- Sky! - usłyszałam krzyk Spencer, gdy odskoczyłam na bok. - Uspokój się!
Choć się starałam, to nie mogłam.
Wszystkie głosy w połączeniu z obrazem jakby paliły mnie w głowę.
Wszystko było tak intensywne, że aż nie do wytrzymania.
Nie mogłam skupić się na jednej rzeczy, bo widziałam wszystko dookoła.
Mogłam zlokalizować i powtórzyć każde słowo prawie każdej osoby w obozie.
Wiedziałam, że nas szukają.
- Idą po nas. - powiedziałam.
- Dziwisz im się? - zapytała. - Spałaś cały dzień, nic nie jadłyśmy, nikt nas nawet nie widział.
Choć mój wzrok był doskonały, to faktycznie nie odnotowałam jakby tego, że zapadła ciemność.
- Moja głowa. - pisnęłam. - Zaraz wybuchnie! - złapałam się za nią, a łzy podeszły mi do oczu.
Nagle poczułam parę ciepłych rąk na swoich.
- Dasz radę. - Spencer mówiła spokojnie, choć nie wiem, czy była pewna tego co mówi. - Wstań i spróbuj to stłumić. Pamiętaj, że zaraz musimy wyruszać na misję, jeśli zobaczą cię w takim stanie, to za nic ci nie pozwolą nigdzie jechać.
Spojrzałam na nią i kiwnęłam głową.
Miała rację.
Nikt nie mógł zauważyć, że coś jest nie tak.
Jednak to było silniejsze ode mnie.
Wyrwałam się i wbiegłam w las.
Nie bardzo wiedziałam co zrobić, a ilość przedmiotów dookoła sprawiała, że jeszcze bardziej się gubiłam.
I nagle poczułam silny cios w tył głowy, który powalił mnie na kolana.
- Musiałam. - nade mną stała Spencer. - Choć nie powiem, że nie sprawiło mi to frajdy. - A teraz wstawaj i się ogarnij! - rozkazała i wyciągnęła dłoń w moją stronę.
Mijając ludzi z obozu z trudem udawało mi się nie reagować.
Panował tak ogromny gwar, że dziwiłam się, że moje uszy to wytrzymują.
- Gdzie wy byłyście?! - przed nami jakby spod ziemi wyrosła wściekła jak osa Cole. - Cały dzień nikt nie mógł was znaleźć.
- Daj już spokój Cole. - podszedł do nas Chris. - Przecież już są, nie mają obowiązku przebywać w obrębie twojego wzroku.
- Serio?! - spojrzała na niego oburzająco i odeszła.
- Nie przejmujcie się nią. - uśmiechnął się do nas. - Zawsze jest taka... drażliwa przed misją.
- Drażliwa. - zakpiła Spencer.
- Dobra chodźcie już, bo faktycznie późno. - wskazał ręką w stronę, w którą udawały się mniejsze i większe grupki. - Idziemy do zbrojowni, tam przebierzemy się i wyposażymy tak, by być w gotowości na wszystkie ewentualne zagrożenia i przeszkody.
Tłumaczył coś dalej, jednak ja nie byłam w stanie się skupić.
Starałam się nie podnosić głowy i ciągle patrzeć na stopy, lecz hałas, który docierał do moich uszu nie ułatwiał mi tego.
Tak często drgałam, że w pewnym momencie Christopher zapytał czy nie jest mi przypadkiem zimno.
Oczy miałam tak zmrużone, że dla niektórych mogłoby się wydawać, że mam je całkowicie zamknięte.
CZYTASZ
Lavers: Zamieć
FanfictionNa świecie żyje 7,3 miliarda ludzi. W życiu poszczególnych jednostek przychodzi moment, w którym dowiadują się, że jest coś więcej... Ich życie nie jest i nie było takie jak innych, którzy ich otaczali. Nastąpiło to wszystko po eksperymencie. Jedni...