Javier z przyjemnością zauważył, że żaden z przedmiotów nie sprawia mu problemu, a nauczyciele go lubią. Wszyscy poza panią Higgins uczącą matematyki. Stale bacznie mu się przyglądała, jakby nie była pewna, czy Solano złośliwie robi wszystkie zadania wcześniej w domu, czy faktycznie ma taką dużo wiedzę. W piątek, trzy dni po pierwszych zajęciach, stanęła przed nim z grubym podręcznikiem akademickim i uśmiechem nie wróżącym nic dobrego.
- Panie Solano.
- Tak, słucham? – odpowiedział najuprzejmiej jak potrafił, patrząc badawczo na nauczycielkę. Po klasie przebiegł pomruk, który Javier nie do końca umiał zinterpretować. Ostrzeżenie? Strach? Podziw czy może kpina?
- Do tablicy, proszę.
Javier stłumił westchnienie, złożył podręcznik i oparł się o stół z zamiarem wstania. Pani Higgins położyła palec wskazując na jego książce i uśmiechnęła się lekko.
- Mam dla pana inne zdanie – odezwała się rzeczowym głosem i skinęła palcem by podszedł do katedry. Sama usiadła za swoim biurkiem i zaczęła wertować podręcznik akademicki. Wstając z krzesła, Javier kątem oka zobaczył unoszącego kciuk Stilesa i wpatrzoną w niego Bradley, której oczy wyrażały starannie maskowaną obawę. Nie mógł sobie odmówić spojrzenia na Alejandrę. Z brodą wspartą na dłoni obserwowała go, jak egzotyczny okaz za pancerną szybą albo… skazanego przy szubienicy. Nie potrafił tego rozszyfrować. Jednak świadomość, że ta piękna dziewczyna patrzyła na niego sprawiła, iż Javier z trudem pilnował tego by oddychać. Pocieszał się, że nie on jeden tak na nią reagował. W tej sytuacji miał przewagę nad Stilesem; doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że u takiej piękności jak Aleja nie ma szans. Jego racjonalne podejście i zdroworozsądkowe myślenie pozwoliło zapanować nad jakimikolwiek podrygami serca. Dzięki temu zdusił bezsensowne zauroczenie w zarodku i podziwiał Alejandrę jak wyjątkowo piękny diament, którego nie wolno dotknąć.
Klasa z zapartym tchem wyczekiwała na lincz Javiera. Solano spokojnie podszedł do biurka upiornej nauczycielki i pochylił się nad podręcznikiem. Wskazała mu jedno z zadań i kazała napisać jego rozwiązanie na tablicy. Javier wziął książkę do ręki i dwa razy przeczytał polecenie. Pochodne. Podszedł do tablicy i powoli zaczął kreślić cyfry i symbole, których klasa zapewne nigdy nie widziała na oczy. Może ci, którzy pasjonowali się fizyką mogli mieć takie zadanie w podręczniku określone jako wyjątkowo trudne i wykraczające poza materiał obowiązujący na lekcjach. Wydawało mu się, że godzinami stoi pod tą tablicą i plącze się we własnym rozumowaniu. Miał wrażenie, że czuje spojrzenie Alejandry na swoim karku, przez co często tracił wątek. W końcu jednak odłożył kredę i zamknął podręcznik zakładając uprzednio właściwą stronę palcem.
- Skończyłem – wydusił, patrząc na panią Higgins. Kobieta nie odrywała wzroku od tablicy jeszcze przez chwilę, po czym przeniosła swoje ciemne oczy na Solano. Ku zdumieniu Javiera, i zapewne wszystkich obecnych, jej twarz rozjaśnił szeroki uśmiech. Wyciągnęła rękę po podręcznik a Javier bez zastanowienia podał go jej.
- Siadaj – nakazała miękko i schowała książkę do torebki. Otworzyła podręcznik, który był obecnie omawiany na zajęciach i nakazała przeczytać ósme zadanie. Javier oszołomiony usiadł i wykonał jej polecenie. Do końca lekcji pani Higgins nie zapytała go o nic. Gdy rozległ się dźwięk dzwonka, a Stiles otwierał usta by coś powiedzieć nauczycielka matematyki głośno, po nazwisku wezwała Javiera do siebie. Solano posłał przyjacielowi słaby uśmiech, zebrał swoje rzeczy i podszedł do biurka pani Higgins.
- Przerabiasz materiał uniwersytecki? – zagadnęła, zakładając nogę na nogę. Ułożyła dłonie na biurku przyglądając się młodemu Solano z zaciekawieniem. Po jej chłodzie i sceptycyzmie nie zostało ani śladu.