Wchodzę do budynku pełnego ludzi. Nie lubię ich. Są obcy i źli. Wszyscy ludzie są źli. Bez wyjątku.
Ja też. Też jestem człowiekiem. Też jestem zły. Dlatego siebie tak nienawidzę.
- Lovino. - Odwracam się szybko. To nauczycielka. Nasza wychowawczyni. No tak... kogo ja się spodziewałem. - Chodź na chwilę. Porozmawimy.
Porozmawiamy? Nie lubię rozmawiać. Czy mogę odmówić? Proszę..
Udaję się za kobietą. Idziemy przez główny korytarz, po czym skręcamy do bocznego. Wchodzimy do jednej z sali.
- Usiądź. - Brązowowłosa kobieta wskazuje na krzesło dostawione do biura, na które usiadłem. - Więc.. Lovino.
Spogląda na mnie łagodnie, całkiem inaczej niż moi rodzice, swoimi zielonymi oczami. Muszę przyznać, że jest całkiem ładna. Spoglądam na nią pytająco oczekując kontynuacji wypowiedzi.
- Niedługo zaczyna się listopad, a po nim grudzień i święta. - Uśmiecha się do mnie wypowiadając ostatnie słowa.
Nie mam pojęcia, co jest tak wspaniałego w świętach. Wszyscy się cieszą, bo święta. A tak naprawdę nie ma w nich nic niezwykłego. Siedzimy tylko dłużej w domu i nie wychodzimy do szkoły albo pracy. A co za tym idzie spędzamy więcej czasu z rodziną. Ciągnie to za sobą olbrzymie konsekwencje w postaci kłótni, krwi i bólu. Nie tego fizycznego. On już mnie nie obchodzi. Do niego przywykłem. Chodzi o ten przez który ściska ci serce i żołądek. Masz ochotę wymiotować. Nie jesteś w stanie nic przełknąć. Nawet śliny. Skoro jesteśmy już przy jedzeniu, w święta jest jego masa. Jemy wtedy więcej. Słodycze, ciasta.. Sam cukier. Niepotrzebnie do życia kalorie. Za dużo. W święta tyjemy, bo inni bardziej niż zazwyczaj dostrzegają, że nie jemy.
- Jestem współorganizatorką jasełek. Razem z panem Carriedo. - Kontynuuje widząc, że jak na razie nie mam zamiaru się odezwać. - Szukam uczniów, którzy by się nadawali i pomyślałam o tobie. Jeśli się zgodzisz...
Acha. Jakby nie mogła po prostu powiedzieć "Masz wziąć udział w występach". Jeśli się nie zgodzę to będzie mnie pytać na każdej lekcji dopóki nie zmienię zdania. Więc łatwiej będzie..
- Dobrze. - Potwierdzam łagodnie lecz zdecydowanie. Nie mam siły na dłuższą rozmowę, tym bardziej, że zaraz dzwonek.
- Tak się cieszę! - Woła nauczycielka nie ukrywając zadowolenia. - Więc dzisiaj po lekcjach. Masz sześć, prawda?
- Tak. - Odpowiadam lakonicznie. Wstaję z krzesła i wychodzę z sali. Ponownie na korytarz.
***
Nie rozumiem po co tak wcześnie robią te próby. Przecież jeszcze dwa miesiące..
Wchodzę na salę. Oprócz mnie jest tutaj jeszcze kilka innych osób. Pewnie też czekają na panią Elizabeth i tego.. em.. jak mu tam.. Carriedo! Właśnie. Nie przypominam sobie, by ktoś taki uczył u nas w szkole. Może uczy w podstawówce? Przez tą reformę oświaty wszystko się zmieniło. Wcześniej gimnazjum było oddzielnie połączone jedynie korytarzykiem z zamkniętymi drzwiami z podstawówką. Teraz te drzwi są otwarte, a po korytarzach dawnego gimnazjum szaleją małe dzikie larwy ludzkie, które zamiast porozumiewać się w cywilizowany sposób, wolą ten używany przez naszych prechistorycznych przodków. Czyli język uga buga jaskiniowców. Kiedyś nie było takiego hałasu w szkole. Była cisza, zero krzyków, spokój. Nikt nie biegał po korytarzach.. A teraz trzeba się modlić, by nie zostać staranowanym przez te istoty.
- Uważaj jak łazisz! - Wołam. Wpadłem na kogoś. Albo ktoś na mnie. Nie jestem pewny. Podnoszę głowę i pierwsze, co dostrzegam to piękne, zielone oczy. Nie takie jak u naszej wychowawczyni. Te są piękniejsze. Jakby bardziej.. ciepłe? Weselsze i aktualnie wpatrujące się prosto w moją twarz, która znajduje się zaledwie parę centymetrów od tej należącej do właściciela zielonych tęczówek.
CZYTASZ
Paint my world [SPAMANO]
Teen FictionChodź. Pokażę Ci piękny świat. Piękne emocje. Chwyć moją rękę. Uważaj, bo cieknie po niej czerwień. Krew. Krew od pocięć... Książka nie ma na celu propagowania zaburzeń odżywiania, ani samookaleczania. #679 w dla nastolatków - 23.04.2018