Wytwórnia

14 2 0
                                    



Wiktor zazwyczaj przesypiał stres, brał go na przeleżenie. Obowiązki zaplanowane na każdy poranek były dla niego jedynym wyjściem, żeby wstać i powalczyć ze smokami. Prosta technika – kiedy dzwoni budzik, wyskocz z łóżka, żadnych drzemek, jak najmniej myślenia, a jak najwięcej realizacji planu. Praca kreatywna nie ułatwiała ucieczki od przemyśleń, ale teksty jakie pisywał, pozwalały bujać w obłokach, a nie babrać się w czymś przyziemnym. Przynajmniej do niedawna tak było.

Tego poranka znowu udało się wstać, ale nawet nie oszukiwał się, że będzie w stanie zjeść śniadanie. Wziął tylko prysznic i poszedł na tramwaj ze ściśniętym żołądkiem. Nie był tak zatłoczony, jak zazwyczaj.

Dotarł do wytwórni o dziewiątej, a Anna dreptała już w holu. Dobrze że jest tutaj, pomyślał Wiktor, producent może poczekać, a ona poprawi mi humor.

– Super, że panią widzę, będziemy mieli to z głowy, a ja szybko skoczę pisać – rzucił szybko.

Utonął na moment w jej oczach. Musiała nosić kolorowe soczewki kontaktowe, bo nigdy nie miała tak intensywnie zielonych oczu.

– Byłam już na spotkaniu z producentem – rzuciła szybko. – Miły gość, konkretny, nie? Usiądźmy gdzieś.

Wiktor zaprowadził ją do bufetu i przyniósł kawę. Po drodze musiał przywitać się z kilkoma znajomymi osobami, ale nie rzucił mu się w oczy nikt z projektu Zuzi Maj.

– Po naszej rozmowie przejrzałam zdjęcia ze szkoły. Ty pisałeś coś już w liceum, no nie? – wwiercała się w niego sztucznie zielonymi oczami.

Pamięta, no proszę, ucieszył się w myślach Wiktor.

– Tak – przytaknął. – Wieczorami i w czasie biologii. Prawie za to kiblowałem.

– W ciebie też rzucała kredą? To był jej popisowy numer.

Potrząsnęła grzywką, zadowolona z siebie. Wiktor zakręcił kubkiem z kawą i upił łyk. – Okej, dlaczego nalegałaś, żeby się zobaczyć?

– Konspiracja. Maile zbyt łatwo odkopać.

Wiktor poprawił się na krześle.

– Mów, mów – zachęcił ją.

– Ten wywiad ma dostać praktykant. A my musimy ustalić, że będzie to konkretny praktykant, syn koleżanki mojej mamy. – Mówiła seksownie i sensownie. – One się o niego martwią, a ja chcę im pomóc. A przy okazji, jeżeli on dostanie u nas pracę, to będę miała pod sobą wygodnego pionka, a nie cycatą blondynę bez gaci i inwencji.

Dziwnie słuchało się tego z ust kobiety.

– A co ja z tego będę miał?

– Nic, i tak masz to w umowie – zaśmiała się.

– Nie zrozumieliśmy się. – Wiktor spojrzał jej prosto w oczy. – Co będę miał z tego kłamania, z tego milczenia?

Anna szybko mrugnęła. Wiktor czekał na jej kolejne zdanie.

– Pomożesz artyście, który dobrze rokuje. Tobie też ktoś pomagał, no nie? I pewnie ciągle pomaga!

Obszycie zwątpienia nerwowym tonem niczego nie dało. Wiktor pokiwał głową i podał rękę przechodzącemu obok ich stolika producentowi dźwięku.

– Kiedy przyjdzie ten gówniarz?

– Zadzwoni do ciebie jutro, umówicie się. Ma sporo wolnego czasu, na stażu jest w weekendy. Dogadacie się. Jest w moim wieku.

Przez to nieskładne zdanie Anny, Wiktor przypomniał sobie, że ona jest od niego młodsza, a w klasach równoległych byli tylko przez nadgorliwość jej rodziców, którzy posłali ją do podstawówki rok wcześniej.

– Stary jak na stażystę. – Wiktor musiał jakoś przerwać ciszę.

– Dużo wyjeżdżał w czasie studiów, szybko się uczy – zapewniła. Prawie jak matka broniąca głupiego dziecka. – Ale rozmówca też musi współpracować.

– Skąd to zwątpienie? – zapytał z uśmiechem Wiktor. – Będę szczery w odpowiedziach i naprawdę nie należę do tych, którzy gryzą podczas wywiadów.

Bo rzadko ich udzielam, dopowiedział w myślach.

Anna znowu potrząsnęła grzywką. Wiedziała, że musi się spieszyć, żeby Wiktor nie zauważył rumieńca, którym zaczęła się oblewać. Wstała i pożegnała się. Bez zbędnych uprzejmości, przecież to konspiracja.

Kretynko – wyrzucała sobie, wracając do samochodu – to że człowiek dziesięć lat temu był śliniącym się nieudacznikiem... nic nie znaczy. Wiktor będzie dobrym rozmówcą dla Adama-praktykanta. To będzie dla niego wyzwanie, ale takie, które jest w stanie udźwignąć. Chociaż ostatnio nie wygląda na kogoś, kto mógłby udźwignąć cokolwiek. I znowu to robisz, znowu bawisz się w jasnowidza, milcz już.

Po powrocie do biura wyłączyła zbędne myślenie i ludzkie podejście do świata. Nie miała na to czasu, jeśli chciała wyjść z pracy wcześniej. Miała ochotę na spokojny wieczór w pustym mieszkaniu, ciepłą kąpiel i długi sen.

Zaczęła szybko klikać, dzwonić i mailować. Działała podświadomie przez ponad dwie godziny, a kiedy otrząsnęła się z letargu, z dumą stwierdziła, że się udało. Wszystkie zadania rozdysponowane, a teraz przecież głównie tym się zajmowała. Na zakończenie dnia roboczego nagrała się jeszcze na automatycznej sekretarce Adama-praktykanta:

– Cześć – zaczęła. – Rozmawiałam z nim dzisiaj. Zgodził się. Zadzwoń do niego, proszę. Umów się na konkretny termin i przygotuj się dobrze. Jeżeli wszystko ma pójść zgodnie z planem, musisz się trochę postarać. – Kilka sekund pauzy. – Aha, i przestań wyłączać telefon, kurwa mać. Cześć.


https://www.facebook.com/machnikowski.pisze

KILKA CIOSÓWWhere stories live. Discover now