Idąc do namiotu, w którym, jak się domyślałam, odbywały się wszystkie ważne rozmowy, zanstanawiałam się czy na pewno tego chcę.
Myśl, że Cole zrobi wszystko by tylko wyjść mi na przekór sprawiała, że w zasadzie miałam ochotę wiać.
Nie potrzebowałam wchodzić w durne dyskusje.
Nie miałam do tego głowy.
Jednak chcąc nie chcąc wiedziałam, że muszę tam iść.
Wiedziałam, że to jedyna szansa.
Że oni są mi potrzebni...
... a ja jestem potrzebna im.
- Jesteś.- uśmiechnęła się naprawdę uradowana Chloe. - Od rana nigdzie nie mogłyśmy cię znaleźć.
- Nie to, że cię szukałyśmy. - wtrąciła szybko Spencer.
- Spokojnie, nie mam zamiaru uciec. - i choć naprawdę starałam się być milsza dla wszystkich, to ton mojego głosu za nic mi nie pomagał . - Zwyczajnie odbyłam trening, a po nim musiałam się ogarnąć.
Obie nic już nie odpowiedziały, Chloe jedynie kiwnęła głową.
Czułam, że ją zawodzę.
Prawdopodobnie uważała, że teraz będzie już normalnie.
Przynajmniej, że ja będę normalna.
Chociaż minimalnie.
Starałam się.
Chciałam by tak było.
- No dobrze. - nagle rozległ się głośny głos Chrisa. - Proszę o ciszę.
Wszyscy od razu umilkli.
Dostrzegłam wtedy jak wielki respekt mieli do tego człowieka.
Nie robili tego ze strachu, jak to było w przypadku doktor Suzan.
Robili to z własnej woli.
Szanowali go.
- Chociaż nalegałam by jeszcze trochę poczekać - odezwała się Cole, która spoglądała na wszystkich oprócz mnie. - I odbyć wspólnie kilka treningów, to Główna Grupa postanowiła, że wyruszymy na misję już jutro.
Nie dało się ukryć, że była niezadowolona.
Widać było, że ona najchętniej zrobiłaby to po swojemu.
- Cole. - zwrócił się do niej Chris. - Nie są potrzebne nam twoje prywatne spostrzeżenia. Przejdź do rzeczy.
- Jasne. - kiwnęła głową. - Z racji tego, że co niektórzy nie bardzo chcą się rozdzielać, początkowo przeczeszemy trzy najbliżej położone nas obiekty.
Choć nie znałam przyczyny to serce zaczęło bić mi nieco mocniej.
Nie wiem czego spodziewałam się po tej misji.
W głębi duszy chyba wierzyłam, że coś znajdę.
Coś co pomoże mi odnaleźć to czego szukam.
Kogo szukam.
Cały czas słyszałam, że Cole wymienia osoby wchodzące w dany skład jednak nie bardzo mnie to interesowało.
Jednak nagle usłyszałam męski głos.
- Nie. - Chris powiedział stanowczo. - Tam udam się sam ze Sky.
Zmarszczyłam brwi.
Chyba jak każdy tam obecny, nie rozumiałam przyczyny, dla której mielibyśmy iść tam sami.
CZYTASZ
Lavers: Zamieć
FanfictionNa świecie żyje 7,3 miliarda ludzi. W życiu poszczególnych jednostek przychodzi moment, w którym dowiadują się, że jest coś więcej... Ich życie nie jest i nie było takie jak innych, którzy ich otaczali. Nastąpiło to wszystko po eksperymencie. Jedni...