Wybacz My Lady...Ale zdradziłem Cię

680 45 4
                                    

UWAGA! Rozdział specjalnie dla tych którzy przez ten cały czas czekali na MARICHAT. Pierwszy raz takie coś piszę, proszę o wyrozumiałość.




 Widziałam zdziwienie na ich twarzach, i rosnącą panikę w ich oczach. Nikt nie wiedział co powiedzieć, jak to odpowiednio rozegrać. Mogłam powiedzieć coś innego, coś co ich zbytnio tak nie dobiło, ale nie mądra Marinette nie wiele myśląc palnęła co jej ślina na język przyniesie. Co ja robię ze swoim życiem?

-Ale jak to?- Biedna Alya, prze zemnie będzie się zamartwiać.

-Alya naprawdę, nie mam ochoty teraz rozmawiać na ten temat. Chciałabym zostać sama, jeśli pozwolicie.- Opuściłam wzrok , przez co spoglądałam na moje buty.

-Nie wolisz z kimś pogadać, powiedzieć o co chodzi. Zobaczysz poczujesz się lepiej i..- Przerwałam jej.

-Nie nie mam na razie na to ochoty, może innym razem, jak będę na to gotowa. A teraz pozwolicie, że pójdę się zdrzemnąć. 

Wyszli z mojego pokoju, ze smutkiem w oczach. Byli tak przybici, że nie odezwali się słowem do puki nie opuścili mojego domu.

Z godnie z tym co powiedziałam ruszyłam wolnym krokiem do łóżka, chciałam odpłynąć w krainy morfeusza, i zapomnieć choć na moment. Idąc nie zwraca łam już wcale na to co ten przeklęty prześladowca mówi...

Patrzę w oczy moich przyjaciół...

Oni patrzą na mnie z odrazą...

Mówią coś do mnie...

Ja nie słyszę...

Łzy wylewają się z moich oczu...

Oni są jeszcze bardziej zniesmaczeni...

Odzyskuję słuch...

I słyszę jedno słowo, które jak echo odbija się w mojej głowie...

Patrząc na mnie...

Odwracają się powoli...

Odchodzą, a ich ciała wtapiają się, w wszech obecną czerń...

 Choć zniknęli...

To jedno słowo, pozostało...

Słyszę śmiech...

Odwracam twarz w stronę z kąt dochodzi...

Widzę...

Wielkie oczy, jarzące się na czerwono...

Widzę...

Wielki, nienaturalny uśmiech, oraz szereg ostrych białych zębów...

Opadam na kolana...

Ukrywam twarz w dłoniach...

Uświadamiając sobie jedno...

Zostałam sama...

 Obudziłam się z krzykiem przerażenia, zlana potem i  blada jak trup. Po paru szybkich wdechach, i wydechach na uspokojenie, zauważam że w moim pokoju panuje ciemność.

Jeszcze bardziej przeraził mnie fakt, że zielone intensywne kocie oczy wpatrują się we mnie ze strachem. Nim wydałam z siebie kolejny wrzask przerażenia, włamywacz zakrył mi usta dłonią , równocześnie mnie uspokajając. Kiedy miał pewność że nie krzyknę, zdjął z moich ust rękę. Chciałam mu przywalić poduszką, ale odechciało mi się bo zablokował by cios.

-Hej- naprawdę koleś siedzi na twoim łóżku, patrzy jak śpisz, nawet nie wiesz kiedy wlazł, I MÓWISZ HEJ!!?!? 

-Hej 

 -Co tu robisz?- widać że się nagle zestresował.

-Wiesz chciałem zobaczyć co u ciebie...

-Ale jak, jak wszedłeś?- Naprawdę koleś ma moc destrukcji, a ty sie pytasz jak tu wlazł ?!

-Było uchylone okno, więęęęc z przyzwyczajenia wszedłem. Jednak to ja powinienem zapytać ciebie czy wszystko w porządku?

-Dddlaczego miało by by być coś nie tak?- Teraz to ja byłam zestresowana.

-No cóż pomyślmy hmmm, po pierwsze krzyczałaś przez sen, po drugie jesteś cała blada, a po trzecie ciągle się trzęsiesz- W jego głosie wyczułam że się martwi, i naprawdę jest przejęty moim aktualnym stanem.

Nie odpowiedziałam, objęłam się ramionami i spuściłam wzrok. Teraz dopiero za uwarzyłam ,że się trzęsę, a z moich oczu popłynęła łza na wspomnienie tego koszmaru. Chat niewiele myśląc automatycznie przysuną się do mnie, zamykając mnie szczelnie w swoich ramionach. Poczułam się bezpiecznie, czułam że w tych ramionach całe zło tego świata nie może mnie skrzywdzić. Zamknęłam oczy i oparłam głowę o jego tors, przyciągając go bliżej do siebie. Zdałam sobie sprawę z czegoś, co wcześniej do mnie nie docierało...Ja go KOCHAM! Dopiero teraz, kiedy trzyma mnie w ramionach to zrozumiałam, nie jestem w stanie bez niego żyć. Problem jest jeden, on kocha biedronkę nie Marinette. Tak naprawdę trzyma mnie w ramionach, i pilnuje mnie... Z obowiązku super bohatera, nie dla tego że mnie kocha, mnie Marinette. Mocniej zaczęłam płakać kiedy dotarło TO do mnie, poczułam jego dłoń na moich włosach. Jego uspokajające gesty przestał działać, tylko jedno by mnie w tym momencie uspokoiło...Tylko nie wiem jak na to zareaguje...

Chat

Przytuliłem ją mocniej w momencie gdy zaczęła bardziej płakać, oraz głaskać jej włosy mając nadzieję, że się uspokoi. W jednej chwili poczułem mocne szarpnięcie, dziewczyna odsunęła się ode mnie, przez co poluzowałem uścisk. Nim zdążyłem cokolwiek zrobić, poczułem jej usta na moich. Byłem sparaliżowany, nie wiedziałem co powinienem zrobić w tej sytuacji. Po chwili jakaś nie widzialna siła przejęła na de mną kontrolę, odwzajemniłem pocałunek najdelikatniej jak to tylko było możliwe. Dziewczyna nawet się tym nie speszyła, i zaczęła pogłębiać pocałunki, ja nie byłem gorszy. Po chwili delikatny, ledwo wyczuwalny pocałunek przerodził się w namiętną rozkosz dla nas. Co jakiś czas przerywaliśmy go, aby zaczerpnąć powietrza, by znowu oddać się tej chwili. Nie wytrzymałem, przewróciłem dziewczynę delikatnie na łóżko a sam znajdowałem się na niej. Przejechałem językiem po jej dolnej wardze, a kiedy nieświadoma rozchyliła lekko usta, wprosiłem się do środka. Całkowicie poddałem się chwili, coraz bardziej rozkoszując się jej ustami. Całowaliśmy się dobre 10 minut, jak nie więcej, i dopiero w tedy zdałem sobie sprawę z tego co robię. Przerwałem nie chętnie tą cudowną chwilę, kiedy na nią spojrzałem cała jej twarz była oblana soczystym czerwonym rumieńcem. Gwałtownie podniosłem się do pozycji siedzącej, nie spuszczaliśmy siebie z oczu. Po chwili stałem na parapecie okna, szczerze chciałem uciec jak ostatni tchórz. Rzuciłem szybkie dobranoc... i już mnie nie było.

Wybacz My lady... Ale zdradziłem Cię.              


A więc tak, rozdział pojawia się jednak, ale w piątek. Tak jak przypuszczałam mam jutro cały dzień zajęty obowiązkami, a nie chciałam zostawiać czekających na nową część więc napisałam ją wcześniej. Całość pisałam przez 2 dni, bo nie miałam czasu go wczoraj do kończyć. Specjalnie dla miłośników Marichat, rozdział pisany z myślą o was. Do następnego :**

  

(Miraculum) "nigdy cię nie opuszczę"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz