Biegłam, oni byli już blisko. Przeskoczyłam przez pień drzewa. Biegłam dalej. Już nie słyszałam charczenia sztywnych , ale wiedziałam, że nie mogę się zatrzymać.
* Okładkę wykonała Psychopathic_Fairy
*Opowiadanie na podstawie serialu The walking de...
W dalszym ciągu jestem u Zbawców. Dalej nie wiem jak długo. Dni strasznie szybko tu mijają. Jedynym plusem tego jest to, że nie muszę już siedzieć w tym okropnym kantorku, ale Negan prosto z mostu oznajmił, że jeśli będzie mieć taką ochotę to wrócę tam ponownie. Na razie więc nie będę się wychylać. Rozejrzałam się po "moim" pokoju. Nie jest jakiś duży, ale do małego też nie należy, jest taki... Idealny, ale naturalnie i tak wole swój pokój w Alexandrii. Wracając do wnętrza... Ściany są koloru niebieskiego a meble wykonane są w białych odcieniach. Wszystko do siebie dobrze pasuje. Na przeciwko jednoosobowego, białego łóżka jest tego samego koloru biurko, a nad nim duże okno z widokiem na teren siedziby i okoliczny las. Przez większość czasu spędzonym w tym miejscu przesiaduje właśnie przy tym oknie. To głupie, ale łudze się, że Carl domyślił się gdzie jestem i zaraz po mnie przyjedzie i zabierze mnie spowrotem do domu... Niestety to tylko nierealne marzenia. Oni wciąż myślą, że pokonali Zbawców... I lepiej będzie jak nie dowiedzą się prawdy.
-Emily szykuj się. Za piętnaście minut wyjeżdżamy- do pokoju wszedł Oskar.
-Gdzie jedziemy?- nawet nie raczyłam na niego spojrzeć... Nie po tym co zrobił...i nie chodzi tu tylko o to, że zastrzelił tamtego faceta, tylko o to, że złamał obietnice... Znowu.
-Negan znalazł grupę, która zaatakowała naszych. Chce żebyś zobaczyła co robi z ludźmi, którzy mu się napatoczyli i niewykonują jego poleceń- oznajmił obojętnie, a mi stanęło serce, które zaraz zaczęło bić milion razy na minutę.
-Znaleźli Alexandrie?- szepnęłam załamana. Oczy mi się zaszkliły. Dobrze, że mój "przyjaciel" już wyszedł i nie widział moich łez. Mógłby jeszcze donieść o tym Neganowi i nie byłoby za ciekawie. Miałam co do niego dziwny stosunek. Raz był w porządku, a raz okropny. Nie widziałam jak mam się przy nim zachować. Szybko wybiegłam do łazienki i zakluczyłam drzwi, po których zaraz się zsunęłam.
***
-W końcu zobaczysz Lucille w akcji- wyszczerzył się od ucha do ucha czterdziestolatek.
-Wolałabym nie- szepnęłam, spoglądając przez okno. Nie wiem czemu, ale zawsze mnie to uspokaja. Nie wiedząc kiedy, oczy same mi się zamknęły, a zaraz potem udałam się do pięknego świata zdala od tego piekła.
-Wstajemy śpiąca królewno! Zaraz zacznie się show- usłyszałam, a po chwili poczułam jak ktoś potrąca moje ramię.
-C-co jest?- zaspana przetarłam oczy.
-Zobaczysz do czego zdolna jest moja Lucille- mężczyzna uśmiechnął się psychopatycznie, co wywołało u mnie gęsią skórkę- a w siedzibie czeka nas długa rozmowa.
-O-o czym?- kiedy ja zaczęłam się tak jąkać?!
-Przez sen płakałaś i coś mamrotałaś... Ale o tym później, teraz czas na zabawę!
Z ociągnięciem wyszłam z auta, prosząc w myślach aby nie było tam mojej "rodziny". Stanęłam przy Oscarze, który stał przy drugim aucie, tak, że ledwo było go widać, ale miał idealny wgląd na to, co zaraz się wydarzy. Gdy tylko mnie zobaczył, wskazał palcem przed siebie. Mimowolnie odwróciłam się w tamtym kierunku. Serce na nowo przyspieszyło swój rytm o tysiąc, jak nie więcej, razy. Właśnie spełnił się mój najgorszy koszmar. W półokręgu klęczali zapłakani ludzie...moi ludzie. To moja grupa!
I tu miałam zakończyć rozdział, ale jednak dokończe, za to jakim polsatem się ostatnio stałam.
Nie słuchałam przemowy mojego porywacza. Bardziej skupiłam się na przestraszonych twarzach mojej rodziny. Maggie ciężko oddychała i miałam wrażenie, że zaraz zemdleje. Abraham starał się udawać twardego, ale widać było, że jest wręcz przerażony. Carl tak samo jak Abe starał się zamaskować strach i o dziwo wychodziło mu to o wiele lepiej, ale i tak w jego oczach można było dostrzec jak bardzo było mu ciężko utrzymywać twarz niewzruszonego tą sytuacją. Rick zapłakany, nie miał już siły udawać silnego. Eugene wyglądał jakby zaraz miał paść na zawał. Z zadumy wyrwał mnie głośny śmiech Negana, przez co podskoczyłam przestraszona. Oskar odruchowo złapał mnie za ramię, ale szybko strąciłam jego dłonie, w momencie kiedy właściciel Lucille zaczął nieznaną mi dotąd wyliczankę.
-Eeny
-Meeny
-Miny
-Moe- mówił dalej, wskazując kijem na członków mojej grupy. W pewnym momencie zatrzymał się i skończył wyliczać. W jednej chwili zamachnął się i uderzył Lucille w głowę mojego rudowłosego przyjaciela.
-NIE!- wykrzyknęłam przerażona. Chciałam pobiec tam, ale szatyn złapał mnie od tyłu i nie pozwolił ruszyć się z miejsca. Negan odwrócił się na moment w moją stronę, lecz zaraz wrócił do swojego zajęcia.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
-Widzisz?! Tak się traktuje tych co nie wykonują poleceń!- zwrócił się do mnie, nie przestając uderzać martwego ciała Abe. Z oczu zaczęły spływać mi słone łzy, a ręce zaczęły niebezpiecznie drgać. Coraz trudniej było mi oddychać. Nogi się podemną ugieły. Oskar już mnie puścił, wiedział, że w tym stanie nie przeszkodzę w "pracy" lidera. Na nowo się "wyłączyłam". W głowie miałam tylko sytuację sprzed chwili.
-Ten chłopak zaraz straci rękę- usłyszałam głos swojego "przyjaciela".
-Co? Kto?- spojrzałam przed siebie. Ręce znowu zaczęły mi się nerwowo trząść. Nad leżącym Carlem, klękał jego ojciec z maczetą w dłoni.
-Nie zrobię tego, nie zrobię- powtarzał w kółko. Jego oczy całe opuchnięte od płaczu, wręcz błagały Negana o litość. Niestety Zbawca nie zmienił decyzji a jeszcze bardziej pośpieszał starszego Grimesa.
-Tym razem nie dopuszcze do żadnego rozlewu krwi- stwierdziłam w myślach- Za Abe- dopingowałam siebie. Szybko stanęłam na równe nogi, a zaraz pobiegłam do centrum tego piekła. Oscar nie zdążył zareagować. Przez zbyt szybkie ruchy miałam drobne mroczki przed oczami, ale nie przejmowałam sie tym. Teraz liczyło się tylko to, aby uratować Carla!
Hej. Już po kolonii więc zgodnie z tym co napisałam pod jednym z komentarzy jest rozdział...który pisałam 3 razy, bo wattpad postanowił się zbuntować i nie zapisywać tego co napisałam... Ale na szczęście komar chciał mnie pocieszyć i dał mi buziaka w rękę 😅