Rozdział XIV

818 60 3
                                    

Tom nie miał powodów do niepokoju. Zostawił chłopaka w dobrych rękach. Znał Alpharda nie od dzisiaj i wiedział, że mimo lekkiej dziecinności i szaleństwa, chyba już dziedzicznej dla rodu Blacków, jest on godzien zaufania. Poza tym to właśnie jego najbardziej lubił Harry. Prawda?

Więc dlaczego był taki niespokojny

Z jednej strony lubił czas, który Potter spędzał razem z nimi. Stanowił wyzwanie, zawsze nowe i trudne, niemalże niemożliwe do pokonania. Był przyjemną odskocznią od tych wszystkich lat, w których każdy bał się mu sprzeciwić, aby, broń Merlinie, nie podpaść dziedzicowi Slytherina. Z drugiej zaś strony, chłopak zawsze wzbudzał w nim dziwne uczucia. Przebijał się przez zimną maskę, którą zawsze nosił i wyciągał na wierzch prawdziwego Toma Riddle'a. Gardził tym, bo mimo wszystko była to słabość, a on gardził słabością. I choć nie chciał się do tego przyznać nawet przed samym sobą, bał się, że może to stracić. A Tom Riddle nie może się bać.

Dlatego też stał teraz przed drzwiami swojego najlepszego przyjaciela z lat szkolnych – Abraxasa Malfoya.

* * *

– Słucham? Pamiętasz? – krzyknął Alphard głosem pełnym radości, niczym małe dziecko, które dostało cukierka. Może jest szansa?

– Ciszej! – warknął Harry, rozglądając się, czy zaraz, oczywiście przypadkiem, nie wpadnie do nich Riddle. Kiedy jednak się to nie stało, odetchnął z ulgą i nachylił się do drugiego czarodzieja. – Nie rób sobie zbyt wielkiej nadziei – zaczął przepraszająco – bo to nie jest coś wielkiego. Miałem tylko dwa drobne przebłyski. Nic pewnego, tak naprawdę.

Harry odchylił się z powrotem, opierając się wygodnie, jednocześnie unikając wzroku drugiego chłopaka. Nie chciał zobaczyć zawodu na jego twarzy, przez co nie zauważył szerokiego uśmiechu, w jaki zamiast tego rozciągnęły się usta jego towarzysza.

– Harry! To wspaniale! – wykrzyknął, podbiegając entuzjastycznie do nareszcie odzyskiwanego przyjaciela i zamknął go w szczerym uścisku. Po co się martwili? Przecież nie od dzisiaj było wiadome, że Potter może pokonać wszystkie przeciwności. Ach, gdyby tylko Tom to usłyszał!

– Eee... Alphard? Dusisz mnie – wychrypiał Harry, próbując wyswobodzić się z objęć, które zacisnęły się na nim z niewiarygodną, jak dla niego, siłą.

Chłopak odskoczył od niego jak oparzony i natychmiast zaczął przepraszać. Niemal się nie przewrócił, gdy mijał stojące obok krzesło. Zaklął cicho i podszedł do okna, gdzie zauważył względnie bezpieczną dla siebie strefę, po czym oparł się o parapet, by móc obserwować młodszego chłopca.

– Nawet drobne przebłyski są ważne, Harry. Jeśli je masz, to oznacza to, że wszystkie wspomnienia znajdują się w twoim umyśle, a nie zostały usunięte.Po prostu zostały w jakiś sposób zablokowane, co oznacza, że można je odzyskać! Wystarczy tylko znać sposób, aby je odblokować. – Alphard zamyślił się na chwilę, przez co zapadła przyjemna cisza, pełna podekscytowania obu chłopców. Po chwili jednak znów przerwał ją Black. – Przynajmniej przebłyski oznaczają, że te wspomnienia próbują się przebić, co jest swojego rodzaju dobrym znakiem. Być może nie będziemy musieli robić nic, a same powrócą?

 – Wątpię, żeby było to takie łatwe – rzucił sceptycznie Harry, w końcu dochodząc do siebie po podduszeniu przez drugiego czarodzieja. 

Odetchnął głęboko i spojrzał na widok za oknem, którego wcześniej zdawał się nie zauważać. Pierwsze o czym pomyślał to to, że krajobraz pozornie rozciągający się przed domem musiał być wytworem magii. Pamiętał, że kiedy Riddle prowadził go tutaj nie mijali wcale dużego lasu, czy też jeziora, które teraz mógł tam zobaczyć. Był pewien, że niemal cała droga spowita była między brudnymi, szarymi budynkami i jeszcze bardziej brudnymi ulicami, a nie na łonie natury, niczym hogwarckie błonia. Kiedy cisza panująca w pokoju zaczęła nieznośnie dzwonić mu w uszach doszedł do wniosku, że powinien dokończyć myśl, którą zdążył wypowiedzieć.

Pętla CzasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz