Nowina #2

97 6 8
                                    

Obudziły mnie pierwsze promienie wschodzącego słońca. Byłam teraz bardzo wrażliwa na wszelakie ciepło ze względu na to co się wydarzyło w mym życiu. Nie chciałam wstawać, miałam zamiar leżeć cały dzień, pić i użalać się nad sobą, a nie mogłam, bo miałam te cholerne badania z Hanji i prawdopodobnie z Erenem. Nie chciałam teraz nikogo widzieć, a tym bardziej jego. Chcąc czy niechcąc musiałam jednak wstać i się ogarnąć. Po zastanawianiu się co mam zrobić z moim życiem usłyszałam jakby drapanie czy też skrobanie o szybę. W pierwszym momencie  się wystraszyłam lecz po chwili zajrzałam przez okno i zobaczyłam tam małego, rudego kotka. Był mega słitaśny ( orto. speszjal xD). Wpuściłam go przez okno i chwilę się z nim bawiłam dopóki nam obu nie zaburczało w brzuchu. Wziełam go na ręce i udałam się do kuchni. Zobaczyłam tam Erena i kaprala obściskujących się. Szybko ich minełam i wyciągnełam mleko, ciastka, miskę, kubek i talerz. W tym momencie ockneli i oderwali się od siebie.
- W-witaj Hoki. - Eren drapał się po głowie, a ja nie wiedziałam czy się śmiać czy rzygać.
- Wybaczcie, że wam przeszkodziłam. - Powiedziałam sarkastycznie i zachichotałam widząc ich zdziwiony twarze. Sama się im nie dziwię, ponieważ nie byłam dla nikogo taka oschła.
- Hoki co się z tobą dzieje? - Zapytał kapral zachowując się tak jak zwykle.
- Nic. - Odpowiedziałam wychodząc z kotkiem i jedzeniem. Po prostu zrozumiałam, że ludzie to podłe i egoistyczne świnie. Nie wytrzymywałam psychicznie i czułam, że mam depresję. Jeśli diagnoza by się potwierdziła zostałabym wywalona z wojska. Weszłam do mojego pokoju i położyłam "mój bagaż" na stole i biórku. Zajadałam ciastka popijając mlekiem i patrzyłam na kotka, który bawił się kawałkiem materiału. Gdy z talerza zniknął już ostatni piegusek przebrałam się w mundur zwiadowcy. 
- Nie zastanawiałam się jak cię nazwać. - Pomyślałam na głos i spojrzałam na moją małą przybłęde, która bawiła się kawałkiem materiału.
- Już wiem! - Krzyknęłam i pobiegłam do biurka, z którego wyciągnełam czarny sznurek, gumeczki i szare, kartonowe kółko. Po ok. 10 min. miałam gotową obrożę, którą założyłam na szyję kociaka. 
- Grzeczny Fire. - Pogłaskałam kociaka i ostatni raz na niego zerknełam po czym wyszłam na plac treningowy, na którym była połowa kadetów. 5 minut po moim przyjściu przyszedł kapral wraz z Erenem i odbyła się szybka zbiórka. Okazało się, że dzisiaj trenujemy walkę wręcz. Ja oczywiście trenowałam z Annie i na zmianę kładłyśmy się na ziemię. Po 30-45 minutach Levi zawołał nas do siebie, a my niechętnie do niego podeszłyśmy. Wiedziałam już z kąd kipiła nienawiść do kaprala od Annie.
- Mam do was jedno pytanie. - Oznajmił kapral tajemniczym głosem, od którego robiło mi się niedobrze.
- Gadaj kapralu ponury pedancie. - Oczywiście tę ostatnią część mruknełam pod nosem ale on widocznie to usłyszał i odwdzięczył mu się kopniakiem w brzuch. Ja tylko zagryzłam dolną wargę i chwyciłam się za brzuch. Oczywiście Annie musiała interweniować i zadała kapralowi cios w szczękę. Po paru minutach cali byli w siniakach i krwi. Musiałam w końcu coś zrobić, bo każdy się na to lampił i obstawiał kto wygra, a jeszcze chwila aby obydwaj pomarli.
Dosyyyyyyyć! - Krzyknęłam tak głośno, że wystraszyłam pewnie  ptaki w pobliskim lesie. Wszyscy momentalnie na mnie popatrzyli i zaczęli coś szeptać między sobą, a ja zemdlałam z powodu tak donośnego krzyku przez, który plułam krwią.
Obudziłam się w szpitalu, a obok mnie byli lekarz, kapral, Annie i Eren.
Nie wiedziałam co się dzieje dopóki lekarz nie przemówił. - Hoki mam dla ciebie złą wiadomość. - Nie wiedziałam co to ale jednocześnie nie chciałam wiedzieć. Miałam mętlik w głowie i wiele mrocznych scenariuszy. - Hoki masz białaczkę. - W momencie wypowiedzenia tych słów moje życie runęło, a moja psychika została doszczętnie zniszczona. Nie wiedziałam co się wokół mnie dzieje. Nic nie słyszałam i widziałam jakby przez mgłę. Mama raka....ja...umrę. Jedyne co zdążyłam powiedzieć to. - Odejdźcie. - Zemdlałam z wykończenia fizycznego i psychicznego, które dostałam.

Mam nadzieję, że nie zabicie mnie za tak drastyczne zakończenie, ponieważ pracowałam pół dnia na tym rozdziale. Jeśli wam się podoba plisssss dajcie gwiazdkę i komka. Kc was i cieszę się, że jest was prawie 100. Cały dzień byłam uśmiechnięta, bo było tyle oglądających. Sorka za orto. Dzk kcccccc was. 😍😍😍😍😘😘😘😘😘😘❤❤❤❤💓💓💓💟💟💟💗💗💗💝💝💝💕💕💕💖💖💖

Ja on i...on? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz