6

582 47 12
                                    

Byłam pewna,że po takim wieczorze obudzę się wypoczęta i mega pozytywnie nastawiona.

I chociaż jako pierwsza opuściłam zbiorowisko przy ognisku to tam wystąpiła wyraźna poprawa.

Nie byłam duszą towarzystwa,ale potrafiłam być wśród nich.

W zasadzie nawet mi się podobało.

Jednak wraz ze świtem wszystko jakby ze mnie uleciało.

Wierciłam się z boku na bok z nadzieją,że ponownie uda mi się zasnąć.

Na marne.

Gdy sobie uświadomiłam,że bezsensu jest leżeć i się męczyć postanowiłam pójść pobiegać.

Przebrałam się w najbardziej pasujące ciuchy do tej okoliczności czyli czarne leginsy i czarna bluzka na krótki rękaw.

I wyszłam z namiotu.

Chociaż pierwsze promienie już dawały znaki przebijając się między drzewami to musiało być dość wcześnie.

Ruszyłam chcąc najpierw wydostać się lekko z obozowiska.

Bieganie między namiotami nie byłoby mądrą decyzją.

Gdzieniegdzie dostrzegłam kilka osób,ale wciąż panowała cisza.

Taki spokój dodał mi tylko energii.

Obiegłam obozowisko i postanowiłam udać się na swoją ulubioną skarpę.

Choć w mojej głowie panował niezły bałagan to biegłam tam raczej w celu podziwiania widoków,a nie zadumy.

Jednak nie zbliżając się jeszcze nawet do drogi która prowadziła w moje miejsce zauważyłam ścieżkę.

Tłumaczono nam co tam jest.

Lecz nie poprowadzono nas tam.

Wiedząc,że przebiegłam dość duży dystans oraz mając w sobie tyle energii ruszyłam tą drogą.

Im byłam dalej tym las bardziej gęstniał.

Choć odległość od obozu nie była jakaś wielka to i tak większa niż myślałam.

Wbiegłam na polanę gdzie w porównaniu do drogi która tam prowadziła była mało zalesiona.

Sprzęt w tym miejscu do ćwiczeń był naprawdę prowizoryczny.

Przynajmniej na moje oko.

Wiadomo,że przed oczami ciągle miałam halę z obiektu C ,gdzie wszystko było na wysokim poziomie.

Gdy tylko dostrzegłam cholernie znajomą mi rzecz,reszta nie miała znaczenia.

Podbiegłam do worka zawieszonego na jednej z gałęzi.

Rozejrzałam się dokładnie w poszukiwaniu rękawic.

Moje poszukiwania trwały dobrą chwilę ,a efekt końcowy był taki,że postanowiłam walić gołymi pięściami.

Miałam już w tym doświadczenie.

Pierwszy cios.

Kompletnie nie profesjonalny.

Z minimalnie małym nakładem energii.

Jednak to wystarczyło bym sobie przypomniała jak wspaniałe to uczucie.

Zadałam drugi już silniejszy i z lepszą techniką.

Zaczęłam uderzać raz po raz,coraz mocniej.

I wracało do mnie wszystko.

To było jak przebłyski.

Jeden cios.

Lavers: ZamiećOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz