Choć w dalszym ciągu nie widziałam sensu w czymkolwiek, to były rzeczy, które nie pozwoliły mi uniknąć spotkania z innymi ludźmi.
Rzeczy całkowicie przyziemne.
Jak jedzenie.
Nie mogłam sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz coś jadłam.
I nie powiem, byłam całkiem głodna.
Może nie tak jak powinnam, ale jednak.
Uznałam to za postęp.
Po porannej rewizji okolicy udałam się do swojego namiotu.
Imponował nie tylko wielkością, ale również wyposażeniem.
Był niewiele mniejszy od mojej sali.
Co prawda dzieliłam go wspólnie z Chloe i Spencer, ale i tak uważałam to za dobre warunki.
Kompletnie się na tym nie znałam, ale oliwkowa zieleń chyba miała pełnić rolę kamuflażu.
Oprócz trzech łóżek, które swoją drogą, nie można było nawet porównywać do tych wygodnych z Obiektu C.
Były tam też szafki.
Jedna przy każdym posłaniu.
Stworzone z drewnianych belek i desek wyłożonych materiałem, które służyły za półki.
Początkowo wydało mi się to śmieszne, gdyż przecież nikt z nas za wiele nie posiadał.
Przykładowo, ja nie miałam nic.
Lecz gdy się obudziłam, moje jak i dziewczyn szafki się zapełniły.
Każda dostała kilka kompletów ubrań.
Choć nie były jakieś wymyślne, to nie wszystko było identyczne jak w przypadku tego, co dostawaliśmy wcześniej.
Dostałyśmy bluzki na długi i krótki rękaw.
Bluzy.
Spodnie.
Legginsy.
Bieliznę.
Buty.
Wszystko, z wyjątkiem jakieś koszuli, było czarne.
Nie przeszkadzało mi to jakoś.
Podejrzewam, że nikomu to nie przeszkadzało.
Chyba wygląd w jakimś momencie przestał mieć znaczenie.
Tylko to mogło wytłumaczyć fakt, że nikt nie zwrócił na mnie uwagi.
Przecież się wyróżniałam.
Po takim czasie naprawdę zaczęło rzucać się w oczy, że coś ze mną nie tak.
Mimo to nikt jakoś tego nie zauważył.
Złapałam za czarne dresy, czarną bluzkę na długi rękaw, czarną bieliznę i czarne buty.
Po drodze zdjęłam z wieszaka ręcznik.
Czarny oczywiście.
Wyszłam z namiotu i udałam się do czegoś w rodzaju łazienki.
Tylko, że na zewnątrz.
Nie byłam do końca pewna czy trafię, bo słabo kontaktowałam, gdy nas oprowadzano.
I gdy naprawdę zaczęłam wątpić na znalezienie obranego przeze mnie celu, zauważyłam drzewa owinięte zielonym materiałem.
Była to chyba jakaś guma.
Kilkanaście drzew w jednej linii, oddalonych od siebie w prawie równej odległości z przyczepionym do nich materiałem, miały robić za parawan.
CZYTASZ
Lavers: Zamieć
FanfictionNa świecie żyje 7,3 miliarda ludzi. W życiu poszczególnych jednostek przychodzi moment, w którym dowiadują się, że jest coś więcej... Ich życie nie jest i nie było takie jak innych, którzy ich otaczali. Nastąpiło to wszystko po eksperymencie. Jedni...