- 4 - Blood, sweat & tears cz. 4

1K 121 49
                                    


Pierwsza noc w dormie Bangtanów była dla Jimina trudna. Położył się późno, zbyt skrępowany, żeby pójść do sypialni, którą okupowała ta wroga część zespołu. Kuchnia i mały salonik były bezpieczną ziemią, gdzie nikt się na niego krzywo nie patrzył i nie zionął w jego stronę niczym nieuzasadnioną nienawiścią. Siedział więc przy małym stoliku, udając, że czyta książkę, choć tak naprawdę czekał aż wszyscy się ogarną i wreszcie pójdą spać.

Taehyung siedział z nim przez jakiś czas, choć nie udało się go wciągnąć w rozmowę. Był milczący i smutny. Jimin po raz pierwszy widział go w takim stanie. Chłopak zawsze był przepełnionym pozytywną energią i dziecięcą wręcz radością. Przykro było teraz patrzeć na opadnięte kąciki jego ust i drżący podbródek. Gdy Taehyung w końcu wyszedł z pokoju, życząc przyjacielowi dobranoc, nawet na niego nie spojrzał.

Jimin poszedł do łazienki jako ostatni i wślizgnął się do łóżka, gdy wszyscy już spali. Było późno, intensywny dzień i emocje go zmęczyły, ale i tak nie był w stanie zasnąć. Namjoon, który spał po jego prawej stronie, chrapał tak głośno, że Jiminowi ciężko było uwierzyć, że reszcie to nie przeszkadza. Hoseok, na łóżku po lewej, co jakiś czas wydawał z siebie dziwne westchnięcia i jęki, które brzmiały wręcz seksualnie. Jimin czuł się przez to cholernie niekomfortowo i kilka razy unosił się na łokciu, dyskretnie sprawdzając, czy tancerz na pewno śpi. Taehyung dla odmiany był cicho, ale kręcił się co chwila, a drewniana rama za każdym razem zaczynała trzeszczeć. Jimin miał wrażenie, że oszaleje. Leżał na plecach, wgapiając się w deski nad głową i wsłuchując w te wszystkie chrapnięcia, skrzypnięcia, westchnięcia, oddechy i szelesty. Czym dłużej leżał, tym więcej myślał, a czym więcej myślał, tym bardziej się bał jak będzie wyglądać następny dzień, tydzień, rok i całe jego życie.

Gdy wreszcie usnął, było tuż przed świtem, a za oknem panowała już szarówka. Nie cieszył się jednak snem zbyt długo.

Obudziło go pacnięcie czegoś mokrego na twarzy. Zerwał się przerażony, nie wiedząc gdzie jest, co się dzieje i kto go atakuje. Pisnął nienaturalnie wysokim głosem, ciskając mokry przedmiot przed siebie. Z obrzydzeniem zaczął wycierać twarz.

W odpowiedzi usłyszał stłumiony śmiech i prychnięcie. Podniósł wzrok, powoli uświadamiając sobie gdzie jest.

Wyraźnie rozbawiony Yoongi schylał się właśnie po ręcznik. Jakby nigdy nic rozwiesił go na schodkach prowadzących do jego łóżka.

-Wstawaj! - rzucił, zauważając wreszcie zszokowane spojrzenie Jimina. - Wychodzimy za pięć minut. Menadżer zaraz tu będzie.

Jimin rozejrzał się po pokoju. Wszystkie łóżka były puste. Yoongi był już ubrany i najwyraźniej gotowy do wyjścia.

Ale przecież miał włączony budzik... Pamiętał doskonale, jak go ustawiał. Przespał go? Niemożliwe. Złapał za telefon, sprawdzając godzinę. Było kilka minut po szóstej. Wszystko było w porządku. Budzik miał zadzwonić dopiero za czterdzieści pięć minut. Czemu obudzili go już teraz? Miał do szkoły dopiero na dziewiątą.

Namjoon wszedł do sypialni z na wpół zjedzonym bananem w ręce. On też wyglądał na gotowego do wyjścia. Spojrzał na Jimina z wyraźną dezaprobatą.

-Na twoim miejscu bym się pospieszył - zasugerował. - Lee Joongwoo-nim nie toleruje spóźnień. Będziesz miał kłopoty.

Lee Joongwoo był nauczycielem śpiewu zatrudnionym w wytwórni. Starszy, szpakowaty mężczyzna był dość surowy, nie tolerował lenistwa ani wygłupów. Swoją pracę traktował bardzo serio i tego samego oczekiwał od uczniów. Jimin przekonał się już o tym nie raz, bo także miał z nim zajęcia. W każdy wtorek po szkole. Nikt nie powiedział mu, że to się zmieni.

Szczęście kiedyś się skończyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz