Mężczyzna, który prowadził kurs, wyglądał na wyjątkowo sympatycznego. Niemal całą twarz przysłaniała jego siwa broda. Nie ukryła jedynie nosa i oczu, ale o ile to pierwsze przypominało sporą piłkę, te drugie ukryły się pod krzaczastymi brwiami. Spod białej koszuli wystawało kilka pojedynczych włosów, a guziki ostatkiem sił utrzymywały w ryzach jego brzuch. Miał również szary, rozpięty sweter niedbale narzucony na koszulę.
— Dzień dobry wszystkim! — Nie potrzebował mikrofonu; jego dziarski głos dotarł chyba do każdego zakątka sali. Mimo że nikt nie podzielał jego entuzjazmu, mężczyzna nie zraził się. — Nie lubię wstępów. Wszyscy wiemy, dlaczego się tu zebraliśmy, bla bla. — Machnął niedbale ręką i kliknął coś na panelu przymocowanym do jego nadgarstka. Urządzenie generujące hologramy wyświetliło mapę Federacji. — Chciałbym uczynić ten kurs ciekawym, żebyście mi tu nie posnęli. Niestety zakłada on, że to ja mówię najwięcej. Ale jestem pewien, że sporo wiecie, dlatego, jeśli macie coś do powiedzenia - śmiało! Do omówienia mamy mnóstwo rzeczy. Uznałem, że najlogiczniej będzie zacząć... od początku. — Gdy machnął ręką, na której nosił bransoletę, okręgi zniknęły. Pojawiły się za to nowe, zupełnie niesymetryczne granice. — Ile lat może mieć ta mapa? — zapytał i odczekał chwilę. — Zgadujcie! No, jakieś propozycje?— Na pewno ponad sześćset — dobiegł mnie męski głos z drugiego końca sali.
— Pierwszy śmiałek! — Mężczyzna klasnął dłońmi z radości. — Tak, to prawda. Szacuje się, że liczy sobie co najmniej siedemset lat. Jak myślicie, dlaczego nie da się określić jej dokładnego wieku?
— Przez wojny energetyczne. — Znów ten sam głos. Mężczyzna pokiwał głową gorliwie, jednak wiele wyrazów otaczających go twarzy sugerowało, że tylko nieliczni mają pojęcie, o czym mowa. Wcale mnie to nie dziwiło. Miałam szczęście, że udało mi się chodzić do szkoły te kilka lat, ale to był także w pewnym sensie przywilej. — Okej, przejdziemy teraz do części, w której ja nudzę was swoim gadaniem.
Więc cofnijmy się te siedemset lat wstecz. Źródła energii są na wyczerpaniu. Świat potrzebuje przełomowego wynalazku, ale nic nie wskazuje na to, żeby którykolwiek z licznych projektów miał takim zaowocować. Dlatego wybucha wojna. Jest okropnie długa i paskudnie krwawa. Zniszczenia są przeogromne. Pochłania nie tylko wiele istnień, ale w pewien sposób odcina nas od tego, co było przed nią. Ginie większość dokumentów, nagrań, książek, również relacji prowadzonych w trakcie tej masakry. Wiemy na pewno, że ludzkość stanęła wtedy na granicy wyginięcia, a wszelkie jej wytwory razem z nią! — Mówił z tak wielką pasją, że ciężko byłoby go nie słuchać. Ilustrował swoją opowieść hologramami, które wyświetlały zdjęcia i filmy z przebiegu wojny. Rzeczywiście, pokazana na nich rzeczywistość prezentowała się jeszcze gorzej niż w Gandanie. Niebo nie było tylko ciemne od pyłu ale wręcz pomarańczowe, rozświetlane co jakiś czas łunami płonących budynków. Na większości materiałów, ludzie po prostu biegli. Matki trzymały zawiniątka przy piersiach, ojcowie chwytali starsze dzieci za ręce i nikt nawet nie śmiał się oglądać. Nawet żołnierze nie stanowili zwartej grupy masakrującej pozostałych; strzały padały jakby zewsząd, uciekali dosłownie wszyscy. Ścisnęło mnie w żołądku na myśl, że być może mój okręg niedługo stanie się centrum podobnego koszmaru. — I w tym krytycznym punkcie okazuje się, że istniał zespół naukowców, który prowadził badania w ukryciu. Wymyślono nową elektrownię, która wykorzysta energię słoneczną zupełnie inaczej niż do tej pory. Ponieważ chmura zanieczyszczeń zasłoniła Słońce lata wcześniej, zrezygnowano z tego źródła, bo wystarczało, żeby zasilać tylko niewielki procent tego, co takiego zasilania potrzebowało. Czy ktoś wie, co dokładnie wtedy zbudowano? — Znów zapanowała cisza. Byłam pewna, że przynajmniej kilka osób na sali znało odpowiedź, zresztą sama należałam do osób, które co nieco pamiętały na ten temat. Chyba jednak nikt nie czuł się na tyle swobodnie, żeby udzielić odpowiedzi. — Elektrownię słoneczną, którą wyniesiono na orbitę. Ma ona dostęp do światła słonecznego bez przerwy, a bez zapory, jaką stanowiły zanieczyszczenia na niebie, dociera do niej kilka razy więcej energii niż na powierzchni ziemi. Z czasem powstawało ich coraz więcej, a ludzkość dostała czas na pozbieranie się po tym wszystkim. — Westchnął ciężko, a hologram pokazał sterty ciał ludzkich i sale szpitalne pełne chorych. — Ale Ziemia nie zamierzała nam tego szybko wybaczyć. Wtedy powstał kolejny przełomowy wynalazek.
CZYTASZ
Projekt Noe
Science FictionTo nie tak że Kora chciała kogoś narażać. Wiedziała, że ryzykuje i domyślała się, że przyjdzie jej za to zapłacić. Jednak niektórym rzeczom po prostu trudno się oprzeć... Cudowną okładkę zawdzięczam @TerraEpsilon Praca zajęła trzecie miejsce w letni...