16

261 30 18
                                    

Poranek należał do najprzyjemniejszych z dotychczasowych, które spędziłam w Kwaterze.

Nie wiem czy spowodowane to było pięknym wchodem słońca, który widziałam nad kanionem, czy tym, że w towarzystwie całej ekipy zrobiłam poranny trening.

Choć brałam udział w niektórych rozmowach, to nie udzielałam się jak reszta.

Ktoś z boku mógłby pomyśleć, że zachowują się całkowicie normalnie, jak całkowicie normalni ludzie.

Tak jak Buntownicy, gdy pierwszy raz ich spotkaliśmy.

Po treningu postanowiliśmy wspólnie udać się na śniadanie.

Było tak przyjemnie, że postanowiliśmy nie przerywać tego przerwą na prysznic.

- Jak mogłeś być tak nieodpowiedzialny?! - usłyszeliśmy krzyk Cole, przechodząc obok jednego z namiotów. Bez jakiegokolwiek uzgodnienia zatrzymaliśmy się wszyscy. - Wiesz jak ważne jest dopełnienie całej dokumentacji?

- Cole daj już spokój. - mówił błagalnym głosem Chris. - Nie miałem do tego głowy, zresztą sporządziłem raport.

- To ma być raport?! - krzyknęła i najprawdopodobniej rzuciła czymś. - Tu nie ma prawie żadnych informacji. Tylko zarys przebiegu misji.

- Powinno chyba wystarczyć, nie? - odezwał się Matt, chyba chcąc bronić kolegę.

Obeszłam namiot i weszłam do środka.

- Zresztą... - odezwałam się, a za plecami czułam obecność moich przyjaciół. Wiedziałam, że za nic tego nie ominą.- Nie zawsze papierkowa robota jest najważniejsza.

Cole odwróciła się w moją stronę aż kipiała ze złości nie tylko przez to, że się odezwałam, ale sama moja obecność tak na nią podziałała.

- Ty. - wytknęła w moją stronę palec. - Ty zniszczysz wszystko na co pracowaliśmy tyle lat.

- Ja. - wskazałam na siebie palcem przedrzeźniając ją trochę.- Tylko uważam, że zamiast tyle planować i rozmyślać powinniście więcej działać.- zrobiłam krok w jej stronę. - Głównie Ty mogłabyś przestać gadać i się trochę wykazać.

Wiedziałam, że choć to niepoprawne, to czułam dużą satysfakcję, widząc jak bardzo wyprowadzam ją z równowagi.

Próbowała walczyć ze sobą, by nie wybuchnąć.

- To przez twoje działania - mówiła przez zaciśnięte zęby. - Omal was nie zabili na ostatniej misji. - podeszła do mnie bliżej, a jej głos stawał się coraz głośniejszy. - A ty przypominam, dostałaś kulką. - uśmiechnęła się w taki sposób, jakby ją to bawiło. - Niecelnie niestety. - próbowała to wyszeptać do mnie, ale przez złość wciąż mówiła za głośno.

- Dość! - krzyknął Chris.
Wszyscy odwróciliśmy się w jego stronę. Nawet Matt wybałuszył oczy. Pierwszy raz widzieliśmy tak wielką wściekłość z jego strony. Zwykle był oazą spokoju. W tym momencie mogliśmy zauważyć żyły pulsujące na jego czole.
- Zagalopowałaś się Cole. - podszedł do niej i choć złość lekko mu zeszła, to wciąż mówił tonem bardzo surowym, takim, że żadne z nas nie miało odwagi się odezwać. - Ostatnio za bardzo ponoszą cię emocje, jestem zmuszony oddalić cię od tej misji.

Nie wiedzieliśmy co wyraża mina Cole. Z jednej strony wyglądała, jakby chciała się rozpłakać, a z drugiej pozabijać nas wszystkich.

- Jeśli przyjdzie taka potrzeba. - Brodacz starał się mówić już spokojniej, ale bardzo wyraźnie. - To również przeniesiemy cię do innej kwatery, zrozumiałaś?

Lavers: ZamiećOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz