Czas do szkoły... Rozważam jeszcze opcję zostania w domku, ale lepiej nie ryzykować. Im dalej niebezpieczeństwa, tym bardziej jestem bezpieczny.Schodzę na dół do kuchni, gdzie napotykam Feliciano. Odkąd spędza więcej czasu z tym szajsem, znaczy... szwabem [kc. Filip za tą pomyłkę xD tylko to był język szajski --->szwabski] stał się trochę bardziej punktualny.
- Ve~ Lovino! - odwraca się w moją stronę i podaje jakiś pakunek. - Zrobiłem ci kanapki do szkoły.
- Nie chcę. - mówię i odwracam się z zamiarem wyjścia z pomieszczenia. Póki jeszcze mogę.
- No proszę! Weź. - mówi stanowczo. Chociaż nie wiem, czy to dobre określenie, bo on nie umie być stanowczy. Ale jak na niego to tak.
- Ugh... dobra. - odbieram od niego kanapki i wrzucam do plecaka. -Dzięki.
*****
Szkoła. Coś czego nienawidzi większość ludzi w moim wieku. Hodowla niekreatywnych kujonów i lizusów. Ja osobiście również za nią nie przepadam. ALE jednak wolę ją od domu. Jeśli domem można to nazwać. Bo dom to miejsce, w którym czujemy się bezpiecznie, w którym jesteśmy kochani. A ja nie czuję się tam bezpiecznie. O miłości już nie wspomnę.
***
Lekcje mijają. Nudaaaa. Na szczęście po przerwie coś ciekawego. Coś co kocham robić. I COŚ W CZYM NIKT MI NIE WMÓWI, ŻE JESTEM BEZNADZIEJNY I W OGÓLE NAJGORSZY. Siedzę na ławce w sali gimnastycznej. Nie mam pojęcia czemu wszystkie występy są tutaj. Przecież ta akustyka, a raczej jej brak dobija i załamuje. Jeśli będziemy grać z mikrofonami nikt nas nie zrozumie. Poza tym mikrofony w teatrze!? Jak już to mikroporty, ale ich też nie powinno być.
Ludzie zaczęli się schodzić. Czyli był już dzwonek. I dobrze. Wreszcie zrobię coś pożytecznego.
- Lovino! - słyszę głos zbliżającej się do mnie pani Héderváry. Lubię ją. Co prawda nie jest do końca normalna, ale co tam. Przynajmniej ma do mnie szacunek i uważa mnie za zdolnego w tym co lubię. Z szacunku, który mam w sumie do wszystkich kobiet, wstaję. - Przeglądałam scenariusz i zastanawiałam się nad rolą dla ciebie. Chcę ci dać coś... Coś czego nikt inny nie zagra tak jak ty. Tylko mam problem. Booo nie wiem, czy dać ci anioła, czy diabła.
- Widzę go jako anioła. - stwierdza zielonooki mężczyzna, który pojawił się obok nas niewiadomo kiedy i skąd. - Chyba, że chcesz mieć pięknego diabła...
- Ja wolę diabła. - mówię. Nie zatanawiałem się nad tym. Po prostu czułem potrzebę nieposłuchania rady szatyna.
- Okej! - mówi nauczycielka z dziwnym uśmiechem zerkając na przemian na mnie i obiekt moich westchnień. Albo nie. Ja tego nie pomyślałem. - On ma taki fajny monolog. Trochę taki... Szekspirowski.
Skinąłem głową, a nauczycielka klasnęła w dłonie zwołując wszystkich biorących udział.
- Jak już widzieliście - donośny głos kobiety niesie się po sali, na której panuje zaskakująca cisza. - tekst jest poważny. Jednak jak każdy z was dobrze wie, - w tym momencie spojrzała na Antonio. - a przynajmniej powinien, wszystko zależy od interpretacji. Chcę, żeby te jasełka były odegrane z poczuciem humoru.
CZYTASZ
Paint my world [SPAMANO]
Teen FictionChodź. Pokażę Ci piękny świat. Piękne emocje. Chwyć moją rękę. Uważaj, bo cieknie po niej czerwień. Krew. Krew od pocięć... Książka nie ma na celu propagowania zaburzeń odżywiania, ani samookaleczania. #679 w dla nastolatków - 23.04.2018