-14- Boy in luv cz. 3

914 110 177
                                    


Park Jimin.

Cały świat Yoongiego zamykał się teraz w tych dwóch słowach. Budził się, myśląc o chłopaku i zasypiał, przypominając sobie ciepło jego dłoni i miękkość jego ust. Szukał jego towarzystwa cały czas. Już nie obchodziło go czy są sami czy z resztą zespołu. Nauczył się ignorować wrogie spojrzenia Taehyunga i te pytający Namjoona. Miał gdzieś czy zauważą i co sobie pomyślą. To nie miało najmniejszego znaczenia tak długo jak Jimin był obok.

Cały pobyt na Phuket zamieniły się w szczeniacki romans. Krążyli wokół siebie w tym tańcu godowym, flirtując i kusząc się wzajemnie. W czasie posiłków siadali obok siebie, byle tylko być blisko, byle zetknąć się ramionami, byle móc potajemnie dotykać się pod stołem. Trzymali się za ręce i przytulali. Szukali miejsc, żeby po kryjomu wymieniać mokre pocałunki. Wcale nie nieśmiałe i niewinne. Całowali się namiętnie, eksplorując swoje ciała coraz odważniej, wsuwając ręce pod koszule i łapiąc za pośladki.

Yoongi czuł, że jeszcze trochę i przestanie mu to wystarczać. Chciał więcej. Chciał pójść o krok dalej. Chciał się z Jiminem kochać, chciał go rozebrać i znaleźć się wreszcie między jego nogami. Ale chłopak wyraźnie dał mu znać, żeby się nie śpieszył, więc Yoongi czekał aż to on zrobi następny wielki krok, krok w kierunku łóżka.

Mijały kolejne dni. Kolejne kolacje pełne żartów Seokjina i dłoni Jimina wędrującej po jego udzie. Kolejne spacery gorące od prażącego słońca, pociągłych spojrzeń i nieprzyzwoitych komplementów. Kolejne dni spędzone przy basenie, w czasie których Yoongi przeklinał luźne bokserki, które nosił tancerz. Zbliżał się powrót do domu, a Jimin wciąż czekał i się z nim droczył. I wreszcie ich czas się skończył.


Zespół rozstał się na lotnisku. Mieli jeszcze kilka dni wolnego i chcieli spędzić ten czas z rodzinami. Jimin i Jungkook odprowadzili ich pod bramki i poszli na samolot do Busan. Taehyung i Hoseok jechali pociągiem. Rodzice Namjoona osobiście odebrali go z lotniska. Matka lidera wyściskała ich wszystkich w hali przylotów i Yoongi czuł się co najmniej dziwnie, gdy, w zasadzie obca mu kobieta, zamknęła go w tak mocnym uścisku. Upierała się, że odwiezie też jego i Seokjina do Seulu, ale najstarszy wykręcił się uprzejmie, ale stanowczo. I dobrze. Yoongi nie był w nastroju do rozmów i odpowiadania na tysiące wścibskich pytań. W końcu, wrócił z Seokjinem kolejką. Najstarszy wyczuł chyba jego nastrój i zajął się czytaniem komiksów. Yoongi gapił się więc za okno, zastanawiając się jak w ogóle przeżyje te kilka dni rozłąki i czy jego "romans" z Jiminem będzie miał szasnę przetrwać, gdy wrócą do pracy, gdy otoczy ich tłum ludzi, a oni znów wpadną w trybiki bezlitosnego grafiku.

Pierwsza wiadomość od Jimina przyszła, gdy wjeżdżali do Seulu. Chłopak wysłał mu selfie z płyty lotniska, z samolotem w tle. Smutnej minie, ewidentnie udawanej i przepełnionej aeygo, towarzyszyła krótka wiadomość: "Już tęsknię. Odezwę się, gdy dolecimy do Busan."

-Mogę już wam gratulować? - zapytał Seokjin, rzucając wścibskie spojrzenie.

Yoongi przycisnął ekran do siebie, sprzedając kopniaka współlokatorowi.

-Nie wtykaj swojego długiego nochala w nieswoje sprawy.

-O nie, nie, nie... Mój nos nie jest wcale długi. Jest idealny. Jak cała moja twarz. A ty się nie wypieraj. Nawet Taehyung zauważył, że ze sobą kręcicie, a przecież wiesz jak on jest słaby w te klocki.

-Wiem, że zauważył. Rzuca mi takie spojrzenia, jakby chciał mnie zabić.

-Ha! Czyli nie zaprzeczasz? Gratulacje! Naprawdę się cieszę. Nie wiedziałem, że Jimin tak ja ty... - Przerwał na chwilę, żeby się rozejrzeć w poszukiwaniu wścibskich uszu. - No, ale koniec końców myślę, że pasujecie do siebie. No i jesteś szczęściarzem. Jimin na pewno jest najsłodszym chłopakiem we wszechświecie.

Szczęście kiedyś się skończyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz