Park Jimin.
Cały świat Yoongiego zamykał się teraz w tych dwóch słowach. Budził się, myśląc o chłopaku i zasypiał, przypominając sobie ciepło jego dłoni i miękkość jego ust. Szukał jego towarzystwa cały czas. Już nie obchodziło go czy są sami czy z resztą zespołu. Nauczył się ignorować wrogie spojrzenia Taehyunga i te pytający Namjoona. Miał gdzieś czy zauważą i co sobie pomyślą. To nie miało najmniejszego znaczenia tak długo jak Jimin był obok.
Cały pobyt na Phuket zamieniły się w szczeniacki romans. Krążyli wokół siebie w tym tańcu godowym, flirtując i kusząc się wzajemnie. W czasie posiłków siadali obok siebie, byle tylko być blisko, byle zetknąć się ramionami, byle móc potajemnie dotykać się pod stołem. Trzymali się za ręce i przytulali. Szukali miejsc, żeby po kryjomu wymieniać mokre pocałunki. Wcale nie nieśmiałe i niewinne. Całowali się namiętnie, eksplorując swoje ciała coraz odważniej, wsuwając ręce pod koszule i łapiąc za pośladki.
Yoongi czuł, że jeszcze trochę i przestanie mu to wystarczać. Chciał więcej. Chciał pójść o krok dalej. Chciał się z Jiminem kochać, chciał go rozebrać i znaleźć się wreszcie między jego nogami. Ale chłopak wyraźnie dał mu znać, żeby się nie śpieszył, więc Yoongi czekał aż to on zrobi następny wielki krok, krok w kierunku łóżka.
Mijały kolejne dni. Kolejne kolacje pełne żartów Seokjina i dłoni Jimina wędrującej po jego udzie. Kolejne spacery gorące od prażącego słońca, pociągłych spojrzeń i nieprzyzwoitych komplementów. Kolejne dni spędzone przy basenie, w czasie których Yoongi przeklinał luźne bokserki, które nosił tancerz. Zbliżał się powrót do domu, a Jimin wciąż czekał i się z nim droczył. I wreszcie ich czas się skończył.
Zespół rozstał się na lotnisku. Mieli jeszcze kilka dni wolnego i chcieli spędzić ten czas z rodzinami. Jimin i Jungkook odprowadzili ich pod bramki i poszli na samolot do Busan. Taehyung i Hoseok jechali pociągiem. Rodzice Namjoona osobiście odebrali go z lotniska. Matka lidera wyściskała ich wszystkich w hali przylotów i Yoongi czuł się co najmniej dziwnie, gdy, w zasadzie obca mu kobieta, zamknęła go w tak mocnym uścisku. Upierała się, że odwiezie też jego i Seokjina do Seulu, ale najstarszy wykręcił się uprzejmie, ale stanowczo. I dobrze. Yoongi nie był w nastroju do rozmów i odpowiadania na tysiące wścibskich pytań. W końcu, wrócił z Seokjinem kolejką. Najstarszy wyczuł chyba jego nastrój i zajął się czytaniem komiksów. Yoongi gapił się więc za okno, zastanawiając się jak w ogóle przeżyje te kilka dni rozłąki i czy jego "romans" z Jiminem będzie miał szasnę przetrwać, gdy wrócą do pracy, gdy otoczy ich tłum ludzi, a oni znów wpadną w trybiki bezlitosnego grafiku.
Pierwsza wiadomość od Jimina przyszła, gdy wjeżdżali do Seulu. Chłopak wysłał mu selfie z płyty lotniska, z samolotem w tle. Smutnej minie, ewidentnie udawanej i przepełnionej aeygo, towarzyszyła krótka wiadomość: "Już tęsknię. Odezwę się, gdy dolecimy do Busan."
-Mogę już wam gratulować? - zapytał Seokjin, rzucając wścibskie spojrzenie.
Yoongi przycisnął ekran do siebie, sprzedając kopniaka współlokatorowi.
-Nie wtykaj swojego długiego nochala w nieswoje sprawy.
-O nie, nie, nie... Mój nos nie jest wcale długi. Jest idealny. Jak cała moja twarz. A ty się nie wypieraj. Nawet Taehyung zauważył, że ze sobą kręcicie, a przecież wiesz jak on jest słaby w te klocki.
-Wiem, że zauważył. Rzuca mi takie spojrzenia, jakby chciał mnie zabić.
-Ha! Czyli nie zaprzeczasz? Gratulacje! Naprawdę się cieszę. Nie wiedziałem, że Jimin tak ja ty... - Przerwał na chwilę, żeby się rozejrzeć w poszukiwaniu wścibskich uszu. - No, ale koniec końców myślę, że pasujecie do siebie. No i jesteś szczęściarzem. Jimin na pewno jest najsłodszym chłopakiem we wszechświecie.
CZYTASZ
Szczęście kiedyś się skończy
FanfictionJimin zawsze miał szczęście. Nieważne jak wielkie kłody los rzucał mu pod nogi, jemu zawsze się udawało. Spełniał marzenia z ludźmi, którzy byli dla niego bliżsi niż rodzina. Odniósł sukces, o którym kiedyś nawet nie śmiał marzyć. Znalazł miłość, ch...