Budynek był cichy, wydawał się zupełnie opuszczony i właściwie tak właśnie było. Światło na korytarzach wygaszono, zostawiając włączone nieliczne lampy. Meble i sprzęty były tylko niewyraźnymi kształtami. Białe kwiaty w kryształowych wazonach, skórzane kanapy, obrazy w złotych ramach - wszystko to tonęło w półmroku.
Jimin doskonale znał to miejsce. Był tu nie raz w ciągu dnia, gdy klinika tętniła życiem, po korytarzach chodziły uśmiechnięte pielęgniarki, a w fotelach siedzieli smarkający celebryci. Jednak wielokrotnie widział to miejsce także w tym nocnym wydaniu, gdy korytarze były wyludnione, a on był jedynym pacjentem.
Nienawidził tych nocnych wizyt i jednocześnie wiedział, że nie ma wyjścia. Niektóre jego problemy zdrowotne trzeba było ukrywać i wytwórnia robiła co w jej mocy, żeby nikt go nie zobaczył przed gabinetem ginekologa. Jimin czuł się jednak podle, przyjeżdżając do kliniki po jej zamknięciu, zmuszając lekarzy do pracy po nocy. Jeszcze gorzej czuł się, mając kolejny dowód na to, że jego życie nie jest normalne.
Starszy mężczyzna, siedzący za konturem podniósł się na ich widok. Zapiął marynarkę, prostując się i pusząc. Zazwyczaj na recepcji pracowała młoda kobieta z pieprzykiem na samym środku policzka. Miała śliczny uśmiech i była szalenie sympatyczna, w przeciwieństwie do właściciela kliniki - zimnego, konkretnego profesjonalisty, który potrafił się chyba tylko krzywić. On nie sprawiał, że Jimin czuł się tu bezpieczny i zaopiekowany, ale Bang PD-nim mu ufał.
-Lekarz już czeka, gabinet numer 15 - rzucił mężczyzna, wskazując jedną z odnóg korytarza. - Zapraszam.
Jigaemae dotknął delikatnie ramienia tancerza i poprowadził go we wskazanym kierunku.
Obecność menadżera uspokajała Jimina. Nie mówił zbyt dużo, nie próbował go pocieszać, miażdżyć w uściskach i zapewniać, że wszystko będzie ok. Po prostu był. Pomógł mu naciągnąć kaptur tak, żeby osłaniał jego twarz, włączył spokojną muzykę w samochodzie, podkręcił ogrzewanie, widząc, że Jimin drży z zimna. Nie pozwolił sobie na jakikolwiek komentarz, gdy Bang wezwał go, żeby przekazać mu informację o ciąży podopiecznego. Po prostu przyjął polecenie i robił co do niego należy. Jak zawsze zresztą.
-Chcesz, żebym z tobą wszedł? - zapytał, gdy doszli pod gabinet.
Jimin uśmiechnął się tylko i pokręcił przecząco głową.
Jigaemae nie powiedział mu niczego przykrego, nie patrzył na niego krytycznie, pewnie nawet nie pomyślał sobie o nim źle. Jednak Jimin i tak się wstydził. Nie chciał utrudniać nikomu życia, a przez swoją głupotę na pewno dołożył menadżerowi pracy i stresów. Poza tym Jigaemae zawsze miał go za rozsądnego, ułożonego i godnego zaufania. Nie raz się za nim wstawiał. Jimin miał zamiar ratować resztki tej reputacji, pokazać, że ma wszystko pod kontrolą, że myśli pozytywnie i bez marudzenia bierze na bary kolejną podbramkową sytuację.
Dlatego teraz bez ociągania zapukał i nie czekając na odpowiedź, nacisnął klamkę. Chciał wyglądać na pewnego siebie, ale od razu cofnął się po wejściu do gabinetu. Za biurkiem nie siedział dobrze znany mu lekarz, a jakaś kobieta w okularach z czerwonymi oprawkami i równie czerwoną szminką na wąskich ustach.
-Przepraszam, pomyłka.
Już miał wychodzić, ale kobieta przywołała go ruchem ręki.
-Park Jimin, prawda? To nie pomyłka. Proszę, proszę, zapraszam.
Zatrzymał się z ręką na klamce, mając ochotę uciekać. Cała odwaga, którą w sobie zbierał, uleciała w jednej chwili.
-Nie przyjmie mnie doktor Yang?
CZYTASZ
Szczęście kiedyś się skończy
FanfictionJimin zawsze miał szczęście. Nieważne jak wielkie kłody los rzucał mu pod nogi, jemu zawsze się udawało. Spełniał marzenia z ludźmi, którzy byli dla niego bliżsi niż rodzina. Odniósł sukces, o którym kiedyś nawet nie śmiał marzyć. Znalazł miłość, ch...