Kolejne

15 0 0
                                    



Tego samego dnia o poranku, Wiktor dopinał ostatni tekst. Do pracy usiadł już o ósmej rano. Takiej motywacji nie czuł już od dawna.

Połóż się obok mnie, żebym poczuła,
że już wszystko wiem. Już wszystko o tobie.

Zdawał sobie sprawę, że nie stworzył wybitnej poezji, ale miał też świadomość, że w połączeniu z muzyką te słowa poniosą tłumy.

Zapalił papierosa na balkonie. Musiał dzisiaj koniecznie zadzwonić do producenta i się pochwalić. Zdążył w terminie. Spojrzał na zegarek i stwierdził, że telefon o dziesiątej nie będzie pobudką dla tego pracoholika.

– Cześć – przywitał się, kiedy producent podniósł słuchawkę. – Chciałem ci tylko powiedzieć, że dzisiaj na mailu będziesz miał już wszystkie teksty. Udało się!

– Elegancko! – ucieszył się producent. W tle słychać było harmider planu zdjęciowego. Kręcili właśnie teledysk dla jakiś chłystków. – Wiedziałem, że sobie poradzisz. Tomek od początku mówił, że się nadasz. Prześlij to najlepiej i do mnie i do Zuzi, niech dziecko rzuci okiem.

Wiktor milczał. Trafiony, zatopiony. Dasz radę dopytać o szczegóły, panie tekściarz?

– Tomek? Co?

– No co? – zdziwiony producent przeżuwał bułkę. – Nie mówiłem ci? Może mi uciekło. Polecił mi ciebie Tomek, ten z Innych Obcych, nagrywaliśmy coś kiedyś razem. Mówił, że zna twoje pióro i ma wobec ciebie dług do spłacenia. No ja tam nie żałuję, że go posłuchałem.

– Takie ze mnie odkrycie – parsknął Wiktor, żeby ratować sytuację.

– Nikt nie bierze się z pró... – przerwał, po czym wydarł się: – Kurwa, Janusz, pojebało cię? Wiktor uciekam, bo mi plan rozniosą, trzymaj się!

Odłożył słuchawkę i zaczął zastanawiać się, na czym stoi. Przeszukał telefon, znalazł numer Tomka, musiał dzwonić kilkanaście razy, żeby ten wreszcie odebrał. Udało mu się dopiero około piętnastej. To były godziny pełne nerwów i gonitwy myśli. Z jednej strony to już musztarda po obiedzie, ale atmosfera sukcesu wyparowała z jego głowy i mieszkania.

– Zachowałem się jak chuj, chciałem to naprawić – powiedział Tomek, zapytany dlaczego to wszystko zrobił. – Nie powinienem w ten sposób, ale wiesz, chciałem dwie pieczenie upiec. Klara stwierdziła, że teksty należą się zespołowi, a były świetne, to je wzięliśmy. Później prawnik zaczął nosem kręcić, ale po czasie doszedł do wniosku, że dowodów kradzieży nie ma. I poszło, karuzeli nie zatrzymasz. Ale mimo wszystko, ja chciałem dać załatwić ci coś ekstra. Chłopakom o tym nie mówiłem. Łapiesz?

– Ale...

– Oj Wiktor no...

– Co no? – Wiktor cedził przez zęby. – Dobra. Kiedyś pogadamy na żywo.

Rozłączył się.

Nigdy nie był mistrzem wyjaśniania sytuacji problemowych. Kiedy dowiedział się mniej więcej, co i dlaczego zrobił Tomek, nie chciał już z nim rozmawiać. Zadrżałby mu głos, pokazałby, że jest załamany, a Tomek spijałby soki jego słabości. Naprawdę Wiktor myślał o tym w ten sposób.

Anna nie odbierała, a na zaproszenie na spacer nie dostał odpowiedzi. Zaczął denerwować się jeszcze bardziej. Dlaczego miałaby nagle zniknąć, przecież wczoraj... Nieważne, on nie chciał powtórki, chciał komuś, chciał jej, opowiedzieć o wszystkim.

Był już w drodze do kawiarni, kiedy zadzwonił telefon. To Adam.

– Hej, możemy się spotkać? – zapytał.

– Tak, a co? – Wiktor burczał.

– Muszę dopytać o kilka rzeczy, żeby tekst się spiął.

– Będę w kawiarni, chodź – zaproponował Wiktor.

Przyszedł dosłownie kwadrans po Wiktorze. Usiadł naprzeciwko niego i od razu włączył dyktafon.

– Cześć, dzisiaj będzie krótko – obiecał Adam.

– Mam czas.

– Rozmawialiśmy o kłamstwach, których nie znosisz. A jak to się ma do spisków?

– Są podłe – odpowiedział pewnie Wiktor. – Knucie nigdy nie wychodzi nikomu na dobre. Nigdy, nawet jeżeli jakiś patałach myśli, że ujdzie mu to na sucho. Wiem, co mówię.

– Do czego prowadzi nagięcie zasad?

– Wiesz... – Wiktor mówił na wydechu. – Kiedy ostatnio ktoś mnie okradł i knuł za moimi plecami, dostał wpierdol. Nie naprawił tego żadnymi zabiegami.

– Da się naprawić zdradę?

– Tak, jeżeli jest miłość. Napisałem o tym tekst. Dość osobisty.

Adam uderzył Wiktora dyktafonem w twarz. Mężczyzna spadł z krzesła. Głośno krzyknął, a na podłogę wypadł jego ząb. Krew kapała na podłogę z rozciętej wargi. Pracownicy kawiarni stali jak wryci, innych klientów nie było.

– Uwiodłeś ją, wyruchałeś, a później chciałeś to wszystko zatuszować. I co? Dać mi w zamian wywiad? Dać szansę na kasę?

– Ale ona... – Nie dokończył. Adam kopnął go w nos.

I sztos.

https://www.facebook.com/machnikowski.pisze

KILKA CIOSÓWWhere stories live. Discover now