-1- Blood, sweat & tears cz. 1

2.8K 172 105
                                    



[Od autora: To opowiadanie dotyka kontrowersyjnych kwestii, które mogą być sprzeczne z Twoim światopoglądem. Moim celem nie jest jednak urażenie kogokolwiek. Miej to proszę na uwadze, zostawiając komentarz.

Dodatkowo ta historia jest skonstruowana tak, aby wydawała się realistyczna, ale wciąż jest literacką fikcją, a niektóre fakty celowo zostały zmienione.]



To był moment olśnienia. Wszystkie klocki nagle wskoczyły na swoje miejsce i Jimina oblał zimny pot.

Mdłości, które dręczyły go rano, gdy wchodził do kuchni i czuł mocny zapach kawy. Chęć na słodycze tak silna, że przemycał do dormu batoniki, mimo że nigdy nie miał problemów z utrzymaniem diety. Wyrobiona dziurka w jego ulubionym pasku, na którą nagle nie mógł się zapiąć. I teraz to. Ta obcisła koszulka, która nie układała się tak jak powinna. Pod lekko śliskim materiałem wyraźnie widać było zarys brzucha i dwa wzgórki na klatce piersiowej, jakby znów miał cholerne cycki.

Był w pieprzonej ciąży.

-Jimin-ssi, i jak? Przebrałeś się już?

Stylistka już łapała za kotarę, już wkładała przez nią swój wścibski łeb. Jimin w ostatnim momencie złapał za materiał i szarpnął, zasłaniając jej widok.

-Koszulka jest za mała - oznajmił. W jego głos wkradła się chrypka. Gardło miał zupełnie suche, jakby od tygodnia był na pustyni bez dostępu do wody.

-Naprawdę? To na pewno twój rozmiar. Mogę zobaczyć?

Znów próbowała zajrzeć, ale Jimin jeszcze mocniej zaciągnął kotarę.

-Nie, nie... Już ją zdjąłem. Przynieś mi po prostu jakąś inną. Ta mi się nie podoba.

-To zwykła biała koszulka. Co ci się w niej nie podoba? - zapytała i w jej głosie słychać było, że poczuła się urażona. Rzadko kiedy negowali wybory stylistek - choćby ubierały ich w najbardziej szkaradne ciuchy. Nie chcieli podważać ich kompetencji.

-Brzydko się układa. Na pewno masz coś innego, noona...

Ugodowy ton chyba zadziałał, bo kobieta westchnęła głośno i wreszcie puściła kotarę. Gdy tylko się oddaliła, Jimin w pośpiechu ściągnął koszulkę i wciągnął przez głowę swój własny, lekko za duży sweter.

Stylistka wciąż się krzątała. Słyszał, jak przesuwa wieszaki, jak mamrocze coś do siebie.

Stanął bokiem do lustra i uniósł sweter. Po jego słynnym ABSie nie było już nawet śladu. Od dawna się tym nie przejmował. Musiałaby ćwiczyć, żeby go utrzymać. Kosztowało go to zbyt dużo czasu i energii. Wciąż jednak miał wspaniały, płaski brzuch. No właśnie... Miał.

-Spróbuj tę - rzuciła stylistka, wsuwając mu za zasłonkę białą bluzkę z logiem Gucciego. Jimin z ulgą zauważył, że była większa i wyraźnie luźniejsza.

Zaczął się przebierać, uważnie obserwując własne ciało w lustrze.

Może jednak się mylił? Może to tylko wyobraźnia płatała mu figle? Może po prostu się przejadł? Może to było wzdęcie albo po prostu przytył? Te wszystkie batoniki wcinane po kryjomu nie mogły przecież pozostać bez konsekwencji, nawet jeżeli znów trenowali do upadłego.

Zbył dużo było tych "może". Sposób, żeby się przekonać był tylko jeden. Gdy tylko stylistka dała mu wreszcie spokój, zaszył się w kącie, wśród wiszących w rzędach koszul i wyszukał na komórce pierwszą z brzegu aptekę internetową. Dodał do koszyka kilka testów ciążowych i opłacił zamówienie.

Szczęście kiedyś się skończyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz