- wydarł się Snape
Potrząsnęłam głową, całkowicie odpłynęłam.
- Tak panie profesorze?- zapytałam lekko zdenerwowana
- Możesz mi przypomniec co przed chwilą powiedziałem?- warknął Snape
- Niestety nie...
- MINUS 10 PUNKTÓW DLA SLYTHEINU!!

***

Minęły dwa tygodnie od związku Dracona i Astorii. Czułam jak z każdym dniem ich szczęścia słabnę. Widziałam ich na korytarzu, Greengrass była taka szczęsliwa, Draco też nie należał do smutnych. Byłam chora, lecz nie wiedziałam na co. Nie jadałam, nie piłam, nie spałam, praktycznie nie żyłam. Niejednokrotnie ktoś pytał mnie co mi jest, ale nie odpowiadałam bo sama nie wiedziałam. Z Malfoyem prawie nie rozmawiałam.
- HEJ! Ziemia do Kate- Blaise machał mi ręką przed twarzą- Boże co sie z tobą dzieje. Jesteś zupełnie jak Draco sprzed paru tygodni.
- Nie wiem Blaise, naprawdę nie wiem co się dzieje. Na pewno nie jest to choroba ciała.
- Chodzi o Malfoya, prawda?
- Nie wiem- powiedziałam i odeszłam.

Miłość w HogwarcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz