Szum wiatru.
Szelest liści.
Pohukiwania jakiegoś zwierzęcia.
Wszystko doprowadzało mnie do szału.
Mdłości były na tyle duże, że nie było mowy o śnie.
W duchu jęczałam.
Czułam się tragicznie.
Nie dość, że byłam bardzo osłabiona, to jeszcze doszło do tego zmęczenie.
Domyślałam się, że wszystko było spowodowane stresem.
Stresem przed spotkaniem z medykiem.
Stresem przed misją.
Stresem przed tym, co mogło mnie tam czekać.
Kto.
Gdy tylko usłyszałam, że Spencer zaczyna coś pomrukiwać wzięłam się w garść i wstałam.
Po cichu nie chcąc obudzić Chloe przebrałyśmy się.
Wyszłyśmy z namiotu, gdy ledwo zaczęło świtać.
- Naprawdę uważasz, że ten medyk wstaje wraz ze wschodem słońca? - burknęła do mnie. - Wszyscy jeszcze śpią, nawet zwierzęta!
- Ucisz się, bo ktoś nas usłyszy. - szepnęłam. - Nikt nie może nas zauważyć, nawet jeśli jego tam nie będzie, to poczekamy.
Spencer, jak to Spencer szemrała coś pod nosem, najprawdopodobniej mnie przeklinając.
Miałam to gdzieś.
Chociaż w głębi czułam gdzieś wdzięczność do tej wiecznie naburmuszonej dziewczyny.
Nie musiała nigdzie ze mną iść, a jednak to zrobiła.
Mogła komuś powiedzieć, a jednak nic nikomu nie powiedziała.
Płachta służąca za drzwi zakrywała przejście.
- Nie wiem... - odezwała się moja towarzyszka. - Mamy zapukać? - uniosła lekko brwi.
- Jak niby chcesz to zrobić? - spojrzałam na nią jak na kretynkę.
Nie wiele się zastanawiając pchnęłam materiał i weszłam do środka.
Spencer wchodząc, nadepnęła mi na piętę przez co syknęłam.
- O, witam Sky. - czarnoskóra kobieta kiwnęła do mnie. - Witaj Spencer. - to samo zrobiła w stronę mojej koleżanki.
Kobieta wyrosła jakby spod ziemi.
Obie stałyśmy zdezorientowane takim obrotem sprawy.
Przede wszystkim naprawdę nie sądziłam, że kogoś tam spotkam.
Wymyśliłam w głowie plan i chciałam go jak najszybciej zrealizować.
Po drugie, nie wiem dlaczego, ale byłam pewna, że jak już, to medykiem okaże się mężczyzna.
Tymczasem stała przed nami piękna ciemnoskóra, o głosie tak przyjemnym, że mogłabym go słuchać w nieskończoność. Ubrana nie w szpitalny kitel, a zwiewną, brązowo-złoto-czarną, wzorzystą sukienkę. Okryta jakimś szalem.
Uśmiechała się do nas.
- Witaj. - powiedziała niepewnie Spencer, jakby nie bardzo wiedząc co zrobić. - Szukamy medyka. - palnęła.
- To jest medyk . - rzuciłam do niej.
- Aaa... - powiedziała lekko zawstydzona. - ...kobieta. - szepnęła, ale nie na tyle by tego nie usłyszeć.
CZYTASZ
Lavers: Zamieć
FanfictionNa świecie żyje 7,3 miliarda ludzi. W życiu poszczególnych jednostek przychodzi moment, w którym dowiadują się, że jest coś więcej... Ich życie nie jest i nie było takie jak innych, którzy ich otaczali. Nastąpiło to wszystko po eksperymencie. Jedni...