-Przepraszam, mogę prosić rachunek?
-Oczywiście, już przynoszę.
Resztka kawy jest już zimna
Na dnie filiżanki
Tylko słodki syrop
I kilka gorzkich łez
Wywar cierpki w smaku
Jak nasze pożegnanie
Za szybą kawiarni
Blade słońce
Przyzdobione kurzem
Brudnej alejki
-Oto rachunek
-Proszę poczekać, zapłacę od razu
Zmięty banknot
W kolorze ni to różowym
Ni pomarańczowym
Czarny spękany lakier
Na paznokciach
A no tak
I czerwone ślady szminki
Na kilku petach w popielniczce
I tej nieszczęsnej filiżance
Teraz trzeba tylko
Założyć ciemne okulary
Żeby zakryć wstyd
I rozczarowanie
Zaraz obok Rakowicki
Idealny na długi spacer
I natłok myśli
Słońce jakby jaśniejsze
Droga ma w sobie coś magicznego
I być może ta chwila
Bezprzyczynowej radości
Mogła trwać dłużej
Gdyby nie nagłe wrażenie
Że każdy nagrobek
Wygląda jak mój własny
CZYTASZ
Porcelanowe słonie
PoetryGdyby tak do wszystkiego i wszystkich podejść z chłodną psychiatryczną diagnozą okazałoby się, że wszyscy jesteśmy szaleni.