🍅Masz wziąć udział🍅

1K 105 83
                                    

Wchodzę do budynku pełnego ludzi. Nie lubię ich. Są obcy i źli. Wszyscy ludzie są źli. Bez wyjątku.

Ja też. Też jestem człowiekiem. Też jestem zły. Dlatego siebie tak nienawidzę.

- Lovino. - Odwracam się szybko. To nauczycielka. Nasza wychowawczyni. No tak... kogo ja się spodziewałem. - Chodź na chwilę. Porozmawimy.

Porozmawiamy? Nie lubię rozmawiać. Czy mogę odmówić? Proszę..

Udaję się za kobietą. Idziemy przez główny korytarz, po czym skręcamy do bocznego. Wchodzimy do jednej z sali.

- Usiądź. - Brązowowłosa kobieta wskazuje na krzesło dostawione do biura, na które usiadłem. - Więc.. Lovino.

Spogląda na mnie łagodnie, całkiem inaczej niż moi rodzice, swoimi zielonymi oczami. Muszę przyznać, że jest całkiem ładna. Spoglądam na nią pytająco oczekując kontynuacji wypowiedzi.

- Niedługo zaczyna się listopad, a po nim grudzień i święta. - Uśmiecha się do mnie wypowiadając ostatnie słowa.

Nie mam pojęcia, co jest tak wspaniałego w świętach. Wszyscy się cieszą, bo święta. A tak naprawdę nie ma w nich nic niezwykłego. Siedzimy tylko dłużej w domu i nie wychodzimy do szkoły albo pracy. A co za tym idzie spędzamy więcej czasu z rodziną. Ciągnie to za sobą olbrzymie konsekwencje w postaci kłótni, krwi i bólu. Nie tego fizycznego. On już mnie nie obchodzi. Do niego przywykłem. Chodzi o ten przez który ściska ci serce i żołądek. Masz ochotę wymiotować. Nie jesteś w stanie nic przełknąć. Nawet śliny. Skoro jesteśmy już przy jedzeniu, w święta jest jego masa. Jemy wtedy więcej. Słodycze, ciasta.. Sam cukier. Niepotrzebnie do życia kalorie. Za dużo. W święta tyjemy, bo inni bardziej niż zazwyczaj dostrzegają, że nie jemy.

- Jestem współorganizatorką jasełek. Razem z panem Carriedo. - Kontynuuje widząc, że jak na razie nie mam zamiaru się odezwać. - Szukam uczniów, którzy by się nadawali i pomyślałam o tobie. Jeśli się zgodzisz...

Acha. Jakby nie mogła po prostu powiedzieć "Masz wziąć udział w występach". Jeśli się nie zgodzę to będzie mnie pytać na każdej lekcji dopóki nie zmienię zdania. Więc łatwiej będzie..

- Dobrze. - Potwierdzam łagodnie lecz zdecydowanie. Nie mam siły na dłuższą rozmowę, tym bardziej, że zaraz dzwonek.

- Tak się cieszę! - Woła nauczycielka nie ukrywając zadowolenia. - Więc dzisiaj po lekcjach. Masz sześć, prawda?

- Tak. - Odpowiadam lakonicznie. Wstaję z krzesła i wychodzę z sali. Ponownie na korytarz.

***

Nie rozumiem po co tak wcześnie robią te próby. Przecież jeszcze dwa miesiące..

Wchodzę na salę. Oprócz mnie jest tutaj jeszcze kilka innych osób. Pewnie też czekają na panią Elizabeth i tego.. em.. jak mu tam.. Carriedo! Właśnie. Nie przypominam sobie, by ktoś taki uczył u nas w szkole. Może uczy w podstawówce? Przez tą reformę oświaty wszystko się zmieniło. Wcześniej gimnazjum było oddzielnie połączone jedynie korytarzykiem z zamkniętymi drzwiami z podstawówką. Teraz te drzwi są otwarte, a po korytarzach dawnego gimnazjum szaleją małe dzikie larwy ludzkie, które zamiast porozumiewać się w cywilizowany sposób, wolą ten używany przez naszych prechistorycznych przodków. Czyli język uga buga jaskiniowców. Kiedyś nie było takiego hałasu w szkole. Była cisza, zero krzyków, spokój. Nikt nie biegał po korytarzach.. A teraz trzeba się modlić, by nie zostać staranowanym przez te istoty.

- Uważaj jak łazisz! - Wołam. Wpadłem na kogoś. Albo ktoś na mnie. Nie jestem pewny. Podnoszę głowę i pierwsze, co dostrzegam to piękne, zielone oczy. Nie takie jak u naszej wychowawczyni. Te są piękniejsze. Jakby bardziej.. ciepłe? Weselsze i aktualnie wpatrujące się prosto w moją twarz, która znajduje się zaledwie parę centymetrów od tej należącej do właściciela zielonych tęczówek.

Paint my world [SPAMANO]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz