Poznanie

318 5 0
                                    

- Hoki! Hoki! Hokiiii!
Obudziłam się ze strachem i łzami w oczach. Annie... Z moich policzków popłynęły kolejne, słone łzy. Byłam załamana. Nagle do pomieszczenia wszedł kapral.
- Hoki coś się stało?
- N-nie, w-wybacz, że c-cię o-ob- obudziłam. - Po raz pierwszy w życiu się zająkałam. Nadal myślałam o moim, okropnym śnie, z którego naszczęście  przed chwilą się wybudziłam.
- Na pewno? - Spytał z...troską? Gdy parę dni temu postanowiłam dostać się do zwiadowców i powiedziałam to Annie ta odparła, że jest tam pewien bezduszny, chamski i ponury kapral pedant. Na to wspomnienie uśmiechnełam się i zachichotałam. Nie miałam pojęcia, że kapral tu nadal jest.
- Z czego się śmiejesz? - Spytał robiąc według mnie dziwną i śmieszną minę, na co ja wybuchłam gromkim śmiechem.
- Dziwna jesteś ale....masz ładny uśmiech. - Gdy to usłyszałam natychmiast przestałam się śmiać i zasłoniłam lekko zaróżowioną twarz włosami.
- Powiedziałem coś nie tak? - Spytał zaniepokojony i lekko poddenerwowany kapral.
- N-nie tylko...- Nie byłam w stanie wydusić z siebie żadnego słowa.
- Tylko co?
- Nikt nigdy nie powiedział o mnie nic miłego. - Powiedziałam lekko tym zażenowana, ponieważ bałam się, że pomyśli, że jestem żałosna, ale on tylko odpowiedział. - To mamy coś ze sobą wspólnego. - Przez chwilę nie wiedziałam co mam zrobić. Siedziałam  i wpatrywałam się w.. - Masz piękne, kobaltowe tęczówki, które wyglądają jak nocne niebo. - Pomyślałam na głos nie obawiając się żadnych konsekwencji. On tylko się zarumienił i odparł. - Dziękuję, wybacz ale muszę już iść.
- Oke.
- Do zobaczenia.
- Miłego. - Odparłam i zobaczyłem jak wychodzi. Byłam zawiedziona, że ta piękna chwila minęła. Postanowiłam, że jednak ogarnę się i zejdę na dół. Ubrałam moje ulubione getry i bluzkę w szaro-różowe moro i biało-złote superstary. Zaplotłam moje włosy w kłosa, umyłam zęby i zeszłam na śniadanie. Zobaczyłam tam talerz pełen babeczek z napisem " Zjedz mnie", więc wzięłam jedną i usiadłam przy stole. Zauważyłam kątem oka kaprala, który patrzył na każdego tym swoim poker facem ( tak to się pisze?) XD. Moją uwagę przykuł jednak pewien chłopak o seledynowych oczach i rozczochranych, czekoladowych włosach. Z tego co pamiętam nazywał się Eren i był ostatnią nadzieją ludzkości czy coś takiego.
- Witaj jestem Eren, a ty?
- Hoki Kwon.
- Dziwne imię.
- Bo Koreańskie debilu. - Wszyscy drwili z mojego pochodzenia. Matka była Azjatko-Koreanką a ojciec Eldianem.
- Przepraszam.
- Spadaj. - Warknęłam i już miałam odchodzić gdy ktoś złapał mnie za rękę.
- Czego chcesz dzieciaku?
- Po 1 nie jestem dzieciakiem, bo jesteśmy w tym samym wieku, a po 2 chciałbym wiedzieć czy robisz coś po treningu.
- W zasadzie to nie wiem, a co? - Spytałam zaciekawiona.
- Może chciałabyś wybrać się ze mną na spacer?
- No ok.
- Serio?! - Spytał podekscytowany.
- Nie na niby. - Odpowiedziałam ociekając sarkazmem. Jak ja go kocham. Mina  Erena wyrażała jedną, wielką nie wiadomą.
- Wiesz co to sarkazm?
- Wiem.
-  Aha. - Westchnełam i ruszyłam powolnym krokiem na mój pierwszy trening. Na miejscu byłam 3 minuty przed czasem. Założyłam na siebie dość szybko te linki i sprzęt do trójwymiarowego manewru. Wszyscy byli zaskoczeni jak szybko to zrobiłam, a ja jedynie uśmiechłam się chytrze pod nosem.
- Baczność! - Krzyknął kapral jak zwykle tym swoim lodowatym głosem.
- Macie za zadanie zabić jak najwięcej tekturowych tytanów w 5 minut. Czas...start! - Wszyscy nagle wystartowali, a ja odczekałam 2 minuty i ruszyłam za nimi. Jak się spodziewałam wiele osób opadło z sił, a ja szybko i z łatwością zabiłam 16 tytanów.
- Hoki Kwon 1 miejsce. - Powiedział kapral gdy wymienił już wszystkie nazwiska poza mną. Wokół mnie rozległy się oklaski i wiwaty na co ja nie zaeragowałam tylko poszłam się wykąpać i przebrać. Mieliśmy dzisiaj wyjątkowo krótki trening, ponieważ kapral musiał uzgodnić coś bardzo ważnego z Erwinem. Ja natomiast czekałam pod zamkiem, który był siedzibą zwiadowców na Erena.
- Hoki!
- No nareszcie. - Powiedziałam  i uśmiechnełam się. - Myślałam, że się nie zjawisz.
Że ja? - Spytał zdziwiony.
- A jest tu jakiś inny nie rozgarnięty bachor? - Odparłam pytaniem na pytanie.
- Ej no.. -  Zrobił minę żeby wyglądało, że jest obrażony co jednak mu się nie udało.
- Nie gniewaj się.
- Będę się gniewać dopóki.... - Nie pozwoliłam mu dokończyć i spytałam. - Dopóki co?
- Dopóki mnie nie pocałujesz. - Zdziwiłam się tą propozycją jednak uznałam, że Eren wygląda za słodko i uroczo żeby się na niego gniewać, więc go pocałowałam.

     Hejka!
Sorki za tak krótki rozdział ale nauka, dobre oceny i te sprawy. Nasza Hoki zamieni się w drugą Mickase jeśli chodzi o Erena. XD
Jest nim zachwycona. Natomiast z Levim sprawa wygląda trochę inaczej ale to kiedy indziej. Standardowo jeśli podoba wam się książka dodajcie do swojej biblioteki i dajcie gwiazdkę. Będzie mi wtedy bardzo miło.
😊😊😊😊😊😊😊

Ja on i...on? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz