Uwaga! Bardzo pasjonująca historia życia
Dzisiaj robiłam sobie na obiad paste i słuchałam w pętli piosenki z medi
Nie ważne, przejdźmy do rozdziału 🍝🍕🍅
Wreszcie. Cisza i spokój. No i jeszcze miejsce, którego nienawidzę. Nie czuję się tu bezpieczne. Sam nie wiem dlaczego. Albo wiem, tylko nie chcę tego przed sobą przyznać. Kocham w tym domu tylko jedno - mój pokój. Bezpieczny azyl. Przynajmniej dopóki ojca w domku nie ma. Cóż.
Mam jeszcze jakieś półtorej godziny do powrotu rodziców. Nienawidzę tego słowa. Rodzice. Wolę mówić opiekunowie prawni, albo po prostu o nich nie wspominać.
Włączam laptopa i siadam z nim na łóżku. Co by tu... dawno w sumie nic nie oglądałem. Może Rozczarowani?
I na oglądaniu przygód nieksiężniczkowatej księżniczki, Elfo i mojego ukochanego, serduszka dla niego, bo to najlepsza postać w całej serii, Luci'ego zleciała mi ponad godzina.
Słyszę trzask drzwi. Ugh. Wrócili. Już mam dość, a nawet ich jeszcze nie widziałem.
- Lovino! - słyszę krzyk matki. - Co to za nieobecności na dwóch ostatnich lekcjach!?
Spokojnie Lovino, ona zadała tylko pytanie i oczekuje odpowiedzi. Nic złego się nie dzieje.
Schodzę powoli na dół, jednak w połowie drogi z tego rezygnuję i zatrzymuje się na schodach.
- Zemdlałem. Pielęgniarka stwierdziła, że lepiej będzie jak pójdę do domu. - Łgam jak z nut. Znaczy, w połowie. Bo faktycznie zemdlałem.
- Okej. - Mówi. W jej głosie słychać tyle obojętności, że aż mam wrażenie, jakby pytała o to tylko dla zasady albo, żeby mieć wymówkę do kolejnej afery. A jednak. Odpuściła.
- Może w takim razie coś zjesz? - pyta, podchodząc do schodów. Kto ją podmienił? Ona nie jest sobą. Niech zje snickersa, w reklamach działa. Nigdy by nic takiego nie powiedziała. Nigdy by się nie martwiła, ani nic. - Powinieneś, bo ja nie mam zamiaru wieźć ciebie do szpitala. Mam ważniejsze rzeczy na głowie. Dzisiaj idę do kosmetyczki, więc nawet nie mam czasu.
Och. Jednak to ona. Ale przynajmniej szczera.
- Jak wróciłem zamówiłem sobie pizzę. - pamiętajcie dzieci, dzień bez kłamstwa, dniem straconym. A tak na poważnie, to nie można kłamać. Bo to oszukiwanie, a oszukiwanie jest złe.
- Czyli nie chcesz obiadu? - pyta tylko, na co w odpowiedzi przytakuję.
Wracam do swojego małego królestwa, modląc się w duchu, by dzisiaj nie było ono szturmowane przez wielkiego goblina. A tak naprawdę to przez mojego ojca. Ale od goblina niczym się nie różni. Tak samo brzydki i obleśny.
Czuję wibracje w kieszeni i sięgam po telefon, by odczytać wiadomość od Feliciano. Bo niby kogo innego. Nienawidzę ludzi. Nie rozmawiam z ludźmi, więc to oczywiste.
Mały głupi brat:
Lovi, jakby mama pytała to jestem u Ludwiga. Robimy projekt.
Ja:
U tego kartoflanego płynu do naczyń o zapachu wurstów albo raczej cytryny... nie ważne! Masz zaraz wrócić do domu. I jaki znowu projek!? Nie było żadnego projektu ty ciamajdo!
Mały głupi brat:
Ve~ mamusia nie musi wiedzieć.
Nie odpisałem. Nie podoba mi się to, że ciągle chodzi z tym... tym... Z NIM. On sam w sobie jest wystarczająco obraźliwy. Nie wiem jednak czy powinienem uspokoić matkę mówiąc, że robią projekt. Ona jest bardzo specyficzna. Uwielbia Feliciano i pozwala mu na wszystko, ale też strasznie się o niego martwi i pewnie jak nie będzie wiedziała, co właśnie robi jej mały synek, będzie co chwila do niego dzwoniła. Oj tam. Co się będę przejmował. Wyjdzie w praniu.
CZYTASZ
Paint my world [SPAMANO]
Teen FictionChodź. Pokażę Ci piękny świat. Piękne emocje. Chwyć moją rękę. Uważaj, bo cieknie po niej czerwień. Krew. Krew od pocięć... Książka nie ma na celu propagowania zaburzeń odżywiania, ani samookaleczania. #679 w dla nastolatków - 23.04.2018