Pierwszy

13 0 0
                                    



Obudziła się we własnym łóżku, odprowadził ją po wszystkim do domu. Kiedy się rozstawali, ona weszła na klatkę schodową ciężka jak ołów, a Wiktor szedł do domu lekkim krokiem.

On umie niczego nie czuć i się z tego cieszyć. On umie grać w gry na ustalonych zasadach, nawet jeżeli są chore. On umie nie mieć serca. A ona? Ona będzie przynajmniej fair. Nie zadzwoniła do Wiktora, nie umówiła się z nim.

Żeby być fair, wykonała jednak inny telefon. Pełen wyrzutów, pełen krzyku i wiader pomyj. Telefon zakończony słowami: wracaj, dzisiaj!

Usiadła na łóżku po wszystkim i głęboko odetchnęła. Czuła, że nadal bolą ją piersi po tym, jak Wiktor intensywnie się nimi zachwycił. Czuła, że zapach seksu przesiąkł z jej ciała w pościel. Nie wzięła wczoraj prysznica. Przesiedziała tak jeszcze chwilę i policzyła, że zostało jej pięć godzin. Odliczanie czas zacząć, a kieliszek wina jest dobrym początkiem.

Wypiła wino duszkiem i popadła w marazm. Włóczyła się po własnym mieszkaniu i unikała spojrzeń, które rzucały ze ścian fotografie. Była dwulicową szmatą, która szukała kutasa i go znalazła. Była samotną kobietą, która chciała się przed kimś otworzyć, teraz to straci.

Wreszcie wybiła czternasta. Drzwi do mieszkania otworzyły się i w progu stanął syn marnotrawny. Anna czekała, ubrana w oficjalny strój. Nie chciała żeby ten moment nastąpił, bo wiedziała, że ktoś z tej rozmowy nie wyjdzie w jednym kawałku. Wiedziała, że zrobi mu krzywdę.

– Cześć, Kochanie – przywitał się.

– Cześć, Adam – odpowiedziała.

Usiedli w kuchni, żeby przejść przez wszystko, co Anna dla nich przygotowała.


https://www.facebook.com/machnikowski.pisze

KILKA CIOSÓWWhere stories live. Discover now