Przy wyjściu wita mnie
Jeden z ludzi bez twarzy
- A więc dziś jest ten wielki dzień
Uśmiecha się
- Tak, to dzisiaj zasmakuję cudownej wolności
Wiem, że wcale o to nie dba
Pyta z grzeczności lub z nudów
Nie przeszkadza mi to
Przecież już zaraz się pożegnamy
- Powodzenia życzę
Mówi z przekąsem
- Nie dziękuję
Nie chcę zapeszać
- Powiedz mi tylko
Słyszę za plecami i odwracam się
By spojrzeć w puste oblicze
- Tak?
Pytam zniecierpliwiona
- Masz w końcu jakieś imię?
Śmieję się głośno
A echo niesie mój śmiech aż po dach
- Za każdym razem inne
Mówię w końcu i pcham drzwi
Powietrze pięknie pachnie
Słońce wyciąga na zewnątrz piegi
Do zobaczenia
CZYTASZ
Porcelanowe słonie
PoëzieGdyby tak do wszystkiego i wszystkich podejść z chłodną psychiatryczną diagnozą okazałoby się, że wszyscy jesteśmy szaleni.