Jimin próbował poprawić swoją pozycję na fotelu, ale jakby się nie wiercił, wciąż czuł się źle i dziwnie.
Najważniejsze, że udało mu się wywalczyć narkozę. Tak naprawdę, nie musiał się nawet za bardzo starać. Anestezjolog zaproponował mu co prawda znieczulenie miejscowe jako to bardziej rekomendowane i bezpieczniejsze, ale nie próbował go nawet za specjalnie przekonywać. Jimin powiedział "nie" i od raz dostał papier do podpisania. Z jednej strony, to była ulga, z drugiej nie podobało mu się to. Źle się czuł w tym miejscu, a personel nie wzbudzał jego zaufania. Owszem, uśmiechali się, wyglądali profesjonalnie i mówili mądrze, ale wydawało się też, że zgodzą się na wszystko. Nawet gdyby zażądał, żeby przy okazji zabiegu usunęli mu migdałki i lewą nerkę, pewnie by to zrobili. Oczywiście pod warunkiem, że ktoś by im za to odpowiednio zapłacił. Widać było, że nie liczył się on, a tylko pieniądze wytwórni.
Z drugiej strony czy Jimin miał prawo narzekać? Był w tym pięknym budynku, w który ktoś wsadził tyle pracy, żeby jak najmniej przypominał szpital. Jego rodzice i Jigamae byli tuż za drzwiami i obiecali mu, że będą tu, gdy będzie po wszystkim. Miał zaraz po prostu usnąć i obudzić się bez brzucha, i bez problemu.
Lekarz odwrócił się do niego z uśmiechem przyklejonym do twarzy.
-No dobrze... - mruknął. - To idziemy spać.
Jimin zacisnął powieki, gdy igła wbiła mu się w rękę. Musiał zasnąć. Musiał tylko zasnąć. Nic trudnego.
***
Kurtyna opadła, odcinając ich od miliona światełek, od rozentuzjazmowanych twarzy i krzyków.
Seokjin od razu rozpiął koszule, prawie ją na sobie rozrywając i zaczął się wachlować jej połami. Jimin miał ochotę zrobić to samo. Było tak gorąco, jakby stali wewnątrz pieca.
Taehyung i Jungkook zdawali się tego nie zauważać. Krzyczeli coś do siebie rozentuzjazmowani, a ich słowa ginęły w ogłuszającym wrzasku tłumu, wzywającym ich do wyjścia z powrotem na scenę.
Namjoon i Hoseok już wyszli w formacji, zdejmując odsłuch i odkładając mikrofony. Mimo wyraźnego zmęczenia uśmiechali się, świadomi sukcesu.
Udało się. Znowu im się udało! Ten koncert był pierwszym w trasie, pierwszym z wielu, który mieli dać w najbliższych tygodniach. Nowe stroje, nowe układy, nowe piosenki. Tak wiele rzeczy mogło pójść nie po ich myśli. Jednak było idealnie. Tłum szalał, a Jimin karmił się jego miłością i uwielbieniem. Powienien być padnięty, omdlewać ze zmęczenia, ale zamiast tego rozsadzała go energia. Mógłby wyjść ponownie na tę scenę i tańczyć dalej, śpiewać dalej, krzyczeć do tych ludzi. Mógł teraz wszystko.
W napływie nagłych uczuć odwrócił się do Yoongiego, który stał tuż obok niego.
On nie wyglądał, jakby czuł tę samą energię. Pochylał się, opierając na własnych kolanach i oddychał tak ciężko, jakby walczył o każdy oddech. Wyglądał słodko z włosami przyklejonymi do czoła, z zaróżowionymi policzkami i z trochę nieobecnym wzrokiem.
Jimin pochylił się przy nim tak, żeby ich twarze znalazły się na tej samej wysokości. Ostrożnie wyjął słuchawkę z ucha rapera i pocałował go delikatnie gdzieś między kolczykami.
Dwie stylistyki z wiatraczkami, ręcznikami i butelkami wody, już biegły w ich stronę.
-Kocham Cię! - krzyknął prosto do ucha Yoongiego i jego serce, które i tak już osiągnęło prędkość dźwięku, teraz niebezpiecznie rozpędzało się do prędkości światła.
CZYTASZ
Szczęście kiedyś się skończy
FanfictionJimin zawsze miał szczęście. Nieważne jak wielkie kłody los rzucał mu pod nogi, jemu zawsze się udawało. Spełniał marzenia z ludźmi, którzy byli dla niego bliżsi niż rodzina. Odniósł sukces, o którym kiedyś nawet nie śmiał marzyć. Znalazł miłość, ch...