- 11 - Stigma cz. 4

873 113 95
                                    

Yoongi widział wyraźnie, że Jimin jest poirytowany. To było łatwo wyczuć w jego ruchach, w sposobie w jaki szukał czegoś w kuchennych szafkach, otwierając je gwałtownie, żeby po chwili zamknąć z trzaskiem.

Raper nie zorientował się nawet, kiedy Jimin wrócił. Czasy, gdy łazili sobie w dormie po głowach minęły już dawno. W tym wielkim apartamencie łatwo się było ukryć. Często nie byli pewni, kto właściwie wciąż jest jeszcze w mieszkaniu, a kto już wyszedł. Szukali się, pisząc do siebie na chacie. Jednak Jimin nie dał nawet znaku, że już jest, nawet do niego nie zajrzał, choć zwykle to była pierwsza rzecz, którą robił - przybiegał się przywitać.

Ciągle się jeszcze gniewał? Chyba trochę tak. Yoongi nie mógł mieć o to pretensji. Sam wciąż był na siebie zły. Gdy Jimin powiedział mu, że jest w ciąży, spieprzył i to koncertowo. Nie powinien był tak zareagować, a już na pewno nie powinien był go uderzyć. Zachował się skandalicznie i chociaż próbował to naprawić, choć teraz starał się stanąć na wysokości zadania, wiedział, że ta sytuacja może zostać w tancerzu na długo. Jimin nie był pamiętliwym typem, nigdy niczego mu nie wypomniał, wybaczanie było dla niego tak naturalne jak oddychanie. Jednak nawet taka wspaniałomyślność musiała mieć jakieś granice.

Jimin wyciągnął z szafki opakowanie ramyun. Rozerwał je trochę zbyt gwałtownie i na blat posypały się kolorowe saszetki oraz kawałki ułamanego makaronu. Przeklął pod nosem, a jego głos był przesiąknięty ciężkim satoori.

Yoongi wreszcie przestał go obserwować z progu i wszedł do kuchni.

-Minnie...

Próbował objąć go od tyłu, ale Jimin aż podskoczył pod wpływem dotyku.

-Hyung! Chcesz, żebym dostał zawału?!

-Przepraszam...

Yoongi wyciągnął szyję i cmoknął Jimina najpierw w czoło, potem w czubek nosa, a na końcu w usta. To zwykle sprawiało, że kąciki warg tancerza unosiły się lekko, a w oczach pojawiały się wesołe ogniki. Nie tym razem. Jimin pozostał tak samo spięty i nerwowy jak wcześniej. Raper wyjął z jego rąk rozerwane opakowanie.

-Jesteś głodny? - zapytał. - Mogę ci coś przygotować. Możemy też coś zamówić.

-Dzięki, nie trzeba. Będzie szybciej, jak sobie to zaleję.

Yoongi westchnął, słysząc odpowiedź.

Jimin o siebie nie dbał. Inaczej się tego nie dało nazwać. To nie było nic nowego, bo własne zdrowie nigdy nie było dla niego priorytetem. Zawsze podchodził do tego z nonszalancją. Jego słynna dieta, gdy praktycznie nie jadł (bo jeden posiłek na 10 dni trudno było nazwać jedzeniem) była tego najlepszym przykładem. Yoongi się o niego martwił, podobnie jak reszta. Jimin zbywał to jednak uśmiechem. Jestem młody i silny, - powtarzał - nic mi nie będzie. I do tej pory rzeczywiście nic mu nie było. Każdy z nich ciężko trenował, każdy niedosypiał, jadł nieregularnie i jakoś wszyscy żyli. Tylko sytuacja się zmieniła. Tu już nie chodziło tylko o Jimina. Stawka była o wiele wyższa. Mimo to tancerz dalej zachowywał się tak samo nierozsądnie jak dawniej.

-Zrobię ci omlet. To zajmie tylko chwilę - Yoongi powiedział miękko, gdy Jimin próbował mu wyjąć z rąk opakowanie zupki tak ostrej, że wypaliłaby mu przełyk, a następnego dnia bardziej oddalone części układu pokarmowego.

-Nie chcę omletu. Chcę to!

Jimin był zły. Patrzył na niego tym wzrokiem, który Yoongi już miał okazję poznać. Nie marszczył czoła, nie nadymał policzków, nie zaciskał ust. Jego czoło było gładkie, a pełne wargi pozostały miękkie. Wściekłość Jimina było widać w jego oczach. Patrzył na niego chłodno, ale intensywnie, tak jakby chciał go zmiażdżyć tym spojrzeniem.

Szczęście kiedyś się skończyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz