Nie mam zamiaru siedzieć w domu kiedy jest tam ojciec. Ma dzisiaj wolne, więc wolę nie ryzykować. Prześlizgam się cicho do domu. Wchodzę po schodach do mojego pokoju. Nikt mnie nie zauważył.
Szybko biorę teczkę z ołówkami i szkicownikiem. Wyjdę przez okno. Obok niego rośnie duża czereśnia. Ma mocne gałęzie. Na pewno mnie utrzyma. Nie raz już po niej schodziłem.
Szybko zeskakuję z drzewa i biegnę w stronę parku. Jest piękny. Chociaż w listopadzie należy do jednych z najbardziej depresyjnych miejsc w mieście. To przez to, że liście zdążyły opaść na ziemię. Gałęzie bez nich są takie puste i szare... chyba nie chcę się dobijać bardziej.
Idę dalej w poszukiwaniu ładnego miejsca. Siadam na fontannie naprzeciwko Schodów Hiszpańskich i wyciągam szkicownik. Biorę do ręki ołówek i zaczynam kreślić linie, niezbyt się na nich skupiając.
Swoją drogą, ciekawe czemu je tak nazwali... te schody.
Antonio jest Hiszpanem. Tak mi się zdaje, ma hiszpański akcent. I piękne wesołe, zielone oczy. I cudowny uśmiech. I piękne ciało. Tak myślę. Musi być piękne, bo on cały jest piękny. A skoro już mowa o ciele, to chciałbym zobaczyć go bez koszulki. Rozczochrane czekoladowe włosy... I zgrabny, idealny tyłek, który dzisiaj podkreślają jego czarne rurki.
- Och! - słyszę dźwięk zachwytu nie do końca wiem kogo, ale znam ten głos. Wyrywa mnie on z myśli. - Jak ty ślicznie rysujesz Lovi~
Odwracam głowę i... zawał. Jego twarz jest tak blisko mojej, ["że aww" ~ cytując Gilberta xD] aż mam ochotę go pocałować. Ale tego nie zrobię. Zamiast tego delikatnie się rumienię. Dosyć szybko spuszczam wzrok na rysunek, żeby zobaczyć, co ja tak w ogóle narysowałem. I...
O NIE.
DLACZEGO MNIE TO SPOTYKA!? CZEMU MAM TAK CHOLERNEGO PECHA!? JAKBY MÓJ MÓZG NIE MÓGŁ NARYSOWAĆ CZEGOŚ INNEGO. JAKIEGOŚ KRAJOBRAZU, DRZEWEK, SCHODÓW, CZY CZEGOŚ TAM.
Ale ogólnie to jestem wyjątkowo zadowolony ze szkicu. Przedstawia on bardzo, ale to bardzo przystojnego pana, który nie wiem jakim sposobem znalazł się obok mnie.
- Zamknij się idioto. - rumienię się jeszcze bardziej. - Co ty tu tak w ogóle robisz!?
- Spaceruję sobie. Rzym jest bardzo ładny, prawda? - pyta zawijając mojego loczka na palca, na co oczywiście musiałem odpowiednio zareagować.
Piszczę i uderzam mężczyznę otwartą dłonią w policzek. Antonio tylko patrzy na mnie nie rozumiejąc, co się stało.
- Nie dotykaj mnie tak idioto! - krzyżuję ręce na piersi.
- Och... przepraszam Lovino. - odpowiada, jakby nagle orientując się, o co chodzi.
- Tak. - postanawiam odpowiedzieć na zadane mi wcześniej pytanie.
- Słucham? - uśmiech nie schodzi z jego twarzy, jednak widzę po nim, że trochę się pogubił. - Nie rozumiem. - mówi, jak małe dziecko, któremu rodzice próbują wytłumaczyć coś trudnego.
- Tak, jest piękny. - powtarzam, rozbudowując zdanie. - Myślę, że Wieczne Miasto jest jednym z najpiękniejszych na świecie.
- Masz rację. Ładniejszy od Paryża, bo on niby taki piękny. Dla mnie stolica Francji jest naprawdę smutna.
- Smutna? A nie romantyczna? - pytam delikatnie marszcząc brwi. - W końcu Paryż to miasto miłości.
CZYTASZ
Paint my world [SPAMANO]
Teen FictionChodź. Pokażę Ci piękny świat. Piękne emocje. Chwyć moją rękę. Uważaj, bo cieknie po niej czerwień. Krew. Krew od pocięć... Książka nie ma na celu propagowania zaburzeń odżywiania, ani samookaleczania. #679 w dla nastolatków - 23.04.2018