Obrazy

8 0 0
                                    



            Kiedy Wiktor wyszedł z domu, żeby spotkać się z Anną, Adam wreszcie zabrał się do pracy. Wygrzebał się spod śmierdzącej i ciężkiej od potu kołdry i zaczął klepać w klawisze. Musiał dowiedzieć się czegoś o panu Cyrkusie. Póki co słuchał tylko dwóch piosenek, do których napisał teksty. Nie podobały mu się. Były zbyt powierzchowne, za dużo w nich durnych aluzji seksualnych i czystej radości czerpanej... z niczego. I tak na przykład:

Jesteśmy pokoleniem niepoprawnych optymistów

Jesteśmy generacją łapiącą Boga za nogi.

(W tym samym czasie, kilka kilometrów od pokoju Adama, Wiktor na powitanie pocałował Annę w policzek.

– Zacząłem pisać nowy tekst – powiedział.

– Czyli nawet nie udajesz, że obchodzi cię co u mnie? – Jej oczy błyszczały.

– To później – obiecał z uśmiechem. – Chyba znalazłem głębię, znalazłem pierwszą prawdziwą emocję. Niestety, jest dość smutna.

Poszli ramię w ramię wzdłuż muru katedry.)

Adam jadł chipsy i przeglądał kolejne artykuły na temat Cyrkusa. Rzuciło mu się w oczy, że Wiktor nie lubił blasku fleszy, raczej ukrywał się i nie udzielał wywiadów. Mimo niewielu materiałów źródłowych, przed oczami Adama malował się obraz pewnego siebie pakera, który czuje rytm i zna sporo ładnych słów.

Musiał mieć trochę szczęścia, oceniał w głowie Adam. Załapał się do współpracy z wpływowymi ludźmi, a oni ciągną go za sobą. Wszystko robi po łebkach, Wiktor Cyrkus, pan artysta.

(Anna przyglądała się Wiktorowi. Widziała w jego oczach prawdziwy błysk radości i nowej nadziei.

– Powiem ci, Aniu – mówił spokojniej niż ostatnio. – Pierwszy raz napisałem tekst, który nie dotyczy mnie i moich emocji. To jej krew i jej żyły są tematem. Rozumiesz? Chodzi o jej cierpienie.

– Jesteś straszny – Anna już nie wiedziała jak na niego patrzeć.

– Nie, bo jej współczuję. Nie powinno do tego dość, powinienem być normalniejszym, myślącym typem. Teraz mogę zrobić dla niej tylko to.

– Dasz przeczytać? – zapytała z nadzieją i poczuła jego palec muskający jej przedramię. Przez przypadek, to tylko przypadek.

– Nie, póki co nie. Muszę to jeszcze przeredagować i dopieścić. To zajmuje właściwie najwięcej czasu. Chyba że autor jest takim idiotą jak ja i przez kilka tygodni odbija się bezowocnie od tematu.)

Kolejne zdjęcia Wiktora wprawiały Adama w zdumienie. Nie mógł pojąć, jak to się dzieje, że ktoś o tak zwyczajnej aparycji i takim nijakim stylu ubierania, mógł podbić serca wielu kobiet i zdobyć ich ciała. Jak mógł przebić się do show biznesu i stać się pierwszym wyborem największej wytwórni do współpracy przy tworzeniu kolejnej gwiazdki pop?

– Rączka rączkę myje – skwitował pod nosem.

(– Mój awans to udręka – powiedziała Anna.

Odkąd Wiktor skończył swoją historię, mówiła tylko ona. Włączył jej się tryb zrzutu emocji i nie próbowała tego ograniczyć. A on siedział, wlepiał w nią szare oczy.

Otwierał usta, mamrotał w rytm jej zdań. Marszczył czoło, kiedy akcja opowieści nagle zmieniała bieg.

– Wszystko kręci się wokół podejrzeń o moje usta i kutasa naczelnego – obruszyła się. – Wszyscy tylko mnie obserwują, zamiast robić to, co im zlecam. I nie zagonię, nie zmuszę ich do niczego.

– Brak autorytetu? Jak to możliwe? – zapytał z ironią wymieszaną ze zrozumieniem.

Zaczęło robić się zimno, schował połowę twarzy w kapturze bluzy. Po raz kolejny przyszedł ubrany jak zwykły dres, zupełnie jak ona. Bez ustaleń, próśb i oczekiwań.)

Adam zamknął laptop i zmierzwił sobie włosy. O czym miał z tym typem porozmawiać? Miał znaleźć tylko temat, nic więcej. Znalazł sporo nieinteresującej, internetowej paszy i kilka wpisów, które udawały encyklopedię. Przeczytał wszystkie jego teksty i zapowiedzi na temat tego, o czym napisze na najnowszej płycie. I nic. Nic z tych rzeczy nie było dla Adama na tyle interesujące, żeby zapytać.

Jak to jest, kiedy cię kochają, panie tekściarz? Kiedy nikt nie wyrzuca cię z domu, a ty nie użalasz się nad sobą bez powodu? Jak to jest, zarabiać na czymś, co jest twoją pasją? A nie na czymś, co jacyś współczujący ludzie podtykają ci pod nos? Jak to jest być tobą?

Zignorował wszystkie te myśli. Miał to wszystko w dupie i postanowił przejść do przyjemniejszych czynności tego dnia. Musiał dać upust wszystkiemu, co się w nim zebrało, to proste.

Niech nazwą mnie nieudacznikiem, pomyślał Adam. Niech nazywają mnie jak chcą, ja marzę tylko o tym, żeby było mi przyjemnie.

(Anna złapała oddech i zamyśliła się. Skończyła historię swojego dzieciństwa. Opowiedziała mu nawet o tym, dlaczego nie przepadała za nim w liceum. A on cały czas przyglądał się jej i uważnie słuchał. Patrzył też na jej usta, a ona, żeby ukryć swoje zadowolenie, zmarszczyła brwi.

– Co się stało? – zapytał.

– Chcesz mnie po prostu pocałować? – zapytała.

Popatrzył na nią z niedowierzaniem.

– Chcę, bo masz ładne usta

– Posmakuj. Bez emocji.

Ten pocałunek był radosny i czysty, a jednocześnie dziki i nieplanowany.

– Umówmy się tak – zaczął Wiktor. – Spotykamy się tylko na świeżym powietrzu i tylko nocami. Jeżeli następnego dnia żadne z nas nie wyśle wiadomości z terminem kolejnego spotkania, nasza zabawa się kończy. Nikt nie musi o tym wiedzieć, nie jesteśmy dziećmi, Ania.

– W sumie zabawa jest jak dla dzieci – skwitowała. – Ale podoba mi się.

Znowu go pocałowała.)

https://www.facebook.com/machnikowski.pisze

KILKA CIOSÓWWhere stories live. Discover now