Maraton #3

686 42 4
                                    

>Trzecia osoba<

Kiedy zielonooka spała sobie w najlepsze Negan uważnie się jej przyglądał i im dłużej to robił tym bardziej widział w niej swoją żonę- Lucille. Przypomniała mu swoje poprzednie życie. Uśmiechnął się lekko i mimo woli zaczął wspominać. Wspomnienia i uczucia, które tak próbował zaszyć w pamięci powróciły ze zdwojoną siłą. Przypomniał sobie jej plany... Ich plany i szczęście jakie czuli opowiadając o nich. Chcieli naprawić zło tego świata. Niestety dla jednego z nich zabrakło czasu. To na jej cześć nazwał swoją grupę Zbawcami, dla niej nazwał swój kij Lucille... Ale czy jego ludzie naprawdę nimi są? Zbawiają ludzi czy też skazują na męczarnie? Mężczyzna odsunął od siebie te pytania. Oczywiście, że zbawiają. Pomagają dostrzec ludziom to, co jest naprawdę ważne w chwilach, gdy im tego zabraknie. A tym co się do niego przyłączą nie brakuje niczego. W zamian tylko słuchają jego rozkazów.

Otrząsnął się z transu gdy usłyszał odgłosy zimnych. Na drodze stała ich nie mała grupa. Zręcznie je wyminął. Spojrzał w lusterko, by sprawdzić jak sytuacja u reszty Zbawców.  Pierwszy samochód ominął gromadke za to drugi po prostu je przejechał. Westchnął sfrustrowany. Przynajmniej dobrze, że to nie on będzie mył to auto.

****

Mimo iż Negan nie okazywał słabości, to po dwudziestu czterech godzinach jazdy czuł ogromne zmęczenie. Reszta grupy jechała w parach, więc mogli się zamieniać. On nie miał takiej możliwości. Przecież nie da piętnastolatce prowadzić. Jeszcze by uciekła lub rozbiła się o przypadkowe i bezbronne drzewo.

-A-ano... Wyglądasz na zmęczonego. Może ja poprowadzę- szepnęła blond włosa.

Mężczyzna w odpowiedzi zaśmiał się tylko.

-Z czego się śm-iejesz? - spytała lekko oburzona, ale starała się to ukryć. Nie chciała narażać się liderowi niebezpiecznej grupy.

-Martwisz się o mnie? Nie wiedziałem, że *syndrom sztokholmski to prawda, ale jak widać jesteś tego dowodem- odparł śmiejąc się.

-Nie prawda- odpowiedziała zirytowana- nawet nie wiem co to znaczy- mruknęła pod nosem

Szatyn prychnął pod nosem. Fakt, kiedy zaczęła się apokalipsa była dzieckiem. Skąd miała znać takie określenia?

-To dasz mi poprowadzić? Nie uciekne, przecież i tak byście mnie złapali... ale nie chce żebyś ze zmeczenia usnął przed kierownicą... Bo jak walniesz w to bezbronne drzewko to jest szansa, że oprócz ciebie ja też umre a to już bedzie strata najwyższej wagi- powiedziała, doszła do wniosku, że niczym nie ryzykuje.

*syndrom sztogholmski to gdy osoba porwana zakochuje się w swoim oprawcy*

Do kolejnego rozdziału sarenki😚

Don' t leave me // Carl Grimes Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz