-21- Love is not over, cz. 3

1.4K 133 66
                                    


Jimin próbował poprawić swoją pozycję na fotelu, ale jakby się nie wiercił, wciąż czuł się źle i dziwnie.

Najważniejsze, że udało mu się wywalczyć narkozę. Tak naprawdę, nie musiał się nawet za bardzo starać. Anestezjolog zaproponował mu co prawda znieczulenie miejscowe jako to bardziej rekomendowane i bezpieczniejsze, ale nie próbował go nawet za specjalnie przekonywać. Jimin powiedział "nie" i od raz dostał papier do podpisania. Z jednej strony, to była ulga, z drugiej nie podobało mu się to. Źle się czuł w tym miejscu, a personel nie wzbudzał jego zaufania. Owszem, uśmiechali się, wyglądali profesjonalnie i mówili mądrze, ale wydawało się też, że zgodzą się na wszystko. Nawet gdyby zażądał, żeby przy okazji zabiegu usunęli mu migdałki i lewą nerkę, pewnie by to zrobili. Oczywiście pod warunkiem, że ktoś by im za to odpowiednio zapłacił. Widać było, że nie liczył się on, a tylko pieniądze wytwórni.

Z drugiej strony czy Jimin miał prawo narzekać? Był w tym pięknym budynku, w który ktoś wsadził tyle pracy, żeby jak najmniej przypominał szpital. Jego rodzice i Jigamae byli tuż za drzwiami i obiecali mu, że będą tu, gdy będzie po wszystkim. Miał zaraz po prostu usnąć i obudzić się bez brzucha, i bez problemu.

Lekarz odwrócił się do niego z uśmiechem przyklejonym do twarzy.

-No dobrze... - mruknął. - To idziemy spać.

Jimin zacisnął powieki, gdy igła wbiła mu się w rękę. Musiał zasnąć. Musiał tylko zasnąć. Nic trudnego.


***


Kurtyna opadła, odcinając ich od miliona światełek, od rozentuzjazmowanych twarzy i krzyków.

Seokjin od razu rozpiął koszule, prawie ją na sobie rozrywając i zaczął się wachlować jej połami. Jimin miał ochotę zrobić to samo. Było tak gorąco, jakby stali wewnątrz pieca.

Taehyung i Jungkook zdawali się tego nie zauważać. Krzyczeli coś do siebie rozentuzjazmowani, a ich słowa ginęły w ogłuszającym wrzasku tłumu, wzywającym ich do wyjścia z powrotem na scenę.

Namjoon i Hoseok już wyszli w formacji, zdejmując odsłuch i odkładając mikrofony. Mimo wyraźnego zmęczenia uśmiechali się, świadomi sukcesu.

Udało się. Znowu im się udało! Ten koncert był pierwszym w trasie, pierwszym z wielu, który mieli dać w najbliższych tygodniach. Nowe stroje, nowe układy, nowe piosenki. Tak wiele rzeczy mogło pójść nie po ich myśli. Jednak było idealnie. Tłum szalał, a Jimin karmił się jego miłością i uwielbieniem. Powienien być padnięty, omdlewać ze zmęczenia, ale zamiast tego rozsadzała go energia. Mógłby wyjść ponownie na tę scenę i tańczyć dalej, śpiewać dalej, krzyczeć do tych ludzi. Mógł teraz wszystko.

W napływie nagłych uczuć odwrócił się do Yoongiego, który stał tuż obok niego.

On nie wyglądał, jakby czuł tę samą energię. Pochylał się, opierając na własnych kolanach i oddychał tak ciężko, jakby walczył o każdy oddech. Wyglądał słodko z włosami przyklejonymi do czoła, z zaróżowionymi policzkami i z trochę nieobecnym wzrokiem.

Jimin pochylił się przy nim tak, żeby ich twarze znalazły się na tej samej wysokości. Ostrożnie wyjął słuchawkę z ucha rapera i pocałował go delikatnie gdzieś między kolczykami.

Dwie stylistyki z wiatraczkami, ręcznikami i butelkami wody, już biegły w ich stronę.

-Kocham Cię! - krzyknął prosto do ucha Yoongiego i jego serce, które i tak już osiągnęło prędkość dźwięku, teraz niebezpiecznie rozpędzało się do prędkości światła.

Szczęście kiedyś się skończyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz