"Wiedziałam, że to koniec..."

4.3K 144 2
                                    

                Od porwania minęło trzy dni, dokładnie trzy dni od najgorszego dnia w moim życiu. Myślałam, że jedno porwanie w życiu to już i tak dużo ale jak widać zostałam stworzona po to aby odpokutować za winy swoje i całego świata. Kiedy zamykam oczy nadal czuje zapach tamtego samochodu, nadal słyszę głos tego psychopaty. Każda noc stała się dla mnie koszmarem, kiedy tylko dzień się kończy a słońce zachodzi za horyzont ręce zaczynają mi się pocić a serce o mało nie wyskakuje z piersi. Boję się i nawet zapewnienia J, że jestem bezpieczna nie dają mi poczucia bezpieczeństwa. Przegrałam sytuację z nim, odpuściłam sobie, uciekłam sama nie wiem jak to nazwać, po prostu od chwili kiedy przekroczyłam próg swojego pokoju nie widziałam go. Nie wpuściłam nikogo do swojego pokoju, nie wyszłam z niego nawet na chwilę, nie potrafię. Kiedy każdego dnia słyszę jego głos za drzwiami zamykam się w łazience i siedzę na zimnych kafelkach próbuję zdobyć trochę odwagi i otworzyć mu drzwi. Moja psychika jest zniszczona i nie potrafię nikomu zaufać, nauczyłam się wiele rzeczy przez ten tydzień. Nauczyłam się że zaufanie boli, że miłość niszczy a złamane serce jest nieuniknione, ból życia codziennego mnie dopadł i to w najgorszy sposób. Leżę teraz patrząc w sufit i jedyne na co mam ochotę to wstać i wyskoczyć z okna, więc pewnym krokiem ruszam w jego stronę. Próbowałam już wiele razy odebrać sobie życie i za każdym razem okazuje się, że nie mam odwagi, może dziś się uda, może teraz będzie idealna chwila. Otwieram okno i pewnie siadam na parapecie, przekładam nogi na drugą stronę i oddycham świeżym powietrzem,  czuję się wolna, już dawno powinnam była to zrobić. Spoglądam w dół i widzę Aarona, przygląda mi się i kiwa przecząco głową, czuję łzy na moich policzkach i już wiem, że mam ostatnią szansę, że za sekundę on się tu pojawi. 

-Nie rób tego, nie wołaj go.-Powiedziałam cicho a on podniósł rękę z radiem do twarzy. -Proszę cię pozwól mi to zrobić.- Przełykam ślinę która pojawiła się w ciągu sekundy. 

-Wycofaj się, on już do ciebie idzie.

        Patrzę na niego i kiwał głową, nie wiem gdzie w tej chwili się znajduję, gdzie jest mój umysł. Zgubiłam się, zgubiłam się w tym miejscu nazywanym przez wielu życiem. Kochałam życie, kochałam być sobą ale nie potrafię, już nie potrafię. Ludzie nie rozumieją jak to jest zagubić się we własnej głowie, jak to jest słyszeć i rozmawiać z głosami które nie istnieją. Usłyszałam huk i już wiedziałam, że to ostatnia sekunda. Wykorzystałam ją, kiedy tylko oderwałam swoje ciało od parapetu i poczułam, że to ostatni moment, poczułam żal, dopadła mnie niesamowita rozpacz, całe moje życie przeleciało mi przed oczami. W tamtej mini sekundzie wiedziałam, że to koniec, straciłam swoją szansę ale zyskałam wolność. 

                  *Devil Pov*

      Kiedy wyskoczyła, całe moje życie stanęło, miałem ochotę skoczyć za nią, ale musiałem ją ratować. Szybkim krokiem zbiegłem na dół i wybiegłem na dwór, ktoś już dzwonił na pogotowie i dobrze bo ja nawet o tym nie pomyślałem. Odcięła się ode mnie, uciekła, wiedziałem, że jest z nią źle ale nie myślałem, że aż tak. Powinienem był starać się bardziej, wejść do niej siłą, ale nie chciałem jej osaczać, teraz tego żałuję. Podbiegłem do niej i czułem jak łzy lecą mi po policzku, pierwszy raz płakałem, nigdy w życiu nie pokazałem swojej słabości, dziś był ten pierwszy raz. Padłem na kolana, położyłem jej głowę na swoich kolanach, przyglądała mi się za zamglonych powiek, uśmiechała się a moje serce pękało.

-Nie rób tego, nie zostawiaj mnie.- Zanosiłem się łzami a ona się uśmiechała.-Błagam cie, tak bardzo cię kocham, nie umiem z ciebie zrezygnować. 

-Pozwól mi odejść.- Usłyszałem głos którego tak bardzo mi brakowało.

-Nie mogę, jestem samolubem który nie pozwala ci odejść, rozumiesz nie pozwalam ci odejść. Pomogę Ci dam ci wszystko czego potrzebujesz, tylko nie zamykaj oczu, nie zasypiaj.- Powtarzałem kilkukrotnie a ona cicho powiedziała, że mnie kocha i zasnęła. 

       Kolejne chwile były jak za mgłą, przyjechała karetka i policja, która nie uwierzyła w próbę samobójczą dziewczyny. Wcale im się nie dziwię, dziewczyna skacze z okna na posesji gangstera, sam bym w to nie uwierzył. Później już tylko, godziny przesłuchań, steki pytań a ja nie znałem na nie odpowiedzi, jedyne o czym potrafiłem myśleć to fakt czy ona żyje. Nikt mi nie potrafił udzielić informacji, a może nikt nie chciał mi ich udzielić. Po pięciu godzinach opuściłem komisariat, wybiegłem do samochodu Aarona który już na mnie czekał, bez słowa pokonaliśmy drogę, wpadłem do szpitala od drzwi krzycząc gdzie jest moja dziewczyna. Później tylko jak we mgle ruszyłem do gabinetu lekarskiego bo żadna suka nie chciała mi pomóc. 

-Gdzie jest Charlie i kurwa mi nie kłam bo wiesz kim jestem i mogę spalić ten szpital a ciebie powiesić przed nim, nawet przy tym ziewając. - Lekarz spuścił głowę szukając czegoś w komputerze, bał się a ja pierwszy raz nie czułem satysfakcji. 

-Żyje.- Usłyszałem a ogromny kamień spadł mi z serca.- Miała wiele szczęścia, ktoś nad nią tam czuwał, ma złamane trzy żebra, nogę i krwiaka w głowie. Na szczęście nic nie zagraża jej życiu, może pan do niej iść, leży na trzecim piętrze pokój numer 44. 

      Nic nie odpowiadając wybiegłem z pokoju lekarza, ruszyłem po schodach jak by zależało od tego wejścia całe moje życie, co było prawdą. Kiedy znalazłem się obok odpowiedniego pokoju moje serce stanęło. Wypuściłem powietrze, które trzymałem od tak dawna, wolnym krokiem wszedłem do środka, dziewczyna leżała na łóżku patrząc się w okno. Nawet na chwilę nie przeniosła na mnie wzroku, powoli ruszyłem w jej stronę, usiadłem na boku łóżka i złapałem ją za dłoń. Popłakałem się jak dziecko, płakałem jak nigdy położyłem głowę na jej klatce i płakałem. Poczułem dłoń na mojej głowie, głaskała mnie i cicho kwiliła. 

-Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam, nie zrobiłem nic żeby ci pomóc. Jestem idiotą, skończonym idiotą który kocha cię nad życie i nawet nie potrafił cię obronić, nie potrafiłem obronić się wtedy i nie umiałem obronić cię teraz. To ja powinienem tu leżeć.   

-Spójrz na mnie.- Powoli przeniosłem swój wzrok na jej piękne oczy, uśmiechała się.- To nie twoja wina jasne, tak strasznie tego żałuje, tak strasznie przepraszam cię za to, że skoczyłam. Kocham Cię ale coś stało się z moją głową, coś przejęło całkowitą kontrolę nad moim zachowaniem. Nie umiem tego wyjaśnić, coś chciało mnie zniszczyć i prawie mu się to udało. Dopiero kiedy skoczyłam, tak bardzo chciałam żyć i w tamtej chwili wiedziałam, że już jest za późno.

       Dziewczyna przyciągnęła mnie do siebie i pocałowała lekko w usta głaszcząc mój policzek i wycierając łzy, uśmiechnąłem się lekko i w końcu od dawna ujrzałem jej pięknu uśmiech za którym tak tęskniłem.Może teraz będzie dobrze...

Charlie.Porwana przez mafię./Zakończone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz