4

564 56 9
                                    

Teoretycznie mogłam z marszu opuścić obozowisko.

Jednak pomyślałam, że skoro podarowano mi jakieś ciuchy, to czemu by z tego nie skorzystać.

Wiedziałam też, że dobrze będzie, jeśli załatwię sobie jakiś prowiant.

I mimo, że nie byłam najlepsza w komunikacji to liczyłam, że gdy kogoś spotkam, to wydobędę z niego parę niezbędnych informacji.

Takich jak, czy jest gdzieś w pobliżu jakaś cywilizacja.

Chciałam oszacować, czy w ogóle mam szanse na przeżycie.

W głowie świdrowała mi też myśl, że może mają jakiś pojazd, który mogłabym ukraść.

Oczywiście nie myślałam nawet o śmigłowcu.

Co prawda, innego pojazdu też nie potrafiłabym prowadzić, ale przynajmniej znajdowałby się na powierzchni.

Co chwilę gotowałam się na wspomnienie nowo poznanej dziewczyny, która tak działa mi na nerwy jak nikt inny... i wtedy przypomniałam sobie coś bardzo istotnego.

To jak poznałam Spencer.

Cała ta sytuacja z tamtego dnia i w ogóle nasza wcześniejsza relacja.

Zaczęła się przecież bardzo podobnie.

Uśmiechnęłam się na myśl, gdzie mnie to zaprowadziło, gdy ktoś szarpnął mnie za rękę.

- Czy ty w ogóle tam jeszcze jesteś? - zaskrzeczała Spencer. - Bo kontakt z tobą naprawdę znikomy.

- Czego chcecie? - wyrwałam swoją rękę.

- Nie zostawiaj nas. - tym razem głos zabrała Chloe. - Naprawdę nie chcieliśmy żebyś była zła.

- Więc postanowiliście za moimi plecami latać za tą śmieszną operator po pustych budynkach? - zakpiłam. - I naprawdę nikt nie pomyślał, że może warto jest dowiedzieć się, kto był na pokładzie tamtego śmigłowca ?

- Nie za twoimi plecami. - powiedziała Chloe bliska płaczu. - My się o ciebie martwiliśmy. Choć byłaś ciągle z nami, to cię nie było. - i gdy z mojej strony nie było żadnej reakcji, ona dodała. - Nie mówię, że możesz nie mieć racji, ale ... - zawahała się i umilkła.

- Ale co?! - krzyknęłam na nią.

Choć mój wyskok nie różnił się od tego na Cole, to jakoś wcale nie było mi przykro.

Mimo, że przede mną stała moja przyjaciółka.

Moja kompletnie rozbita przyjaciółka.

Trzęsąca się i rozpłakana.

Jakby moje uczucia odpłynęły.

I wtedy stało się coś, czego się nie spodziewałam.

Spencer złapała Chloe za ramię i lekko wycofała do tyłu.

Jakby ją chroniąc.

Przede mną.

Następnie przybliżyła się do mnie.

- Ale każdy obawia się, że dla ciebie coś...- choć jej ton był ostry, to w oczach zobaczyłam żal. - ... albo raczej ktoś, będzie priorytetem.

Odsunęłam się od niej.

Nie wiedziałam jak to możliwe, ale to właśnie ona sprawiła, że coś we mnie ruszyło.

- Może mam inne wartości. - odezwałam się po chwili cicho, niemal szeptem. - Ale zawsze byłam po waszej stronie.

Spencer kiwnęła głową, jakby to rozumiejąc.

Lavers: ZamiećOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz